Smutne konsekwencje

                                          

 

Media doniosły, że policja musiała ochraniać kościół w którym „słowo Boże” głosił hierarcha znany ze swoich oryginalnych (to określenie nie jest komplementem) poglądów na zagrożenia jakie mają czyhać na wiarę i Kościół w Polsce i na świecie. Ludzie zgromadzili się przed kościołem aby protestować i wyrazić swoje oburzenie postawą hierarchy, którego słowa według bardzo wielu katolików uznawane są za niezgodne z duchem Ewangelii. Czy zdecydowałbym się na taką formę protestu? Chyba jednak nie, chociaż czuję to samo co oni. Może także dlatego, że doskonale pamiętam, jak to ludzie stawali naprzeciw milicji tzw. obywatelskiej, by bronić przed nią kościoła. Może ja „jestem za, a nawet przeciw”, ale ja tych ludzi rozumiem i popieram z jednego ważnego powodu. Gdy nie ma możliwości dialogu z taką czy inną władzą, która to możliwość jest świętym prawem każdego człowieka, każdego obywatela, zostaje „dialog” ulicy. Moim zdaniem lepszy taki dialog niż obojętność.

Państwo demokratyczne organizuje, lepiej czy gorzej, przestrzeń debaty i to z różnymi środowiskami, uważając to za wartość, którą trudno przecenić. Kościół w Polsce uważa, „od góry do dołu”, że taki dialog jest niepotrzebny. Dlaczego? Niestety wyczerpującej odpowiedzi nie znamy, bo to jest najpilniej strzeżona tajemnica naszego Kościoła. Wielu wybitnych ludzi wiary, także tych, którzy są duchownymi, od lat o ten dialog apeluje i prosi. Prosi bezskutecznie, bo nasi duchowni usytuowani na szczycie wieży z kości słoniowej, święcie przekonani o swej wszechstronnej mądrości, a jeszcze bardziej świętości, udzielają zainteresowanym jednej „odpowiedzi”. To odpowiedź bardzo treściwa, rzec można bardzo skondensowana, składająca się z trzech zaledwie wyrazów i jednego przecinka – nie, bo nie, a co ponadto jest złe. Moc tej odpowiedzi jest zaiste porażająca. Kryje się za nią przekonanie, że wroga można, a nawet trzeba, zwalczać, wyzywać i gromić, ale dialogowanie jest niepotrzebne, bo „sąd, sądem, ale racja musi być po naszej stronie”. Słowo wróg należy wziąć w cudzysłów, co nie zmienia faktu, że wrogów to ci u nas zawsze był dostatek. Dla niepoznaki wrogowie ci mówią, że są chrześcijanami i uczestnikami Kościoła katolickiego, ale to taki sprytny kamuflaż, tak naprawdę ich celem jest rozwalenie tegoż Kościoła. Z pewną taką przykrością, przyznaję, że dotyczy to także mnie. Przy takim założeniu milczenie biskupów, a szczególnie ich, wydaje się ze wszech miar uzasadnione. Nawet jeśli ten brak dialogu z wiernymi uznać za winę, to niewątpliwie jest to „wina błogosławiona”. Mała dygresja na temat przykrości. Kuria gdańska stwierdziła, że kobietę, którą straszliwie skrzywdził ksiądz tej diecezji, spotkała „przykrość”. To jest kurialna wrażliwość! Ja bym wprawdzie nazwał to nieco inaczej, ale nie lubię tych kropek po pierwszej literze powszechnie znanego wyrazu.

Nie jestem specjalistą od nauk ścisłych i jest to nad wyraz łagodne określenie, ale gdzieś zadomowiła się w mojej powoli siwiejącej głowie zasada dynamiki Newtona mówiąca o akcji i reakcji. Tę reakcję widać jak na dłoni – pustoszeją kościoły, duża, coraz większa liczba młodych ludzi, bierze „rozwód” z Kościołem, nawet ci, którzy deklaratywnie przyznają się do wiary, kompletnie nie przejmują się naukami i wskazaniami tegoż Kościoła. Listy, zwane przez ich autorów, pasterskimi, jeżeli już mają je okazję usłyszeć, to traktują jak przesłanie z odległej w czasie innej planety. Na tyle palących problemów tego świata i Polski w szczególności, problemów także etycznych, słyszymy od kilku lat jeden przekaz: gender, LGBT, liberalizm, bezbożny zachód, a ostatnio także ekologizm. Biskupi, litości! Wy chcecie tym dotrzeć do ludzi, do ludzi młodych w szczególności? Przecież oni słuchając tego dostają wytrzeszczu oczu, a właściwie uszu, chociaż nie wiem jak taki wytrzeszcz uszu wygląda.

