W południowej Ameryce żyje sobie pewien sprytny motylek płci żeńskiej, składa on jajeczka, z których potem wyklują się larwy, na blaszce liścia, po czym ten liść delikatnie podgryza. Liść usychając zwija się w rulonik, który stanowi bezpieczne miejsce dla złożonych jajeczek. Nie byłoby w tym nic specjalnie dziwnego, gdyby nie to, że samiczka podgryza w ten sam sposób jeszcze sześć innych listków w najbliższym sąsiedztwie, nie składając w nich jaj. Mamy do czynienia z genialną inteligencją owego motylka. Co dzieje się dalej? Otóż ichni wróbelek widząc kilka zwiniętych ruloników podejrzewa, że ukrywają one coś „na ząb”. Rozdziobuje pierwszy i teraz mamy dwie możliwości. Prawdopodobieństwo, że trafi na właściwy jest niewielkie, ale jest. Oblizawszy dziób, otwiera pozostałe i tu rozczarowanie. Co ów wróbelek „myśli”? Ano, że jego odkrycie było zupełnym przypadkiem i na przyszłość nie należy zawracać sobie dzioba takimi znaleziskami. W wersji drugiej po rozłupaniu drugiego czy trzeciego pustego rulonika dochodzi do takiego samego wniosku. Jak zwał, tak zwał, choć pierwsze jajeczka zostały zjedzone, przyszłość następnych rysuje się nieźle. Skąd ten motylkowo – ornitologiczny wstęp? Zaraz wyjaśniam.
Zadawanie pytań jest niezbywalną cechą i potrzebą człowieka. Zadaje on te pytania, gdy tylko potrafi łączyć pojedyncze słowa w zdania. Wszyscy rodzice, nie wyłączając piszącego, znają aż za dobrze tę umiejętność 2 – 3 latka, która ulega pogłębieniu z każdym kolejnym rokiem. Niejeden raz doprowadzały nas te pytania do intelektualnej rozpaczy i wznoszenia rąk ku niebu z niemą prośbą o pomoc. Niestety ta pozytywna skłonność rodziców do słuchania pytań i odpowiadania na nie, z czasem u niektórych zanika. Co wówczas się dzieje? Ano gdy młody nie dostanie raz, drugi i trzeci odpowiedzi na swoje pytanie, gdy co gorsze widzi, że one denerwują dorosłych, przestaje pytać. Dochodzi do wniosku, że nie warto pytać i szukać odpowiedzi. I tutaj mamy owego wróbelka z początku naszych rozważań.
I młodszy i starszy człowiek, który nie otrzymuje odpowiedzi na swoje pytania czuje się zlekceważony, a nawet wzgardzony i często odpłaca podobnie tym, którzy tak go potraktowali. To oznacza koniec relacji i dialogu z tymi osobami. Odpowiedzi poszuka gdzie indziej i u kogoś innego. Ryzyko, że te źródła będą marnej jakości jest poważne. Ale jest też „pozytywna” strona tej sytuacji. Pytani mogą odetchnąć z ulgą. Ci smarkacze młodsi i starsi, którzy powinni siedzieć cicho i nie zawracać głowy dostojnym ekscelencją (bo to o nich mowa), nareszcie się od nich odczepią. Nie trzeba będzie szukać odpowiedzi na ich głupie i bezczelne pytania i nareszcie święty spokój. A że będą nas obojętnie mijali? Łaski nie robią! Pewien chłop przemycał przez granicę herbatę w worku na żarcie dla konia, który był zaprzężony do furmanki. Na pytanie żołnierza co jest w worku, zawsze odpowiadał:- Żarcie dla konia, panie żołnierz, ale któregoś dnia „pan żołnierz” sprawdził zawartość i zdenerwowany krzyczy: – Chłopie to jest żarcie dla konia, to żre koń? Na to chłopina spokojnie – Panie żołnierz, nie chce, niech nie żre, jego sprawa. Otóż to!
Kościół w Polsce od kilku lat toczy ciężki kryzys, jest ten Kościół zasypywany setkami pytań. Zadają je ludzie głęboko wierzący, troszczący się o ten Kościół, zadają je z głębi swojego nieobojętnego serca. Kierują je do swoich kapłanów, biskupów i starszych w Kościele. Nie oczekują pochwał i uznania, chcą jedynie by na te swoje pytania otrzymali odpowiedzi. To może być początkiem dialogu i nawiązania ozdrowieńczych relacji. Co otrzymują w zamian? Przede wszystkim wyniosłe i podszyte lekceważeniem milczenie. Pytani zdają się mówić: – to my jesteśmy Kościołem i my decydujemy o nim. To my mamy powłóczyste szaty i głęboką mądrość malującą się na naszych twarzach. To my jesteśmy ekscelencje, eminencje, dyrektorzy i prałaci. To my mamy prawo was pouczać, a nie odwrotnie, będziemy mówili to co chcemy i co my uważamy za słuszne, a wy tam na kościele macie nas słuchać, co jest prawem i co jest sprawiedliwością. A jak wam się nie podoba to jesteście zarazą, drugim sortem i cali jesteście w grzechach.
