Mizerny pokarm

                                                      

 

            Od góry Hor szli w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom ; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi:” Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny”. Zesłał więc Jahwe na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc:” Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Jahwe i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Jahwe, aby oddalił od nas węże”. I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Jahwe do Mojżesza:” Sporządź węża i umieść go na wysokim palu ; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu”       (Lb 21, 4 – 8)

 

Uprzykrzyło im się jedzenie mizerne. Jasne! W Egipcie siedzieli nad garnkami pełnymi mięsiwa, a tu Mojżesz chce ich przerobić na wegetarian, no to „huzia na Józia”. Szybko zapomnieli kim, a właściwie czym, byli w Egipcie. Szybko zapomnieli, że to Pan mocną ręką wyprowadził ich z domu niewoli, na ich własne zresztą życzenie. Byli świadkami niesłychanych cudów, ale mięsa akurat nie było. No to może wrócić do Egiptu?

Wielkość i świętość Biblii polega na tym, że przekazuje nam relację między Bogiem a człowiekiem, ale także na tym, że po tysiącach lat możemy w tych słowach Pisma św. zobaczyć się jak w lustrze i zrozumieć, co te słowa mówią także nam.

            No to mamy biedę, bo my także bardzo często uważamy, że nasze jedzonko jest… mizerne. To zapewne z tego powodu miliony ton jedzenia lądują na naszych śmietnikach. To z tego mizernego karmienia nie mamy siły podzielić się jedzeniem z tymi, dla których byłoby ono błogosławieństwem. Można przeznaczyć  raz na miesiąc choćby równowartość paczki papierosów czy tabliczki czekolady, by wspomóc polskie siostry misjonarki prowadzące ośrodki misyjne w których ratują dzieci od głodu i chorób. Nawet dobry pomysł, tylko jak się zbliżamy do takiej czy innej skarbonki, to ogarnia nas taka słabość, z tego mizernego jedzenia oczywiście, że nie mamy siły włożyć ręki do kieszeni. Kolejną, jakże przykrą konsekwencją naszego mizernego jedzenia, są zwały tłuszczu na naszym ciele (w głowie też!) Niestety specyfiki odchudzające i różne cudowne diety też są kosztowne. Prawdziwie powinniśmy użalić się nad sobą.

Reakcją Boga na tęsknotę Jego ludu wybranego za porządnym odżywieniem, było zesłanie jadowitych węży. Dopiero piekący jad z ich sympatycznych mordek przyniósł ludowi otrzeźwienie. Oczywiście to żadna aluzja do nas, u nas przecież żadnych jadowitych węży nie ma. Śmiało więc możemy żalić się nie tylko na „mizerne” pożywienie, ale w ogóle na nasz los. My niewolnikami konsumpcji? Ależ skąd!

Bóg przez Mojżesza okazuje miłosierdzie ludowi, czyli każdemu z nas. Każdy kto zostanie ukąszony, ale zatrzyma wzrok na miedzianym wężu – będzie żył! Węże dalej będą kąsały, może dlatego aby i oni pamiętali, i my też, że los człowieka to coś znacznie więcej niż pełna micha.

Jakimś śladem tej historii są słowa wielkopostnej pieśni:” Każde spojrzenie na Krzyż, niech niepokojem zagości”. Reszta powinna być konsekwencją tego niepokoju. Bóg tak jak wywyższył miedzianego węża, tak też wywyższył na drzewie Krzyża Swojego Syna. Każde szczere spojrzenie na Krzyż niesie nadzieję na uzdrowienie.

 

Miejcie się na pieczy!

 

                                                

„A miejcie się na pieczy, aby kiedy nie były obciążone serca wasze obżarstwem i opilstwem, i staraniem tego żywota: ażeby na was z trzaskiem on dzień nie przypadł. „ (Łk 21, 34)

 

Mocno powiedziane. Tym razem autor tłumaczenia nie dał się zwieść swoistej religijnej poprawności i obżarstwo przetłumaczył jako obżarstwo. W zestawie siedmiu grzechów głównych mamy bowiem „ nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu” Tu na szczęście jest obżarstwo i opilstwo.  Rani to trochę nasz komfort psychiczny, ale tak to trzeba nazwać.

Dawno już wielu z nas przestało jeść i pić. Zamiast tego żremy i opijamy się. Potem sięgamy po tabletki, by ulżyć obolałemu żołądkowi i … żremy dalej. Wielu umiera z głodu albo cierpi głód .My gorliwi chrześcijanie pasjonujemy się kolejnymi odchudzającymi dietami, a tymczasem wystarczyłoby przestać żreć. Żrąc, pijąc i zajmując się wyłącznie doczesnością, zapominamy, że nie jesteśmy trzodą tuczną, ale istotami obdarzonymi życiem wiecznym.

A dnia ani godziny przejścia do tej wieczności  nie znamy, św. Łukasz nie dba o nasze dobre samopoczucie i mówi, że ten dzień  może przyjść „z trzaskiem”.

