Przymierze Boga z każdym żywym stworzeniem

                               

 „Potem Bóg tak rzekł do Noego i do jego synów : „Ja, Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie ; z wszelką istotą żywą, która jest z wami : z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. „ ( Rdz 9, 8 -10)

 

To że Bóg zawarł przymierze z człowiekiem wydaje się nam oczywiste. Mniej oczywiste jest dla nas to, że Bóg zawarł przymierze z każdym żywym stworzeniem, z każdym w którym jest pierwiastek życia, czyli choćby ślad życia. To my powodowani pychą uznaliśmy, że to przymierze  ma charakter trzeciorzędny. Zapaskudziliśmy ziemię naszą głupotą, niechlujstwem, złą wolą, naszą nieumiarkowaną i zbędną konsumpcją. Wyrzucamy na śmietnik tysiące ton żywności i obłudnie mówimy o „matce ziemi”. Tworzymy przy pomocy „szemranych” organizacji świecką religię pt. ekologia, a jest nam obojętne, co dzieje się w naszym najbliższym, zależnym od nas otoczeniu. Gdy kochany Franciszek nawołuje do faktycznej ekologii, która jest troską o ziemię, to spotyka się z niezrozumieniem. Czynimy sobie ziemię poddaną, zapominając, że władanie oznacza także życzliwą opiekuńczość. Czy właśnie taką życzliwością jest w dzisiejszych czasach myślistwo, albo wycinanie puszczy Białowieskiej?

Albert  Shweitzer powiedział kiedyś –„ rolnik ma prawo skosić całą łąkę, by mieć paszę dla swoich zwierząt, ale gdy wracając bezmyślnie zetnie choćby jedno źdźbło  trawy, popełnia zło”

Każdy z nas, w dosłownym tego słowa znaczeniu, jest odpowiedzialny za to przymierze, które Bóg – Stwórca zawarł z każdym żywym stworzeniem. Do każdego z nas kiedyś powie – zdaj sprawę z włodarstwa swego.

 

 

Przymierze Boga

                                              

                                                       

„Potem Bóg rzekł do Noego i do jego synów:” Ja, Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; i z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. Zawieram z wami przymierze tak, iż nigdy już nie zostanie zgładzona żadna istota żywa wodami potopu i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię”      (Rdz 9, 8-11)

 

            Z tęsknotą i nadzieją Noe oczekuje chwili gdy będzie mógł po wyjściu z arki, postawić stopę na suchym lądzie. Stały ląd jest opoką, jest fundamentem trwania i rozwoju. I choć zabrzmi to niemożliwie kiczowato, to płynąc przez ocean naszego życia, też szukamy nieustannie czegoś stałego i niezmiennego na czym moglibyśmy oprzeć nasze życie. Wzburzone fale, wichry, grzmoty burzy i błyskawice rozświetlające oceaniczną toń, to nie jest to za czym tęsknimy. To prawda, arkę zamieniliśmy na luksusową łódź, jacht, a nawet „wypasiony” transatlantyk, uciech i zabaw co niemiara. Można sobie tak płynąć i płynąć od jednej przyjemności do drugiej i nawet nie zauważyć, że zbliżamy się do portu przeznaczenia. Dobrze jeśli w którymś momencie zdążymy zawołać:” Panie, ratuj, bo giniemy!”

Bóg zawiera przymierze z Noem i każdą istotą żywą. Obiecuje, że już nigdy na Jego polecenie wody potopu nie zniszczą ziemi i człowieka. Każdą następną apokalipsę robimy wobec tego naszymi ludzkimi siłami i nie można nam w tym względzie odmówić zdolności. To oczywiście nie przeszkadza nam obarczać za nią odpowiedzialnością Boga. Pytamy dlaczego pozwala, dlaczego nie widzi, gdzie był i co czynił, gdy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo ludzie wzajemnie się wyrzynali.

Zapominamy, że przymierze zawiera się z wolnym człowiekiem, nikt nie zawiera przymierza z niewolnikiem. Bardzo się nam owa wolność podoba gdy możemy rzucić Bogu w twarz nasze dumne” nie”, gorzej  gdy trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.

Przyjemność myślenia

                                                                    

Dominikanin O. L.M. Bocheński stwierdził kiedyś, że jedną z największych radości jego życia stanowiło filozofowanie. Nie każdemu jednak bez profesjonalnego przygotowania, taka radość jest dana. Każdy wszakże dostąpić może radości i pożytku  wynikającego z myślenia. Myśleć można zawsze i wszędzie, myśleć trzeba zawsze i wszędzie! Do myślenia nie trzeba specjalnych warunków. Ktoś, kto od nich będzie uzależniał myślenie, rzadko dostąpi tej radości.  Myślenia nie należy odkładać do jutra, do niedzieli, do urlopu. Wyrażenie „pomyślę później” jest wysoce niepokojące. I choć z myślenia nie wynika niestety w sposób automatyczny dobre postępowanie, to niewątpliwie niejednego zła dałoby się uniknąć, gdyby człowiek w liczbie pojedynczej i mnogiej zechciał poprzedzać swoje działanie uprzednim myśleniem.