Wiara wszakże w naszym narodzie w zgodnym przekonaniu wielu duchownych ma się dobrze, najlepiej mówić – wiara naszych ojców, dziadów i pradziadów, to tak dostojnie brzmi. Wiem, że ten dowcip, który opowiem, ma dłuższą brodę niż moja, ale nie mogę się powstrzymać, by go nie opowiedzieć, może jak raz ktoś go nie zna. Oto i on: W samochodzie, którym jadą siostry zakonne, skończyła się benzyna, stacja niedaleko, ale siostry nie miały kanistra, wzięły więc nocnik i nalały benzyny. Po przyjściu, otworzyły wlew baku i leją benzynę. Dokładnie w tym samym czasie ich samochód mija pojazd z zachodnimi hierarchami. Patrzą na to, co robią zakonnice i jeden z nich z stwierdza:” Zaprawdę wielka jest wiara w tym narodzie”. Dowcip, jak dowcip, może nie bardzo elegancki, ale warto nad tą „wielką wiarą” naszego narodu się zadumać. „ – Jedźmy, nikt nie woła”

Cytowałem już na tych łamach moją ulubioną kwestię z „Pana Tadeusza”:” Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń siędzie, Ja z synowcem na czele, i? – jakoś to będzie!” Usilnie przekonywałem, że jakoś nie będzie, ale zmieniłem zdanie i dziś uważam, że jednak jakoś będzie. Zabraknie kapłanów? No to sprowadzimy ”murzynków”, wprawdzie pewien zakonnik (?) słynący ze złotych „myśli”, wyrażał obawy czy aby oni się myją, skoro mają taką czarną skórę, ale to żaden problem. Wyszoruje się mydłem takiego księdza i dobrze będzie. Zabraknie uczniów na szkolnej katechezie? Jaki problem, pogada się z prezesem zjednoczonej prawicy, znaczy się z ministrem edukacji i religia będzie obowiązkowa, a ponadto obowiązkowe uczestnictwo we Mszy św., a bez chrztu nie przyjmą do żłobka i przedszkola. Aż dziw, że na to ostatnie jeszcze nikt nie wpadł. Świnią nie jestem więc nie zgłoszę tego pomysłu do urzędu patentowego, ale jakby jakaś „wziątka” się przytrafiła, to protestował nie będę. A może jakąś rechrystianizację urządzić? Unia na nas się „wypięła”, odnośnie nawracania, ale wiadomo, kto w niej rządzi. Tematu rozwijał nie będę, bo dotacje unijne, znaczy się pieniądze, nie śmierdzą, a brać od tych pogan, to nie grzech.

A gdyby tak uznać, że tereny misyjne są u nas? Wszak zaraza (nie mylić z koronawirusem) rozlewa się po całym kraju. Na szczęście są regiony, gdzie pobożni i prawdziwi chrześcijanie z certyfikatem wydanym (nie za darmo rzecz jasna) przez pewne imperium medialne, ogłaszają strefy wolne od tej, bądźmy odważni, tęczowej zarazy. Tak trzymać! Mam jeszcze inne pomysły, ale jak to mówią – nie chcę się ze wszystkich „wyprztykać” od razu.

No i znowu złośliwie, ale czy po mnie można się czegoś dobrego spodziewać? Wprawdzie za dobro nie wsadzają do więzienia, jak przytomnie zauważył pewien ministerialny sędzia, ale wolę nie ryzykować. Mam tylko jedną wcale nie złośliwą uwagę – a co będzie, jak za jakiś czas okaże się, że Polska będzie strefą wolną od Kościoła?

