Czytając fragmenty książki „Testament”, lektura „Roku 1984″ Orwella, może wydawać się powiastką na dobranoc. Kiedy w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, pierwszy raz czytałem „Rok 1984”, wydawał mi się groźną acz daleką i nieco fantastyczną wizją przyszłości. Zapewne nikt nie przypuszczał, jak szybko stanie się codzienną rzeczywistością. Pewnie, czas płynie, technika rozwija się w oszałamiającym tempie, to i anturaż się zmienił. Z niepokojem i lekkim przynajmniej dreszczykiem czytaliśmy o orwellowskiej policji myśli, a dziś z własnej woli „nosimy” ją w kieszeni lub torebce. Jakby tego było mało, to ciągle domagamy się aby była ona coraz sprawniejsza i gotowi jesteśmy płacić za to spore pieniądze. Zaiste Orwell przewraca się w grobie. Perwersja? Ależ skąd! To takie przecież wygodne, przyjemne i sympatycznie nas uzależniające niczym, a właściwie tak samo jak narkotyk. A ministerstwo Prawdy, to przy dzisiejszej medialnej machinie, mały pikuś.
Kiedyś główna gazeta komunistycznej propagandy miała „wytłuszczony” podtytuł „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się”. Proletariusze jednak wykazali mały entuzjazm do łączenia i rozłączyli się, a system diabli wzięli. Dziś wiele mediów wyznaje inne hasło:” Populiści wszystkich krajów, łączcie się”. W odróżnieniu od poprzedniego, to zostało przyjęte z wielkim entuzjazmem. Rzesza ludzi „kupuje je”, a w czasie wyborów radośnie głosuje na populistów. Podstawowy problem z populistami polega na tym, że oni kłamią, ale ich kłamstwo, wbrew temu co mówi ludowa mądrość, że kłamstwo ma krótkie nogi – ma długie nogi.
Populiści wszelkiej maści i narodowości ogłaszają wszem i wobec, że odkryli wbrew prawom fizyki” perpetuum mobile”. Trzeba im tylko uwierzyć, a przynajmniej nie przeszkadzać, a wkrótce zbudują raj na ziemi, czy jak kto woli, nowy wspaniały świat. Że do tej pory nikomu się to nie udało? Nie szkodzi, widocznie za mało kochali swój kraj, który w efekcie zostawili w ruinie. Brakło im odpowiedniej wizji, chęci, a nade wszystko przekonania, że cel uświęca środki. Ale to wszystko da się naprawić. Nie wierzcie drodzy obywatele, że nie ma pieniędzy, one są, tylko trzeba umieć je wydawać. Lud, jak wiadomo od czasów starożytnych, pragnie chleba i igrzysk. Lud chce wieść życie proste, bez zmartwień, bez pytania o przyszłość. Nie chce się stresować ciągłymi wyborami. Lud, czyli wielu z nas, wybiera według zasady – raz, a dobrze. Stąd do dziś niektórzy wierzą w płaską ziemię, ufoludków, a nie wierzą w globalne ocieplenie. Chemistralsi wierzą, że w smugach kondensacyjnych samolotów są rozpylane środki przeciw płodności, ale nigdy ich, znaczy się tych specjalnych samolotów, nie zauważono nad Izraelem. Antyszczepionkowcy są przekonani, że dzieciom podaje się rtęć z wycofanych termometrów rtęciowych, tak aby koncerny farmaceutyczne mogły te dzieci później leczyć za niemałe pieniądze. Niektórzy wierzą również w…, no dobra nie piszę felietonu politycznego, to nie napiszę w co wierzą, ale jak ktoś czyta moje artykuły, to się domyśli.
Z tym chlebem, który to chleb mają rozdawać populiści, może być kłopot, ale igrzyska – czemu nie. Formuła tych znanych ze starożytności się wyczerpała, na nie trzeba było mieć sporo kasy. Te lwy, tygrysy, gladiatorzy, to wszystko kosztuje. A przecież dziś nawet zwyczajny cyrk powoduje protesty tych wegetarian, cyklistów i całego tego zielonego tałatajstwa. Kochany Franciszek wprawdzie ich gorąco popiera, ale on nie rozumie, zresztą nie tylko tego, że ziemię trzeba czynić sobie poddaną. Nic to, wyślemy do Watykanu delegację myśliwych i drwali, a oni przedstawią Franciszkowi nową wykładnię teologiczną interesującego nas cytatu z Biblii i wręczą mu odznakę honorowego łowczego z zieloną czapeczką i piórkiem ptaszka ustrzelonego w ramach czynienia sobie ziemi poddanej.