Ale można myślenie, nawet bardzo błyskotliwe, całkiem oddać w służbę zła. Historia zna niejeden taki przykład. Szczególnie źle zasłużyli się ci, którzy niejako zawodowo myśleli i wymyślali czasem teorie, idee i koncepcje bardzo podłego gatunku.

Myślenie ma wartość, można więc je sprzedać. Niektórzy  bardzo chętni pieniędzy i zaszczytów sprzedają przy tym i siebie samych.  Mówi się także, że myślenie nie zna granic. Szkoda! Myślenie bowiem niektórych ludzi przybiera nieraz upiorne kształty. Jak chociażby owo nie znające granic i barier moralnych myślenie części genetyków, którzy chcą eksperymentować na człowieku.

To wszystko jednak nie może zniechęcać do myślenia. Lekceważące stwierdzenie, że „koń ma dużą głowę, to niech myśli” świadczy tylko o wyjątkowo małej głowie wypowiadającego te słowa.

Przeciwieństwem myślenia jest bezmyślność. Bezmyślność prawie zawsze jest przyczyną mniejszego lub większego zła i dlatego sama w sobie jest już przewinieniem. Co gorsze prowadzi prostą drogą do głupoty, ta zaś jest wymieniona przez Chrystusa obok tak ciężkich grzechów jak rozpusta czy bałwochwalstwo. Tak częste stwierdzenie: „nie pomyślałem o tym” nie jest żadnym usprawiedliwieniem,  raczej stwierdzeniem myślowego lenistwa. To zaś często jest groźniejsze od fizycznego.

Bezmyślność bywa czasem traktowana jako sposób na życie. Takie indywiduum ludzkie nie myśli o niczym, nie myśli o swojej rodzinie, otaczających go bliźnich, o wierze nawet i ojczyźnie swojej. Pozwala by inni myśleli za niego. Produkty ich myślenia bierze za swoje. W związku z tym istnieje cała klasa ludzi, którzy specjalizują się w myśleniu za innych. Są to niezwykle groźni myśliciele. Jeśli im się człowiek podda np. w reklamie, propagandzie, to zrobią z niego pajaca.

Wielu jednak mówi, iż nie wie o czym myśleć. Otóż to. Trzeba więc zacząć od myślenia o sobie samym. Nie bójmy się tego! Pomyśleć  trzeba, co ja konkretnie robię, aby być dobrym człowiekiem. Dalej, możemy pomyśleć o naszych bliźnich, zaczynając od tych najbliższych. Co mogę dla nich uczynić, jakimi dobrami się z nimi podzielić, jak sprawić by radość pojawiła się w ich sercach, jak spędzić z nimi wolny czas ? Ho, ho, jest o czym myśleć. A dalsi bliźni? Mój Boże, tyle nędzy, tyle biedy obok nas i na dalekim świecie. Czy my w ogóle myślimy, jak jej choć trochę zaradzić ? A przecież możemy usłyszeć najpiękniejsze słowa: „Dziękuję ci, żeś pomyślał o mnie, o nas.

Zakończmy te rozważania jeszcze tylko przestrogą przed zbędnym myśleniem. Leży sobie człowiek na kanapie i myśli:” co będzie jutro, pojutrze, czy będzie bogaty czy biedny, ile wyda we wtorek, a ile zarobi w piątek, jak długo będzie żył i jaki nagrobek będzie miał ?” Oj, może zaboleć głowa od takiego myślenia. Lepiej więc posłuchać Mistrza i Nauczyciela, który mając na uwadze takie myślenie pyta:” I kto z was rozmyślaniem może dodać do wzrostu swego łokieć jeden ?”

 

 

 

 

 

Prośmy o wszystko

                                                      

 „A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.”  (J 14, 13-14)

 O cokolwiek – czyli właściwie o wszystko. Możemy prosić o sprawy dla nas bardzo ważne, życiowe wręcz, ale i o te, które mogą wydawać się banalne. Niektórzy w takim wypadku ostrzegają, by „nie zawracać Bogu głowy”. Nic bardziej błędnego.

Jedni proszą o zdrowie i mądrość, inni by powiodło się dziecku, chłopak prosi o dziewczynę dla siebie, a dziewczyna, by pięknie wyglądała w nowej sukience. Dziecko prosi o zabawkę, a babcia modli się, by wnuczek zdał egzamin na wymarzone studia. Bóg wie, że to i wiele innych rzeczy potrzebne nam jest do naszego szczęścia i On tego naszego szczęścia pragnie. Możemy więc prosić o cokolwiek.

