„Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczyła dobro słuchającym. I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie gniew, wrzaskliwość, znieważanie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie, tak jak i nam Bóg przebaczył w Chrystusie”. (Ef 4, 29-32)
Św. Paweł mógł napisać – nie prowokujcie gniewu Pańskiego, napisał aby nie zasmucać Pana. Smutek pozbawiony jest agresji, chęci odwetu i zemsty. Jest ogromnym żalem Boga, że Jego umiłowane stworzenie, marnuje swoje życie. Nie możemy Bogu zrobić „na złość”, możemy Go zasmucić. Możemy Go zasmucić, tak jak możemy zasmucić naszymi niecnymi uczynkami, naszego ziemskiego ojca i matkę. Bywa, że bardziej byśmy chcieli ponieść wymierną karę niż oglądać smutek naszych rodziców. Zasmucić można tylko tego, kto nas bezgranicznie kocha.
Czytając dalej słowa Apostoła, aż trudno uwierzyć, że powstały tak dawno, porażają bowiem swoją aktualnością i to zarówno w sferze publicznej jak i prywatnej. Gniew, wrzaskliwość i znieważanie innych są chlebem powszednim naszych polityków, dziennikarzy, czasem niestety także naszych duchownych. Co to ma wspólnego z Ewangelią i zaleceniami św. Pawła – nie wiem. Pytanie szczególnie do tych, którym wiara i wartości chrześcijańskie, nie schodzą z ust.
Przestroga Apostoła przed goryczą jest szczególnie cenna. Gorycz, rozgoryczenie to wyjątkowo podłe uczucie, to trochę jakby nienawiść skierowana przede wszystkim do samego siebie. I nie ważne czy jej goryczy przyczyna jest prawdziwa czy urojona, czy faktycznie doznaliśmy krzywdy, czy tylko tak nam się wydaje. Nieodmiennie zatapia nas w patologicznej czerni, a z duszy czyni jaskinię ciemności. Kolejnym następstwem goryczy jest pycha. Tylko ja jestem dobry, przyzwoity i dlatego jestem krzywdzony przez tę ludzką miernotę, która mnie otacza.
Bywa, że naszą gorycz kierujemy ku Najwyższemu : już mnie nie kochasz, jestem Ci obojętny, trudno będę sam cierpiał. Od tego już tylko jeden krok, by zarzucić Bogu, że jest zły i niemiłosierny.
I na koniec „Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni” Wielkie nieba, cóż dodać. Bądźcie dla siebie dobrzy!