Rozleniwieni wszelakim obżarstwem, z głową zaczadzoną oparami alkoholu, myśląc jedynie o tym, co jeszcze mogę kupić, snadnie możemy przeoczyć to, co najważniejsze, i przed tym ostrzega nas Jezus. Nikt, rzecz jasna, nie będzie przeliczał naszego człowieczeństwa na kilogramy wagi i litry wypitego alkoholu.

 Bywa, że chudy bardziej  zachłanny od grubego, a żebrak bardziej zajęty doczesnością, niż ten, kto pomnaża swój majątek. Przestroga, której udziela  nam Jezus, dotyczy wszystkich po równo.       

 

 

 

 

 

„Mądrość skarb najcenniejszy”

 

 

 „ Przeniosłem ją nad berła i trony i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa. Nie porównywałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej ma wartość błota” (Mdr 7, 8-9)

 

Złoto – garść piasku, srebro – ma wartość błota. Nieźle powiedziane! Ilu z nas odważyłoby się tak stwierdzić ? A jednak wbrew światu, który w obłędnym widzie bierze udział ” w wyścigu szczurów” po bogactwo, sławę i zaszczyty, są ludzie, którzy całym swoim życiem służą mądrości. Służą temu także, co z mądrością nieodmiennie się kojarzy czyli prawdzie, godności i dobroci.

Głupi bowiem prawdy nie ceni, godność ma za nic, a na słowo „dobroć” pogardliwie wzrusza ramionami. Ilu jest takich ludzi, którzy mogąc zrobić „kasę” dla siebie, robią ją dla innych, ilu takich, o których mówimy, że nie trzymają się ich pieniądze, bo natychmiast przekażą je potrzebującym. Wiemy, że tacy są. Łączy ich to, że złoto to dla nich garść piasku.  Wybierają mądrość, która opromienia ich życie i życie tych, których spotkają na swojej drodze.

Ma w nas upodobanie

                                              

„Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2, 14)

Te słowa odnoszą się do każdego z nas. Jesteśmy słabi, źli, kłamliwi, bywa, że okropnie głupi, a Bóg  i tak ma w nas upodobanie. Zna nas na wskroś, zna nasze grzechy, o których nawet my sami nie chcemy wiedzieć , i ma w nas upodobanie. Gdy zagubimy się – idzie nas szukać, gdy odejdziemy – wypatruje nas, gdy błądzimy – staje się naszą Drogą. Ma w nas upodobanie.

 Naszymi grzechami staramy się Go zniechęcić do nas – na próżno. On wciąż ma w nas upodobanie.

Cała Boża pedagogika, to nie zakazy i nakazy jakie pan daje niewolnikowi .To tylko ukazanie jak może być piękne życie bez grzechu, jak dobrze być blisko Ojca, który ma w nas upodobanie.

 

Łazarz, Marta i Jezus

                                             

 

 

„Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość :”Panie , oto choruje ten, którego Ty kochasz […] A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. […] Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. […] Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu napotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa :”Panie gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga.” Rzekł do niej Jezus : :”Brat twój zmartwychwstanie”. Rzekła Marta do Niego :”Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”. Rzekło niej Jezus :”Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to ?” Odpowiedziała Mu :”Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”  ( J11,1-4 ;17;20-27”)

 

 

Kiedyś Marta zapytała z żalem Chrystusa : -„ Panie, czy jest Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Wiemy, co Jezus  odpowiedział Marcie. Nie wiemy, co pomyślała Marta. Pewnie zrozumiała napomnienie Jezusa, ale może też gdzieś w głębi serca pozostał jakiś okruch żalu, choć przecież bardzo miłowała Nauczyciela.

Przyszedł czas, że zachorował Łazarz, ciężko zachorował. Marta, doświadczona kobieta, niejedną chorobę widziała,  wiedziała, że tej choroby Łazarz sam nie przezwycięży. Dlatego razem z Marią posłały do Jezusa wiadomość :”Panie oto choruje ten, którego Ty kochasz”. Więcej mówić nie było potrzeby. Były pewne, że Jezus, który otwierał oczy ślepcom i uzdrawiał trędowatych, dotknie swoją ręką Łazarza, a on wstanie z łoża.

Chrystus jednak odebrawszy wiadomość, czeka jeszcze dwa dni, wiemy dlaczego, ale Marta nie wie. Między domowymi zajęciami, a doglądaniem chorego brata, wypatruje czy nie nadchodzi ich Mistrz. Wie, że już powinien przyjść. Nie doczekała się Marta i Maria. Łazarz znalazł mieszkanie w grobie. Kiedy Jezus wreszcie nadchodzi, wybiega Mu naprzeciw Marta:

 ”Panie gdybyś tu był…”, no właśnie, gdybyś tu był, ale nie było Ciebie, tak czekałam, wyglądałam, liczyłam czas potrzebny na przyjście do nas.

