Kto sieje wiatr… -ponownie

                          

 

W mojej rodzinnej wsi, jeszcze przed wojną, zdarzyła się wyjątkowo dotkliwa susza i kobiety postanowiły zamówić Mszę św. w intencji o deszcz. Udały się więc od domu do domu, by zebrać datki na opłacenie owej intencji. Zdziwiły się jednak niepomiernie, gdy do ofiar pieniężnych dołączył się mieszkający we wsi Żyd. Zaznaczył wszakże, że on by bardzo chciał, żeby ów deszcz był „bez huku i błysku”. No i słusznie, kto tam by chciał, może po za łowcami burz, słyszeć huk i błysk. Taka burza często przynosi straty materialne, a można w czasie jej trwania także stracić życie. Zwykle burzę poprzedza silny wiatr i to jest ostatni moment, by ją zauważyć i podjąć mądrą decyzję. Biada temu, kto ten wiatr będący zwiastunem burzy, zlekceważy.

Tak zgadzam się z ks. Kardynałem Nyczem aby nie przekraczać pewnych granic, zgadzam się, że wieszanie takiej czy innej flagi na figurze – pomniku Jezusa Chrystusa, było czynem niewłaściwym. Tu nawet nie chodzi o moje zgorszenie, bo widzę znacznie gorsze rzeczy, ale o to by tę przestrzeń sakralną wokół poświęconego monumentu, wyłączyć ze sporów toczonych przez różnych ludzi. Do tego momentu trudno wierzącemu chrześcijaninowi nie zgodzić się ze słowami Kardynała. Trzeba jednak zadać inne pytanie – czy naprawdę ks. Kardynał dopiero teraz zauważył, że granice są przekraczane, że dopiero teraz należy zabrać głos? Czy naprawdę nie słyszał, gdy szczególnie w okresie przedwyborczym z ust prominentnych polityków lało się szambo wobec ludzi określanych jako społeczność LGBT? Czy nie słyszał jak odmawiano im człowieczeństwa, jak podle oskarżano ich o wszelakie zło. Napisałem niejeden artykuł na temat milczenia naszego Kościoła wobec spraw wołających o pomstę do nieba (pierwszy raz za redaktorką „Deonu” używam tego określenia w tym miejscu) więc szkoda się powtarzać, choć lista tego o czym Kościół milczy, ciągle się wydłuża.

To prawda i ja i wielu innych pójdziemy do Kościoła, bo tak jak apostołowie – do kogóż mamy iść? Nie ma innego ołtarza na którym kapłan mocą Jezusa przemienia chleb i wino w Jego Ciało i Krew na życie wieczne, ale by wydawać odezwy trzeba mieć autorytet, a ten póki co, powędrował sobie za góry i lasy.

Ale pytań ciąg dalszy. Co stało się, że takich wydarzeń, jak to ostatnie w Warszawie,ciągle przybywa? Może odpowiedź jest właśnie taka jak w tym ludowym powiedzeniu – „Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. Tu nie ma żadnej satysfakcji z tej burzy, ale mądrość domaga się, by umieć wyciągać wnioski z tego co obserwujemy. Niestety wiatr zlekceważono, burzy zlekceważyć się nie da.

To że taka czy inna władza może się części społeczeństwa nie podobać, nie jest niczym niezwykłym, Kościół wszakże powinien być tym miejscem, gdzie w pokoju i braterskiej miłości spotkają się i ci, którzy głosowali za i ci którzy przeciw. Kościół może i powinien być miejscem spotkania człowieka (każdego człowieka!) z Bogiem i ze swoim bliźnim. Kościół, który opowiedział się nie po stronie wspólnych, uniwersalnych i odwiecznych wartości, a po jednej stronie politycznego sporu, zaprzepaścił moc jednania. U jednych budzi to tylko smutek i żal, u drugich gniew i oburzenie. To są owe zwiastuny burzy, wiatr napędza turbiny elektryczne, ale niszczy też domostwa.

Ktoś kto nieustannie słyszy, że jest zboczeńcem, komu przypisuje się wszelakie zbrodnie, który widzi, że ci którzy powinni go bronić – milczą, hoduje w sobie zemstę. Dla niego jest to sprawiedliwa odpłata za podłość „tęczowej zarazy”, za zawoalowane  nawoływanie do przemocy (ubiegłoroczny marsz w Białymstoku), za brednie o seksualizacji dzieci, naukę masturbacji w przedszkolach i bruzdy dzieci poczętych z „in vitro”, a wymieniać można jeszcze długo.

Zemsta, każda zemsta jest złem, bo niszczy i mściciela i jego ofiarę, ale wygląda na to, że trzeba będzie przyjąć do wiadomości, że będzie się rozszerzała. Ci, którzy w ten sposób walczą o swoją godność, mają w głębokim niepoważaniu takie czy inne odezwy. Dzisiaj można ich ukarać, ale jutro może być inne i co wtedy? W najlepszym wypadku gorycz i obojętność, w gorszym strach pisać, a nawet myśleć. O to chodzi?