Byłoby jednak błędem sądzić, że dziś igrzysk nie da się zorganizować. Główny bohater „Psów” Pasikowskiego mówi do przewodniczącego komisji weryfikacyjnej:” Czasy się zmieniają, ale pan jest zawsze w komisjach”, czasy więc się zmieniają, ale w odróżnieniu od pana przewodniczącego, igrzyska też muszą się zmieniać. Co więcej przy odpowiedniej inwencji i logistyce takie igrzyska są praktycznie bezpłatne. Wystarczy „rzucić” nośne, „zapładniające” hasło i już znaczna część społeczeństwa radośnie bije brawo i na dodatek czuje się wspólnotą. Dla populistów to jest gwiazdka z nieba, dar losu, czy jak niektórzy mówią „dar nieba”, oczywiście taki „dar nieba” przysługuje tylko wybranym. Z wrodzonej skromności przyznaję, że owego daru nie otrzymałem i nie zostałem zaliczony do wspomnianej wspólnoty.
W roku 2015 wierzącemu narodowi rzucono na pożarcie, znaczy się do refleksji, temat do rozmyślania pt. uchodźcy. Emocje sięgnęły zenitu. Pewien bardzo ważny i pobożny polityk, któremu nie starczało „do pierwszego”, postanowił, że komu innemu będzie głosił „Dobrą Nowinę”, a komu innemu „Dobrą zmianę”. Uchodźcom postanowił, wprawdzie w wielkim zatroskaniu nieustannie malującym się na jego twarzy, głosić „Dobrą zmianę”. Po prostu mieli pecha – to się zdarza i nie ma co wylewać łez, jeżeli już to krokodyle.
Barbarzyńcy nadciągają – to był przekaz dnia, od którego mnóstwo chrześcijan rozpoczynało poranną modlitwę. Barbarzyńcy będą zabijać, a już na pewno gwałcić nasze kobiety. Odszczepieńcy od prawdziwej wiary nieśmiało zauważali, że niemal sto procent zabójstw i gwałtów dokonują osobnicy, którzy w paszporcie mają obywatelstwo polskie, a w kościele parafialnym metrykę Chrztu św. Istnieje jednak domniemanie, że Polak – katolik jest od czasu Mieszka I, organicznie niezdolny do takich czynów i to wroga propaganda „ulicy i zagranicy”. Barbarzyńcy mieli także likwidować nasze kościoły, choć można przypuszczać, że zlikwidują się one same, jak zabraknie wiernych.
Igrzyska, jak to igrzyska, znudzą się lwy i tygrysy, to na arenę trzeba wpuścić inne potwory. Ludzie uwielbiają się bać, nawet tacy dżentelmeni , którzy z nudów liczą kraty w oknach, szczerze boją się o swoje i nie tylko, dzieci, co serio wskazuje, że jest i powinna być dla nich nadzieja. Spece od inżynierii społecznej ruszyli głową (?) i wymyślili potwora Gender (zainteresowanych odsyłam w ramach kryptoreklamy, do mojego wpisu „Baśń o potworze Gender), dodali seksualizację żłobków i przedszkoli, a na deser LGBT. „Ciapaci” gwałcili, zabijali i likwidowali święty Kościół Powszechny, ci mają zamiar robić dzienny desant wszędzie tam, gdzie pojawią się nasze pociechy czyli jedna wielka tęcza nad katolickim państwem narodu polskiego. Lud się ucieszył, wprawdzie służba zdrowia w stanie zapaści, w edukacji zamęt ( wolałbym użyć innego słowa, ale to jest katolicki portal), a igrzyska w pełni. Ludzie się nie nudzą, znowu jest o czym rozmawiać i o czym się kłócić przy rodzinnym stole. A przede wszystkim jest nowy obiekt nienawiści i nowy produkt uboczny „Divide et impera” .
Populiści wszakże nie są głupi. Wiedzą, że po przekroczeniu masy krytycznej, lud zacznie się rozglądać za wszelkiego rodzaju chlebem i wtedy ich los wkroczy w fazę mniej komfortową. Dlatego tylko udają, że oni jedzą jak lud, odpoczywają jak lud i najważniejsze, że czują tak jak lud, którym tak naprawdę gardzą i radzą mu, żeby za…….., znaczy się pracował za miskę ryżu.
W czasach PRL-u był taki zabawny dowcip: „Pani na lekcji pyta się, czy ktoś zna jakiś patriotyczny wierszyk. Wstaje Jasiu i recytuje: Była sobie kotka patriotka, urodziła kociąt pięć – cztery partyjne, a jedno nie. Zachwycona pani za tydzień w czasie wizytacji, prosi Jasia o powtórzenie wierszyka. Jasiu wstaje i recytuje: Była sobie kotka patriotka, urodziła kociąt pięć, jedno partyjne, a cztery nie. Ależ Jasiu – protestuje nauczycielka, tydzień temu mówiłeś, że cztery były partyjne. Tak proszę pani, ale one już przejrzały na oczy.”
Nie ulega wątpliwości, że lud prędzej czy później też przejrzy na oczy i wtedy zobaczy faktycznie naszą Ojczyznę w ruinie i rad nierad będzie musiał wziąć się za pracę. Igrzyska wprawdzie rzecz fajna, ale jeść trzeba, tego nawet populiści nie zmienią.