Obudźcie się!

                                              

 

Dwa tysiące lat temu pewnej nocy do pasterzy trzód swych strzegących przyszedł Anioł Boży z wieścią, że narodziło się z niewiasty Dziecię, które jest Synem Bożym. Pasterze strzegli swych trzód przed złem, strzegli, by nie rozproszyły się i nie zagubiły. Byli czujni. Słowa Bożego posłańca wzięli sobie do serca, dlatego wstali, poszli i odnaleźli Pana. Potem wrócili do swoich trzód, wielbiąc Boga i rozradowani Jego wspaniałością. Rozradowani Miłością, która miała odkupić każdego człowieka z jego grzechów. Wina Adama miała być raz na zawsze odkupiona. Swojemu pasterstwu nadali piękne i nieprzemijające znaczenie. Wiele lat później Ten, którego odnaleźli sam nazwał się pasterzem, dobrym pasterzem, który troszczy się o każdą owcę, szuka zaginionej i opatruje jej rany.

Minęły wspomniane dwa tysiące lat. Dzisiaj też jest noc, noc czarna jak smoła. Tamta noc była nocą nadziei i miłości. Ta dzisiejsza noc jest nocą smutku i przygnębienia. Jest nocą w której pasterze śpią za nic mając los powierzonej im owczarni. To trzoda ma się troszczyć o pasterzy, ma dbać o ich dobre samopoczucie i wygody, ma składać im hołdy i daniny. Gdy się przebudzą pokrzyczą na owce, pouczą ich o obowiązkach i zajmą się swoimi niezwykle ważnymi sprawami. Nie, oni nie są ślepi i głusi, widzą jak zło, jak nienawiść, rozlewa się po owczarni. Słyszą nienawistne słowa najpierw o drugim sorcie, o bakteriach i pierwotniakach w naszych bliźnich tonących w morzu. Słyszą o zdrajcach, kanaliach i elementach animalnych. Patrzą na obłudne podrygiwania ludzi, którzy wznoszą ręce do góry, a nienawidzą bliźniego swego. Nie protestują pasterze, gdy  bluźnierczo wzywane jest imię Boże do podłych celów, nie przejmuje ich groza, gdy do owczarni zakradło się straszliwe zło atakujące tych najbardziej bezbronnych. Jezus mówił, że do nich należy królestwo niebieskie, a pasterze patrzyli obojętnie na brudne łapy swych podwładnych, którzy niszczyli te dzieci. Bo owczarnia niby najważniejsza. To jest hańba, to jest straszliwy brud, oby miłosierdzie Boże okazało się większe.

Nie budzi ich przerażenia, gdy dzieci Boga nazywa się zarazą, gdy ogłasza się strefy wolne od zarazy, choć woła to o pomstę do nieba. Milczą gdy u tronu Jasnogórskiej Pani wylewa się pomyje zła na ludzi inaczej myślących, na tych którzy szukają Boga w ciszy samotności i cierpienia. Milczą gdy fałszywy prorok bluźnierczo nazywa swoje radio imieniem Maryi. Starotestamentowi prorocy, ale także Jan Chrzciciel, mieli odwagę iść do władcy czyniącego zło. Mieli odwagę, którą przepłacali swoim życiem, ale mimo tego upominali, wzywali do pokuty i nawrócenia. Gdzie wy byliście, gdy pastwiono się nad waszym stadem, waszymi owcami, i nie musieliście ryzykować swoim życiem. Czym wy w ogóle ryzykujecie? Milczenie staje się złotem, a właściwie błyskotką, a ci którzy już zabierają głos dawno zapomnieli, co znaczą słowa „tak – tak”, „nie – nie”. Pewnie mają te swoje skomplikowane tłumaczenia, że to nie oni, że to nie ich, czyli współczesna wersja – ja jestem od Apollosa, a inni od Kefasa, a jeszcze inni nie wiadomo od kogo.

Kochany Franciszek powiedział, że pasterz powinien pachnieć swoim stadem, to ja powiem inaczej – on powinien śmierdzieć swoim stadem! Nie po to zostaliście powołani, by pozować do fotografii z czyściutką i pachnącą owieczką. To nie Krupówki! Jezus urodził się w stajni! Czy dotarło to do was? Nie wiecie jak znaleźć te brudne? To zapytajcie waszego rodaka w kardynalskim kapeluszu, idźcie na ulice, obrzeża i zaułki. Idźcie do siostry Małgorzaty Chmielewskiej i do sióstr „pingwinek”. Mogliście wcześniej iść do świętego naszych czasów ks. Kaczkowskiego, ale nie było tłoku z was, gdy go żegnaliśmy. Idźcie do wątpiących, do borykających się z trudem wychowywania dzieci niepełnosprawnych. Daliście pokaz wyjątkowej obojętności, gdy protestowali ich rodzice, bo wy nie piszecie ustaw, jak powiedział jeden z was. Idźcie z pomocą autentycznego wsparcia do tych zwalnianych z pracy za poglądy, do tych plugawionych przez telewizję kłamliwie nazywaną publiczną. Ujmijcie się za kapłanami, którzy mówią prawdę. Czy znajdzie się wśród was choć jeden, który publicznie wezwie religijnego watażkę, by ten opamiętał się w sprawie ks. Bonieckiego, czy też czekacie na wygłoszenie pięknej mowy  nad jego trumną, gdy już odejdzie? Chcecie szukać dobra w młodym człowieku, to zapytajcie jak to czynić twórcę WOŚP.

Nie zasługuję na to piękne określenie – „ ja szary człowiek”, bo zbyt wielkie cierpienie stało się udziałem tego, który go użył, ale powiem – ja szary człowiek proszę obudźcie się, obudźcie w sobie Ducha Świętego, Ducha mądrości, odwagi i pokory. To jest nasz wspólny Kościół, to jest nasza wspólna Ojczyzna!