A przecież to nie jedyne zgorszenie jakie funduje nam nasza hierarchia i znakomita część duchowieństwa. Pisałem o tym wielokrotnie, pisali i wołali prorockim głosem znakomitsi ode mnie. I nic, „grochem o ścianę”. Dlaczego? Odpowiedź jest banalna. Przecież to nie my jesteśmy winni, to winne jest lewactwo, a właściwie międzynarodówka lewactwa. Serio! To z Ewangelii!

No tak wypada uderzyć się najpierw we własne piersi przebrzydły lewaku, co zmuszasz dyżurnych komentatorów do ciągłego prostowania twoich pokrętnych, lewackich dróg i dawania świadectwa prawdy. Żadnej refleksji, żadnego zadumania się nad otaczającą rzeczywistością – tylko lewactwo! Już tak kiedyś było. – Panie, przecież to nie ja zerwałem ten owoc, to ona dała mi skosztować. A kto ją postawił Panie przy mnie?

Tak wiem, najlepiej by było, gdyby dobry Pan swoją ręką wytępił to lewactwo, tę tęczowa zarazę, tych wszystkich, którzy nie dość kochają Matkę Bożą. Na razie Bóg się nie kwapi, ale jakby co to pomożemy! A potem nastąpi prawdziwa dobra zmiana, już bez cudzysłowu. Prawdziwi Polacy w prawdziwym Kościele, prowadzeni przez prawdziwych duszpasterzy. Krótko mówiąc – Alleluja i do przodu. Ale to na razie nadzieja, oby nie płonna. Póki co trzeba wziąć się za bary ze wspomnianym lewactwem.

Lewactwo od czasu kiedy na jego czele stanął wielki, ubrany na biało lewak, ciągle podnosi głowę. No i poszło, lewactwo jest wszędzie. Lewacka „Pew Research Center” na podstawie badań stwierdziła, że Polska jest najszybciej laicyzującym się krajem na świecie. A ktoś się dziwi temu gdy lewacki jest „Tygodnik Powszechny”, gdy lewacka jest „Więź”, gdy bodaj najpopularniejszy portal katolicki „Deon” zalatuje lewactwem – no cóż nie daleko pada jabłko od jabłoni. Dziwić się lewactwu, gdy takie tuzy duchowieństwa jak te Bonieckie, Wiśniewskie, Lemańskie i wielu innych, całym sercem oddane lewactwu. A przecież nawet „Psy Pańskie”, dominikanie, też ich znaczna część zarażona lewactwem. O mały włos a katolicki(?) lewak zostałby prezydentem. A cóż powiedzieć na gwiazdę śmierci (bez cudzysłowu) z Czerskiej i tego jej bękarta TVN?

Na szczęście my prawdziwi Polacy żyjemy na wyspie normalności, my jesteśmy tą wyspą normalności i kwitnącego chrześcijaństwa. Czasem jak to na wyspę próbują się dostać tonący, no to z buta ich, niech spie… do siebie, my ogłosimy Chrystusa królem Polski, i jeszcze raz radosne – Alleluja i do przodu, a nasza Matka Boża zawsze dziewica!

To miał być koniec, ale nie będzie. Sz. Hołownia zamieścił na swojej stronie zdjęcie uzbrojonych policjantów pilnujących figury Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu i to zdjęcie przejdzie do historii :” Kościół, który nie rozumie, co czyni, gdy pozwala policji urządzać demonstrację siły pod figurą Tego, który nawet w obliczu oczywistej przemocy zabronił używania miecza i rozmawiał ze swoimi oprawcami – pokazuje ludziom, że nie rozumie nic ze swojego założycielskiego tekstu. A jeśli apostoł nie zrozumiał nic z powierzonego mu przesłania, po co w ogóle z nim iść, jak mu ufać? Straci państwo. Na lata przestaną mu ufać ci, którzy nie chcą w nim widzieć kancelarii parafialnej. Straci Kościół, który dokładnie zawsze w swojej historii tracił, gdy blatował się z władzą. Bo jeśli nie przekazuje nauki Jezusa, tylko opowieść o swoim komforcie – ludzie wzruszą ramionami i pójdą dalej, nie widząc w tym żadnej świeżości, wiarygodności i nowego sensu. O swój komfort dba każdy, wielkie mecyje.” (Szymon Hołownia)

Parę lat temu pewien znany polityk publicznie stwierdził, że po co biskup, który kłamie. Oczywiście, prawdziwie polskie media załamały ręce z oburzenia, a dziś cały Kościół cierpi z powodu biskupów, którzy kłamali i oszukiwali. Teraz, jak pisze Sz. Hołownia, doświadczamy hierarchów, którzy łagodnie mówiąc, nie rozumieją po co są pasterzami. Nie wiem ile lat upłynie jak ta wiedza stanie się oczywista, ale radości z tego nie będzie.