Skoro tak, to wielu odpowiada – w porządku. Będziemy was omijać, będziemy omijać miejsca gdzie przemawiacie i nas pouczacie, abyście nie zarazili się od nas tą zarazą, albo jeszcze czymś gorszym. Będziemy ku waszemu oburzeniu, jeśli już będzie trzeba, zwracać się do was „proszę pana”. O to wam chodzi? Czy wy przestaliście sami sobie zadawać pytania? A może trzeba wam krzyczeć do ucha – halo, tu ziemia, albo jak ów sześciolatek do swojego dziadka – dziadku uruchom myślenie. Czy wy naprawdę nie widzicie, jak rozłazi się wam owczarnia? Czy nie żal wam tych owiec, które zaginą z powodu waszej gnuśności?
Tak to prawda, są nieliczni, którzy próbują na te pytania odpowiadać, ale zawsze według tego samego schematu. Świetnie to ilustruje pewna anegdota:” Jakiegoś profesora zapytano co sądzi o pracy doktorskiej młodego naukowca, odpowiedź była natychmiastowa – jest w tej pracy wiele nowego i ciekawego, po czym z uśmiechem dodał – tylko to co jest nowe, nie jest ciekawe, a to co jest ciekawe, nie jest nowe”. Owi biskupi usiłują sensownie odpowiedzieć na zadane pytania, tylko jeszcze dobrze nie zaczną a już jest „ale”. Ale nie jest tak źle, nie można uogólniać (pewnie, że nie można), nie wszyscy są tacy sami (ważne odkrycie), instrukcja mówi że… (instrukcje są po to, aby ich nie przestrzegać), to decyzja należy do stolicy apostolskiej, tym zajmuje się nuncjusz, proszę go pytać (ha, ha, ha), mam nadzieję, że biskup (tu nazwisko) nie pogardza ludźmi, tylko krytykuje ideologię (ja nadziei nie mam, znaczy się niedowiarek), cała Polska wiedziała co robił pewien biskup, ale ja nie wiedziałem, to nie należy do mojej jurysdykcji, a w ogóle trzeba się modlić za kapłanów (nowsza wersja starego powiedzenia :” Idźcie dziadku dalej, niech was Bóg (ale nie ja) opatrzy” . Kto to powiedział : słowa, słowa, słowa?
Żeby nie było tak teoretycznie to kilka moich pytań, co nie nowe. Oczywiście, aż tak głupi nie jestem, żeby liczyć na odpowiedź. Byłbym szczęśliwy, gdyby ktoś zechciał odpowiedzieć, dlaczego nie odpowiada.
1/ Domyślam się, że część wiernych świeckich i duchownych modli się, wzorem pewnego księdza, o rychłe odejście do domu Pana, ks. Bonieckiego. Póki co pytam czy ów głupkowaty zakaz będzie uchylony?
2/ Pytam czy ktoś wreszcie zechce stwierdzić, że rozgłośnia i telewizja partyjna nie ma prawa używać stwierdzenia :” Katolicki głos w twoim domu”. Niech sobie będzie, niech robi co chce i popiera kogo chce, tylko bez „katolicki”
3/ Czy znajdzie się biskup/biskupi, którzy zapytają nuncjusza, dlaczego nie odpowiada na zadane mu pytania, może trzeba pofatygować się do jakiejś dykasterii watykańskiej i zapytać po co on nuncjusz jest, skoro jest mu obojętne co dzieje się w Kościele w Polsce. Dwaj poprzedni też uważali, że milczenie jest złotem.
4/ Czy sprzeczność między nauczaniem pewnego biskupa (wpływ zarazy na życie codzienne Polaków, oraz herezja ekologizmu), a nauczaniem kochanego Franciszka, napawa innych biskupów przynajmniej niepokojem?
5/ Dlaczego nasi biskupi tak czuli na punkcie szóstego przykazania Dekalogu, są głusi wobec ósmego przykazania? Z telewizji tzw. publicznej dzień w dzień leje się kloaka kłamstwa, podłości i nienawiści, biskupi solidarnie milczą. Domyślam się jednak, że gdyby wyświetlono jakieś soft porno, och to by się działo. I proszę nie obrażać mojej inteligencji (chociaż tyle) i nie tłumaczyć mi, że przerwanie tego milczenia to byłoby wtrącanie się do polityki. Może także przy okazji warto wytłumaczyć licznym duchownym czym różni się Dobra Nowina od „dobrej zmiany”. Jeżeli jakaś pomoc potrzebna to mój adres znacie.
Proszę zrozumieć, nawet jeśli powyższy wywód uznacie moi biskupi za bezczelny, nawet jeśli uznacie wszystkich, którzy stawiają pytania za „ciemny lud”, to proszę wziąć pod uwagę, że my też jesteśmy( rozumiem, że dla niektórych z was jest to dużym dyskomfortem) ludem bożym, jesteśmy waszą owczarnią. Nie wiemy jakiego koloru była owca której poszedł szukać pasterz, wiele wskazuje na to, że była ona niegrzeczna i nieposłuszna, a jednak wziął ją na swoje ramiona. No to czekamy!