„Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje […] Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność ? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać. Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. (Łk.6, 30, 34-35)
„Do tego zaś, który Go zaprosił, rzekł:” Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę” (Łk 14, 12)
No, no, niezły program. Bankowiec, który radę Jezusa wziąłby sobie do serca, „wyleci” z pracy po pierwszym jej dniu. Inne wskazania, w wypadku ich spełnienia, gwarantują, oględnie mówiąc, kłopoty. Ale odwróćmy sugestie Jezusa. Czy pożyczanie tym, którzy nam oddadzą pożyczkę, jest złe ? Czy zapraszanie tych, którzy nas też zaproszą, zasługuje na naganę? Czy rozsądek w uleganiu życzeniom innych, jest czymś niestosownym ? Oczywiście, że nie. Jezus zresztą nie ocenia tego w kategoriach grzechu. O co więc chodzi?
Jesteśmy uczniami Jezusa, mamy wszyscy jednego Ojca w Niebie, jesteśmy braćmi dosłownie, nie w przenośni. Człowiek obok mnie to mój bliźni, mój brat, którego mam kochać tak jak siebie. Jeśli z tego wszystkiego nic nadzwyczajnego dla mnie nie wynika, jeśli to nie organizuje mojego życia i postępowania, to niczym się nie różnię od pogan, czyli tych, którzy Jezusa nie znają. Postępuję tak, jak mi nakazuje korzyść, interes czy handlowe wyczucie.
Ale Jezus nie przyszedł do mnie, by robić ze mną biznes. Przyszedł by powiedzieć mi – kocham ciebie i „idź i czyń podobnie”. Zapraszaj, dawaj, pożyczaj, idź z tymi, którzy ci nie podziękują i nie odwdzięczą się tobie, a będziesz miał nagrodę w Niebie. A kiedy staniesz przed moim Ojcem, Ja powiem Mu twoje imię.
Serdecznie pozdrawiam!
Serdecznie dziękuję. Rafał