Modlitwa we mnie.

                                                       

 

O modlitwie łatwo mówić, niezbyt trudno o niej pisać, ale jak ją przeżywać w swoim sercu i umyśle? Jestem z tego pokolenia dla którego modlitwa równała się z odmawianiem pacierza, najlepiej rano i wieczorem. Z zaniedbania pacierza trzeba było się spowiadać, bo to grzech nie odmówić „paciorka”. W jakiejś mierze to mi zostało, choć staram się myśleć nad każdym zdaniem tak wypowiadanej modlitwy. Z pewnością jest to pewne minimum, ale od wielu lat tęsknię za tym, aby to była raczej relacja, dialog z Nim, niż nawet z rozmysłem wypowiadane słowa pięknych zresztą modlitw. A już marzeniem jest taka relacja z Bogiem jaką przedstawił R. Brandstaetter w „ Jezusie z Nazaretu”. Dla pobożnego Żyda cały dzień ze swoimi zajęciami, troskami i radościami był spotkaniem z niezgłębionym, a jednocześnie bliskim Bogiem. Jakiś ślad takiej postawy znajdujemy też w niezapomnianym „Skrzypku na dachu”.

Jak to urzeczywistniam w swoim życiu? Ano staram się dostrzec te znaki sacrum, które spotykam codziennie na swojej drodze. Znak Krzyża przed uruchomieniem samochodu i takowy gdy wsiadam do pociągu. Krzyżyk na czole moich dorosłych dzieci gdy wracają do swoich domów i prośba do Anioła Stróża by ich strzegł. „Jezu ufam Tobie” gdy przechodzę obok Krzyża, a przed kapliczką „Maryjo módl się za nami”. Ale mam też radość ze spotkania z Nim, gdy uda mi się uczynić nawet jakiś dobry drobiazg mojemu bliźniemu. Dziękuję Miłosiernemu za to, że strzeże dróg moich i moich bliskich. O czym jeszcze marzę? Na pewno nie o tym abym miał więcej czasu na modlitwę, bo mam go wielkie mnóstwo. Ten niby brak czasu na modlitwę jest wyjątkowo żenującym wytłumaczeniem braku tejże. Nieraz żartuję aby codziennej modlitwie nadać rangę… mycia zębów i wtedy zawsze znajdziemy na nią czas. Tak sobie tęsknię, aby każdego dnia choć na chwilę „zamknąć się w swojej izdebce”, tak jak radzi Jezus, a potem patrzeć na Jego wizerunek i wiedzieć, że ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie. Do tego potrzeba nie tyle czasu ile chęci, woli, pewnie też łaski, a może jej przede wszystkim. Przymnóż tej łaski Jezu!