Gdzieś zasłyszana anegdota. Po trudnym, ale przyzwoitym życiu, jakiś człowiek puka do bram nieba, św. Piotr wpuszcza go na niebiańskie podwoje, człowiek idzie i spotyka Boga, przystaje i pyta:” Po co to wszystko?”, mając na myśli swoje życie. Bóg patrzy na niego i zadaje mu pytanie:” Pamiętasz byłeś kiedyś na wczasach? – No tak byłem – odpowiada on – i siedziałeś przy stole z pewną kobietą? – Tak pamiętam – i podałeś jej cukierniczkę – no podałem – no to właśnie dlatego”. To anegdota, ale przypadkowo odkryłem coś podobnego, tyle, że to już nie anegdota, ale realne wydarzenie opowiedziane przez znanego aktora, którego życie, łagodnie mówiąc, było mocno skomplikowane. Pozwalam sobie streścić to co opowiedział:” Jadę sobie samochodem, upał straszny, przy drodze stoi młody człowiek i macha ręką, nie miałem ochoty się zatrzymać, ale pomyślałem, że jak jeszcze tak dłużej postoi, to dostanie udaru słonecznego. Człowiek wsiada, zaczyna się rozmowa i on mówi, że ja go już drugi raz zabieram, no nieprawdopodobne, nic nie pamiętam. I wtedy on mówi, że to było rok temu, wyszedł właśnie z domu dziecka, dostał jakieś niewielkie mieszkanie do remontu i parę groszy na ten remont. Kiedy wtedy wysiadał zapytałem go czy pracuje, okazało się, że pracuje, najpierw na umowę okresową, a teraz zaproponowali mu pracę na etat, ale musi wykonać płatne badania lekarskie, a nie ma pieniędzy. Pytam ile te badania kosztują, odpowiada, że dziewięćdziesiąt złotych, wyjąłem stówę, dałem mu i powiedziałem żeby zrobił te badania a o sprawie zapomniałem. A teraz on opowiada mi, że te badania zrobił, ma pracę i jedzie do dziewczyny stopem, bo całą pensję przeznaczył na zrobienie prawa jazdy. Ma pracę, ma dziewczynę, dorobi się samochodu, jego życie będzie uporządkowane, wystarczyła tylko stówa”
Po przeczytaniu tej pierwszej anegdoty można pomyśleć, że ów dialog z Bogiem, to kiepski niebiański żart, ale tak naprawdę jest to piękna opowieść pokazująca głębię ludzkiej egzystencji. Życzę temu aktorowi z drugiej anegdoty długiego życia, ale tak sobie myślę, że kiedy stanie przed Panem i być może zada Mu pytanie „po co?” to, niewykluczone, że Pan przypomni mu tę historię i odpowie mu:” Właśnie po to”.
W codziennej gonitwie zapominamy, że nie żyjemy tylko dla siebie, św. Paweł powie, że nie żyjemy tylko dla siebie i nie umieramy tylko dla siebie. Wiele lat później urodzony w szesnastym wieku angielski poeta John Donne napisze:” Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie”
Zabieramy na tamten świat naręcza dobrych i złych uczynków, zabieramy także nasze relacje z bliźnimi, których spotkaliśmy w drodze do wieczności. O te relacje z najbliższymi nam osobami staramy się, lepiej lub gorzej, dbać ale to tylko niewielka cząstka. Ile osób spotkaliśmy w swoim życiu – tysiące, dziesiątki tysięcy? Na wielu z nich odciskamy swój ślad, swój trop, często o tym nie wiedząc. Idąc przez świat mijamy tylu ludzi, nie znamy ich imion, nie pamiętamy ich twarzy, ale przez moment, mówiąc nieco pompatycznie, stanowiliśmy niepowtarzalną konstelacje w ludzkim kosmosie. Spotkaliśmy się w dzieciństwie Bożym.
Nieraz powiedzieliśmy jakieś słowo, zdanie, nieraz uśmiechem „okrasiliśmy” nasz gest. Tylko nielicznych zachowujemy w naszej pamięci i opowiadaniach. Jako młodzi ludzie, gdy naszemu koledze coś zginęło, ze śmiechem stwierdzaliśmy, że w przyrodzie nic nie ginie, najwyżej… zmienia właściciela. I to jest prawda, nawet ten życzliwy uśmiech, którym obdarzyliśmy kogoś, nie ginie, on sobie „idzie”. Może jednemu poprawi nastrój, innemu przypomni wiarę w ludzką dobroć, a jeszcze innemu rozjaśni dzień. Któż to wie, albo inaczej – jeden Bóg to wie.
Psalmista w błagalnej modlitwie woła do Boga:” Jeżeli zachowasz pamięć o grzechach, Panie/ Panie, któż się ostoi?” Wierzę, że On wysłucha tej modlitwy i również wierzę, że zachowa pamięć o najmniejszej nawet czułości względem spotkanego bliźniego. A kiedy już staniemy przed Nim, wtedy On wytłumaczy nam „po co?”.
Jeszcze kilka zdań na temat nieco dziwnego może tytułu. Właśnie taki tytuł nosi jedno z opowiadań śląskiego pisarza Gustawa Morcinka. Bohater opowiadania zrezygnował z tego, co mu się należało, na rzecz drugiego człowieka i wtedy poczuł, jak krople złocistego miodu kapią na jego serce. Tego miodu w sercu życzę wszystkim, a szczególnie czytelnikom tego bloga w roku 2021.