 

 

2 komentarze do “Smutne konsekwencje”

  1. Najpierw cytat: „(…)nie widzę sensu dialogu w wyniku, którego wspólnie ustalimy, że ziemia nie jest płaska, tylko pół okrągła. Zapewne taki kompromis moglibyśmy wspólnie osiągnąć, tylko powtarzam – jaki tego sens? Myśl ogólna jest taka, że trzeba się pogodzić z tym, że jesteśmy różni, na swoim blogu przedstawiam swoje poglądy, nie ma obowiązku z nimi się zgadzać. Jeżeli podejmę dialog (a podejmuję), to na warunkach, które przedstawiłem w artykule, nie sądzę, aby te warunki były tylko moim wymysłem i moją mentorską pychą, ale nie będę zdziwiony, jak ktoś mi to zarzuci’.
    To cytat z odpowiedzi na jeden z komentarzy do tekstu o dialogu z 29 styczni b.r. Autorem cytatu jest Pan Rafał.
    Jak to jest Panie Rafale, od innych wymaga Pan gotowości do dialogu ( i to bezwarunkowej gotowości) ale sam nie jest Pan jak widać do tego zdolny. Jak to się nazywa, przepraszam może mi Pan podpowie, hipokryzja? Obłuda?
    Proszę bardzo, Pan Rafał podejmie dialog ( ewentualnie!) ale NA SWOICH WARUNKACH. Jak widać mierzy Pan siebie i episkopat różną miarą. Nic o takiej postawie nie ma w Ewangelii.
    Kolejny cytat „Wiara wszakże w naszym narodzie w zgodnym przekonaniu wielu duchownych ma się dobrze”. Skąd Pan może wiedzieć, że to przekonanie jest „zgodne” i tu u „wielu duchownych”.
    Rozmawiał Pan z nimi? Z jak wieloma duchownymi Pan rozmawiał , że pozwala Pan sobie na takie uogólnienie?
    Na temat kryzysu wiary i laicyzacji które są w ofensywie szczególnie w społeczeństwach tzw. cywilizacji zachodniej ( do której powoli zaczynamy się zaliczać) napisano już wiele , i nie ma tu chyba miejsca aby temat rozwijać. Być może jest w tym jakiś Boży zamysł, skoro Chrystus obiecał że bramy piekielne niż zmogą Kościoła Świętego.
    Na pułapie najniższym tzn. dotyczącym każdego z nas są różne drogi dzięki którym możemy próbować się temu przeciwstawić. Jedną z dróg jest „zaczęcie od siebie”, tj. próba spojrzenia w głąb swej duszy i umysłu i zastanowienie się , co ja mogę zrobić ze sobą , ze swoją wiarą. W jaki sposób mogę dać świadectwo, nawet jeżeli jestem ( a jestem) osobą słabą i grzeszną.
    Inna droga polega na przeświadczeniu, że JA jestem ok. a winni są inni, w szczególności hierarchia kościelna która jak wiadomo, nie robi nic aby….itd,itd.
    To JA widać w Pana tekstach bardzo wyraźnie, to jest to JA które w dziejach ludzkości zawsze istniało, a w szczególności zaczęło wychodzić na plan pierwszy od czasów Oświecenia. To właśnie Oświecenie po raz pierwszy tak mocna postawiło na pierwszym miejscu CZŁOWIEKA a nie BOGA.
    Opłakane tego skutki odczuwamy wciąż, i nie zanosi się aby miało być lepiej.
    Tak więc Panie Rafale, żadnej recepty Pan nie ma , jak w większości tekstów oskarża Pan innych ( najchętniej episkopat bo to modne , i tych hierarchów którzy twardo stoją na gruncie najważniejszych prawd wiary – to też modne). Jak zwykle nie może się obyć bez aluzji do partii rządzącej i Ojca Dyrektora. To już chyba fobia. Widocznie nie potrafi Pan inaczej, musi Pan jednak pamiętać – to tylko świadczy o Panu.


    Zadziwia mnie płytkość Pańskich wynurzeń. Ale zadziwia dlatego , że sądząc po biegłości pióra ( klawiatury) i po niektórych Pańskich wcześniejszych tekstach ma Pan wystarczające zaplecze intelektualne. A jednak „…w środku pusto, głuchy domek z kart…”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.