 

 

Prośba trędowatego

 

                                                                                                            

 

 

„Gdy zeszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go : Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” [Jezus] wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł :” Chcę, bądź oczyszczony. I natychmiast został oczyszczony z trądu.”   ( Mt. 8, 1-3)

 

Trędowaty musiał zaryzykować, prawo zabraniało mu przybliżać się do zdrowych ludzi. Wiedział, że Jezus może go uzdrowić, ale nie wiedział czy zechce to uczynić.

            Jesteśmy poniekąd w lepszej sytuacji. Nie tylko wiemy, że On może, ale wiemy też, że zechce.

Dziś o trądzie częściej słyszymy słuchając Ewangelii, niż z doniesień medycznych. Może to zbyt barwne porównanie, ale dziś trąd bardziej niż nasze ciała zaraża nasze dusze. Sprawia, że ulega degradacji nasze wnętrze. W naszym sercu zaś lęgnie się, by odwołać się do tytułu głośnej powieści F. Mauriaca –  kłębowisko żmij. Jest rada ? – Jest, taka jak przed wiekami. Przyjść do Niego, upaść na kolana i poprosić

 

 

 

 

 

 

Prawda Sądu ostatecznego

                                                                                     

Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. 32 I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. 33 Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. 34 Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!
35 Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
36 byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.
37 Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? 38 Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? 39 Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” 40 A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.
41 Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
42 Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
43 byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.”
44 Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” 45 Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”. 46 I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”.  (Mt 25. 31-46)

To nie jest zwyczajna przypowieść. To jest arcyważna zapowiedź – wizja Sądu ostatecznego. To jest rozliczenie człowieka z tego, co zrobił tu na ziemi. To ma być „przepustka”  do nieba albo do piekła. I tu dopiero możemy się zdziwić, bo kryteria tej „przepustki” nie są wcale „wyśrubowane”.

 Król nie mówi o żadnym heroizmie wiary w Niego, nie rozlicza z ofiar i wyrzeczeń zrealizowanych lub nie. Nie pyta o grzechy i „brzydkie” myśli. Król pyta o elementarną ludzką życzliwość do naszego bliźniego, o to czy udzieliliśmy mu pomocy gdy był w potrzebie. Tylko tyle, czy aż tyle ?

O tym jaką jednak nadaje rangę tej pomocy świadczy zaskakujące stwierdzenie:” Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

Nie było i nie ma innego Króla, który tak traktowałby swoich poddanych. To jest szansa i ostrzeżenie. Szansa dla tych, którym „ nie po drodze” z oficjalną wykładnią wiary i przestroga dla tych, których usta są pełne : Panie, Panie…, ale bliźniego swego omijają z daleka.

 

                                                                                      

 

Pójdź za Mną

                                             

“ Do innego rzekł:” Pójdź za Mną”. Ten zaś odpowiedział :” Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca”. Odparł mu:” Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”. Jeszcze inny rzekł:” Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać z moimi w domu” Jezus mu odpowiedział :” Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.   (Łk 9, 61-62)

 

Czy mamy nie grzebać zmarłych, nie powiedzieć bliskim „do widzenia” ? Czy oracz nie może rozprostować pleców i obejrzeć się dookoła ? To chyba nie tak.

Jezus chce nam przekazać ważną sugestię – radę. Jeśli do czegoś się zobowiązałeś, jeśli podjąłeś decyzję, wybrałeś cel, to bądź konsekwentny. Idź do przodu, wypłyń na głębię! Nie rozpraszaj się i nie oglądaj się za siebie. Zostaw miłosiernemu Bogu to, co było i zacznij swoją wędrówkę na nowo. Wtedy masz szansę dotrzeć do celu, wtedy możesz rzeczywiście iść za Mistrzem.

Bywa jednak często, że zaczynamy kombinować niczym ów koń gdy ma pod górkę. Wybraliśmy Boga w naszym życiu ? Tak wybraliśmy. Mamy w sobie wewnętrzny głos, który niczym igła kompasu wskazuje nam właściwy kierunek ? Mamy. Ale wskazówka kompasu pokazuje czasem niekoniecznie najwygodniejszą drogę. No to co robimy ? Ano właśnie kombinujemy. Tu trzeba powiedzieć  „do widzenia”, tam iść na pogrzeb, wesele, przyjęcie, do dodatkowej pracy, wypełnić obowiązki domowe, towarzyskie, zdrowotne (właściwe podkreślić). Sorry Panie Jezu przecież się „nie rozerwę”. Nie mówię „nie” tylko „poczekaj”. Jak się obrobię, to będzie czas i dla Ciebie.

I nawet nie zauważymy, że słowa Jezusa „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych” odnoszą się do nas.