Trudno zaprzeczyć temu, że są sytuacje gdy walka staje się smutną, czy wręcz tragiczną koniecznością. Są to sytuacje zagrożenia życia, zagrożenia istnienia mojej ojczyzny, potrzeba zapewnienia elementarnych warunków, by móc żyć. Walka o te wartości, niezależnie jak bywa okrutna, uwzniośla jej uczestników często oddających swoje życie by ratować innych. Taka walka tworzy bohaterów i bohaterskie mity. Bardzo poważną konsekwencją tego staje się to, że walka nawet wtedy gdy już nie jest absolutnie konieczna, staje się sposobem na życie, rozwiązywanie konfliktów z bliźnimi i kształtowanie oblicza otaczającej nas rzeczywistości. Przyjrzyjmy się więc walce w jej niemal wojennej retoryce.
Walka zakłada istnienie wroga. Mój bliźni, brat naszego Boga staje się naszym wrogiem! Jedynym sensem walki jest zniszczenie tego wroga, ale wygrana nie jest jednoznaczna z pokojem. O ile w klasycznych konfliktach militarnych na ogół któraś ze stron jest faktycznym zwycięzcą, o tyle w walkach, które toczymy z naszymi bliźnimi wyznającymi inny niż nasz światopogląd, już niekoniecznie. Walka prowadzona na wyniszczenie powoduje, że obie strony ponoszą straty. Cel zaczyna uświęcać środki. Nawet jeśli na jakimś etapie jedna ze stron odniesie zwycięstwo, to przecież nie spowoduje to zmiany sposobu myślenia u drugiej. Owszem poczuje się ona skrzywdzona, upokorzona i teraz jedynym jej celem będzie gromadzenie sił i środków, by odzyskać dumę i poczucie swojej wartości, ale także odpłacić przeciwnikowi za swoje upokorzenie. Idealnym dopalaczem jest nienawiść, im większa, tym motywacja do zniszczenia przeciwnika bardziej skuteczna. Ponieważ ilość kamieni jest nieograniczona, a zapał nieśmiertelny to zmieniają się czasy, ludzie i rzeczywistość, a walka trwa w najlepsze.
Pomijając wszystkie dylematy etyczne, to ten sposób „nawracania” moich bliźnich na słuszny świata ogląd jest skrajnie nieskuteczny. Sama walka jest oczywiście widowiskowa, zapewnia wśród swoich sławę i uznanie, mile łechce dumę z powodu celnego przywalenia przeciwnikowi.
Logika Ewangelii jest radykalnie inna i aby ją zrozumieć, trzeba faktycznie narodzić się na nowo. Po ludzku rzecz sądząc tej logiki w ogóle nie ma. Bo jaka jest logika aby temu, który mnie spoliczkował nie tylko nie oddać, ale nadstawić drugi policzek? Czynienie dobra tym, którzy też je nam czynią jest zrozumiałe i akceptowalne, ale czynić dobro tym, którzy nas częstują złem, jest nonsensem. Ale na tym właśnie nonsensie i na tym braku logiki jest zbudowane Królestwo Boże. To królestwo o którym nauczał Jezus może być głupstwem dla wielu, ale dla nas chrześcijan jest drogą do wieczności, do zbawienia. Może też stać się drogą dla innych ode mnie. Jak?
Jeżeli w życiu codziennym będę starał się żyć Jego nauką to jest szansa, że prędzej czy później inni to zauważą. Zauważą radość, dobro i pokój mimo cierpienia i łez, które dotykają każdego z nas. Te wymienione wartości są pożądane przez wszystkich, kto z nas nie chciałby być radosnym i szczęśliwym? Z czystej ciekawości, a może nawet śmiechu warto, zazdrości zechcą zobaczyć inny świat i zastanowić się nad nim. Może pojawi się u nich zaduma, niepokój, może choć na chwilę rozprostują zaciśniętą pięść. Może, kto to wie, On pisze prosto na krzywych liniach.