Słowo „polityka” nieodmiennie kojarzy się źle, zawodowy polityk to profesja o bodaj najmniejszym autorytecie społecznym. W powszechnym przekonaniu polityka to szambo, a szambo jak wiadomo należy omijać szerokim łukiem. A jednocześnie nie da się od polityki uciec, bo przecież polityka to nic innego jak urządzanie wspólnej rzeczywistości w której żyjemy. Polityk to w zasadzie taki sam zawód jak każdy inny. Skąd więc tak złe mniemanie o politykach?
Otóż „utarło” się przekonanie, często niestety słuszne, że przy owym urządzaniu wspólnej rzeczywistości, politycy urządzają także swoją rzeczywistość. Nie byłbym tak bardzo surowy w ocenie tego faktu, gdyby nie to, że niemała ich liczba urządza tylko tę własną, a to już jest wyjątkowe draństwo. Fakt, że jest wielu niegodnych polityków, nie oznacza, że należy zrezygnować z polityki czy jeszcze częściej, być wobec niej obojętnym. Mamy złych i dobrych lekarzy, nauczycieli, także księży. Czy to ma znaczyć, ze nie będziemy się leczyć, uczyć czy chodzić do kościoła? Od polityki nie da się uciec. Mój śp. duszpasterz akademicki bardzo nas zachęcał do nauki i do wszelakiej możliwej aktywności, bo jeśli sobie to „odpuścimy”, to nasi bracia marksiści tak nam urządzą Polskę, że się nam w niej nie będzie chciało żyć.
Od polityki nie może także uciec Kościół, także nasz polski Kościół. Rzecz jasna nie chodzi o to by na listach wyborczych pojawiły się nazwiska księży, niepotrzebni są księża ministrowie, a parafia nie może być komórką organizacyjną takiej czy innej partii. Jeśli jednak rozumiemy politykę w szerszym tego słowa znaczeniu, jako właśnie urządzanie wspólnej rzeczywistości, to Kościół nie może milczeć. To prawda, że to urządzanie jest domeną świeckich, ale jeśli tak można powiedzieć, nadzór moralny nad tą działalnością, jest zadaniem Kościoła. Kształtowanie wrażliwości społecznej, budzenie sumień, wskazywanie jakie działania polityków są niezgodne z Ewangelią, a szczególnie tych polityków, którzy się na tę Ewangelię powołują, jest duszpasterskim obowiązkiem Kościoła.
Polityka to także promowanie ogólnoludzkich wartości. I znowu, zajmuje się tym wiele organizacji świeckich, ale Kościół w miarę swoich możliwości powinien dawać konkretnym działaniom tychże organizacji swoje moralne wsparcie. Wyjście naprzeciw ludziom, którzy czynią dobro, choć nie identyfikują się z nauczaniem wiary jakie jest misją Kościoła, może być czytelnym świadectwem miłości bliźniego, każdego bliźniego. Przecież to jest jądro naszej wiary! A tymczasem mamy plemiona, które się przekrzykują – my jesteśmy od tego, my od innego, a wy się wynoście. Klasycznym przykładem takiego podejścia jest co roku finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Przecież to nie jest plemienne zbieranie dla swoich! Nie uważam, że Kościół ma się organizacyjnie włączyć w WOŚP, ale na litość czy Kościół nie może powiedzieć do tych młodych ludzi parę ciepłych słów? Zapewne niektórzy uznają to za politykę, ale od takiej polityki Kościół nie powinien się odwracać.
Krzywda konkretnych ludzi, czy środowisk powinna być wyzwaniem dla Kościoła i nie ma to nic wspólnego z wąsko pojmowaną polityką. To powinna być polityka miłości do drugiego człowieka, może właśnie w tym zestawieniu słowo „polityka” odzyska swoją wartość. Sprowadziliśmy politykę do znaczenia czysto partyjnego i dziś problemem polskiego Kościoła jest przekonać wiernych, że odstępuje od tak rozumianej polityki. Nie będzie to łatwe. Nie łatwo będzie zapomnieć obojętność Kościoła choćby w czasie protestu niepełnosprawnych w Sejmie. Padło wówczas bardzo smutne stwierdzenie wybitnego przedstawiciela Kościoła, że tenże nie pisze ustaw. Można by było złośliwie zapytać – czyżby? Zwyciężyła wówczas w obrębie Kościoła polityka partyjna. W PRL-u był taki dowcip wykorzystujący podwójne znaczenie słowa „wiać”. Sednem dowcipu było pytanie:” Co robić, jak wieje wiatr ze wschodu? Odpowiedź brzmiała:” Wiać razem z nim”. Otóż od takiej partyjnej polityki Kościół powinien właśnie wiać, wiać tam „gdzie pieprz rośnie”.
Przekazywanie wiary, kształtowanie tej wiary, Kościół na co dzień kieruje do chrześcijan i do tych, którzy tej wiary szukają, dla wszystkich innych, którzy może nigdy nie przekroczą progu Kościoła, powinien głosić i czynić politykę wrażliwości, czułości, zrozumienia i delikatności. Taką politykę realizuje kochany Franciszek i do takiej namawia nas wszystkich.