Pielgrzym

„Jahwe rzekł do Abrama:” Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi”   (Rdz, 12, 1-3)

 

 

          Nad stanami jest i stanów – stan,

                                                    Jako wieża nad płaskie domy

                                                    Stercząca, w chmury…

                                                                          2

                                                     Wy myślicie, że ja nie Pan

                                                     Dlatego że dom mój ruchomy

                                                     Z wielbłądziej skóry

                                                                            3

                                                      Przecież ja – aż w nieba łonie trwam,

                                                      Gdy ono duszę mą porywa,

                                                      Jak piramidę!

                                                                              4   

                                                      Przecież i ja – ziemi tyle mam,

                                                      Ile jej stopa ma pokrywa,

                                                      Dopokąd idę!…                    

 

(C.K Norwid – Pielgrzym)

 

Łatwo powiedzieć :” Wyjdź z twojej ziemi…”. Bóg wprawdzie nie szczędzi Abramowi obietnic, wszakże w tym momencie brzmią one nieco fantastycznie. W końcu są to tylko słowa, oczywiście słowa Boga, ale Abram Go dopiero poznaje. Miał Abram siedemdziesiąt pięć lat. Jego życie było poukładane. Miał piękną żonę, stada owiec, może przyjaciół i znajomych. Znał każdą piędź ziemi na której spędził kawał swojego życia. A teraz tak po prostu: Wyjdź! Św. Paweł powie:” Wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie”. Nie na darmo nazywamy go ojcem naszej wiary.

Wiele tysięcy lat minęło a Bóg dokładnie tak samo mówi do nas : Wyjdź, wyjdź ze swojego dotychczasowego życia, ze swoich przyzwyczajeń, z tego co doskonale znasz, w czym czujesz się wygodnie i bezpiecznie. Masz moją obietnicę, ale jeśli nie odważysz stać się nowym człowiekiem, jeśli nie ruszysz w drogę, jeśli zapomnisz, że jesteś tu pielgrzymem, a twój dom „ Jako wieża nad płaskie domy” nigdy nie zobaczysz swojej ziemi obiecanej.

 

 

 

Otwarte oczy

                                               

„Tak przybliżyli się do wsi,  do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go mówiąc: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go., lecz On zniknął im z oczu. „ (  Łk 24, 28-31)

 

Uczniowie poznali Go po łamaniu chleba i jak napisał Ewangelista otworzyły się im oczy. Po czym my poznajemy Boga i czy otworzą się nam nasze oczy?

Świat jest pełen śladów Wszechmocnego. Czy łatwo je odnaleźć ? Różnie bywa. Jedni spostrzegą je w gwałtownej niby wicher iluminacji, inni szukają tych Bożych tropów wiele lat. Stare powiedzenie mówi :” że dla chcącego nie ma nic trudnego”. Klucz tkwi w słowie  „chcieć”

Świat jest pełen Bożych znaków. Banałem jest wręcz mówić  o genialnie zaprogramowanym kosmosie, o rozświetlonym miliardami gwiazd firmamencie nieba. Ale przecież nie potrzeba aż tak daleko.

Kiedy patrzy się na dzieła Boga, trudno pozbyć się wrażenia, że stwarzał świat z uśmiechem na ustach. I choć może zabrzmi to nie teologicznie, to ile musi być w Bogu radości czy wręcz poczucia humoru, by stworzyć takie ladaco jak kukułka. Kuka sobie toto, aż  echo się niesie, ale jajko podrzuca innym ptakom do wysiadywania. Żaby zaś naśladują orkiestrę dętą i choć fałszują niemiłosiernie, to jakże miło ich słuchać w czerwcowy wieczór.  Bocian zadumany nad ich losem stoi na jednej nodze i tylko długi dziób mu się rusza za skaczącym przysmakiem. A to australijskie monstrum, które nie dość, że trzyma dzieciaka  w torbie na brzuchu, to jeszcze skacze.

Świat jest pełen tropów Boga, trzeba tylko mieć oczy do patrzenia a uszy do słuchania.

 

 

 

 

 

Panny mądre i panny…

                                                

 „Tedy podobne będzie królestwo niebieskie dziesiąci pannom: które wziąwszy lampy swoje wyszły przeciw oblubieńcowi i oblubienicy. A pięć z nich było głupich, a pięć mądrych. Ale pięć głupich wziąwszy lampy, nie wzięły oleju z sobą: A mądre wzięły oleju w naczynia swoje z lampami. A gdy oblubieniec  omieszkawał,  zdrzymały się wszystkie i posnęły. A w północy stało się wołanie: Oto oblubieniec idzie, wynudźcie przeciwko jemu. Tedy wstały one wszystkie panny, i ochędożyły lampy swoje. Lecz głupie rzekły mądrym: Dajcie nam z oleju waszego: boć lampy nasze gasną. Odpowiedziały mądre, mówiąc: by snadź nam i wam nieostało, idźcie raczej do przedających, a kupcie sobie. A gdy szły kupować, przyszedł oblubieniec: a które były gotowe, weszły z nim na gody, i zacknione są drzwi. A na ostatek przyszły i drugie panny, mówiąc : Panie, Panie otwórz nam. A on odpowiadając, rzekł: Zaprawdę mówię wam: nie znam was. Czujcierz tedy: bo nie wiecie dnia ani godziny.”   (Mt. 25, 1-13)

 

Autorzy nowszych tłumaczeń Biblii, zapewne szanując naszą wrażliwość, piszą o pannach rozsądnych i nierozsądnych. Ale niezapomniany Jakub Wujek mówi wprost o pannach mądrych i głupich. Oczywiście, nadużyciem byłoby odnoszenie tej przypowieści tylko do osób rodzaju żeńskiego. Wszyscy bowiem otrzymaliśmy kiedyś lampę – światło Chrystusa. Kapłan udzielając Chrztu św. mówi, że ten płomień należy podtrzymywać. Najpierw czynią to rodzice dziecka , potem gdy dziecko stanie się dojrzałym człowiekiem, samo musi podjąć ten trud.

Owo dolewanie oliwy, to nic innego jak ciągła praca i wysiłek by wzrastać w mądrości i bojaźni bożej. Taką oliwą, która podtrzymuje światło jakie otrzymaliśmy na Chrzcie Św. jest z pewnością, choć  nie tylko,  modlitwa. Modlitwa rozumiana jako rozmowa z naszym Ojcem, jako skierowanie naszej myśli ku Niemu. I tu zaczyna się kłopot, bo my, my nie mamy czasu na modlitwę.

Kulturalny człowiek, a my takim jesteśmy, rano  i wieczorem myje zęby. Konsekwencje braku takiej higieny mogłyby się okazać zdrowotnie i towarzysko nieprzyjemne. Może to nieco śmieszne, ale gdybyśmy modlitwie nadali rangę… mycia zębów, to zawsze znaleźlibyśmy na nią czas .Ale nie! Czy określenie „głupie panny” jest przesadą ? Nie sądzę.

Jedno jest pewne, na pewno znajdziemy czas, by przejść z tego świata na tamten. Wszakże może się okazać, że oleju do lampy nam zabrakło, tak jak wcześniej brakło go w głowie. Możemy w ciemności naszej duszy przejść obok  Oblubieńca i Go nie zauważyć z braku światła i z …głupoty.