 Marto czy wierzysz we Mnie ? Nieważne, że Mnie tu nie było, czy wierzysz we Mnie? – Tak  Panie, ja wciąż wierzę w Ciebie, chociaż tak po ludzku jest mi żal. Tak nie traktuje się przyjaciół. Przekazałam Ci przecież wyraźnie, że Łazarz jest chory, a Ty przychodzisz gdy on, wybacz, ale już cuchnie. Nie rozumiem tego, jestem prostą kobietą, ale ja wiem, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego, ja wciąż wierzę w Ciebie.

Marto, Marto, jak bardzo nam po tylu wiekach od tamtego zdarzenia potrzebna twoja trudna wiara. Jakże potrzebna, kiedy niebo w płomieniach, a mrok w duszy, na krawędzi bólu i rozpaczy.

Matka kochała, pieściła synaczka, tyle trudu włożyła w leczenie, nasłuchiwała po nocach, czy jego małe serce bije. Jak wiele miała miłości i nadziei. I przyszedł dzień, kiedy to wszystko na nic, kiedy trzeba było oddać go ziemi. Otchłań bólu, którego nikt na całej ziemi nie pojmie.

Marto przy grobie umiłowanego brata módl się za matką, której serce stężało od cierpienia, módl się za nami małej wiary.

Lew jedzący słomę

                                                       

 

„Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą, ciele i lew paść się będą społem i mały chłopiec będzie je poganiał. Krowa i niedźwiedzica przestawać będą przyjaźnie, młode ich razem będą legały. Lew też jak wół będzie jadał słomę. Niemowlę igrać będzie na norze kobry, dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii”.  (Iż 11, 6-8)

 

            Trudno nie uśmiechnąć się czytając jak to wilk z barankiem, czule przytuleni do siebie, będą zasypiać w takt chrupanej przez lwa słomy. Słusznie jednak można mniemać, że prorokowi niekoniecznie chodziło o rozbawianie nas miłymi bajkami. Prorok Izajasz pokazał nam wszystkim odmieniony świat, odmieniony radykalnie w którym dobro będzie czymś zwyczajnym, a zła nikt nie będzie czynił. Dobro tak zwyczajne, że stado lwów skubiące zieloną trawę nie będzie niczym nadzwyczajnym. W końcu co to za różnica czy trawę skubie krowa czy lew? Ktoś rzeknie, że wizja tak samo miła jak i, oględnie mówiąc, odległa. Czyżby?

Zakonnik w obozie koncentracyjnym oddaje swoje życie za nieznanego mu współwięźnia, nie wie czy on dobry czy nie, wierzący czy ateista? Czyni to tak zwyczajnie jakby miał iść nie do celi śmierci, ale do innej pracy. Zakonnica zbiera z ulicy zawszonych i śmierdzących odchodami nędzarzy, myje ich i karmi. Świecki człowiek co roku zbiera pieniądze na sprzęt medyczny ratujący życie dzieciaków. Pobożni chrześcijanie wylewają na niego wiadra pomyj, niewierzący (a skąd do jasnej cholery wiedzą co ma w duszy?) a czyni dobro, ekskomunikować go, na wszelki wypadek oczywiście.

W Keni muzułmańscy pasażerowie autobusu zaatakowanego przez fanatyków islamskich nie pozwolili skrzywdzić pasażerów chrześcijańskich:” Zostawcie ich albo zabijcie nas wszystkich” – powiedzieli, skłaniając napastników do rejterady. To tylko parę przykładów, a ilu jest takich bezimiennych bohaterów?

Gdyby jakieś Zoo pochwaliło się, że ma lwa, który żre słomę, ustawiałyby się kilometrowe kolejki by to zobaczyć. A przecież nawet całe stado takich sympatycznych kociaków, to jest „mały pikuś” wobec tych, którzy na serio potraktowali osiem błogosławieństw Jezusa.

Kiedy naszego bliźniego obejmiemy z miłością w jego opuszczeniu duchowym i materialnym, wtedy wizja Izajasza staje się realna już tu i teraz, już tu i teraz „ciele i lew paść się będą społem i mały chłopiec będzie je poganiał”

Którzy gnębicie ubogiego

                                            

 

 

„Słuchajcie tego wy, którzy gnębicie ubogiego i bezrolnego pozostawiacie bez pracy, którzy mówicie:” Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże ? Kiedyż szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz ? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować za srebro biednego, a ubogiego za parę sandałów i plewy pszeniczne będziemy sprzedawać. Przysiągł Jahwe na dumę Jakuba:” Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków”. (Am 8,4-7)

 

Słowa  proroka Amosa, powiedziane  tysiące lat temu, porażają swoją aktualnością. Niewielka korekta nazewnictwa i mamy nasz XXI wiek. Za biedą i nędzą jednych stoi nieposkromiona chciwość i bogactwo drugich. O sprzedawaniu plew pszenicznych nawet szkoda mówić, gorzej bo niejeden z nas do cna ogłupiony , bierze je za ziarno.