„A teraz wy bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby… Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabiliście sprawiedliwego : nie stawia wam oporu” (Jk 5, 1-6)
Zasłyszana niedawno opowieść. Kilku pracowników wykonujących bardzo ciężką pracę, poszło do właściciela firmy z prośbą o podwyżkę mizernej pensji. Ten nawet życzliwie i ze zrozumieniem ich wysłuchał, po czym w geście bezradności rozłożył ręce i stwierdził, że po prostu nie ma środków na zaspokojenie ich żądań. Cóż z pustego jak wiadomo i Salomon nie naleje, a co dopiero zwykły właściciel firmy. Na szczęście mądrości ludowe nie zawsze się sprawdzają, bo po kilku tygodniach właściciel podjechał nowiutką „furą” za milion złotych, wyraźnie dając do zrozumienia, że mądry król mógłby się od niego uczyć.
Właściciel nie był : a/ Żydem b/ masonem c/ przedstawicielem złowrogiej światowej finansjery, był Polakiem z dziada pradziada, ochrzczony, ślub w Kościele. Należy do odłamu katolików „religijny bez przesady”, ale od czasu do czasu chodzi do Kościoła. Nawet gdyby przypadkiem usłyszał wspomniany fragment listu św. Jakuba, pewnie nie skojarzyłby, że to także o nim mowa. Przywykliśmy bowiem, że relacje finansowe między ludźmi nie podlegają ocenie moralnej. Wszak bardzo trendy jest głosić, że światopogląd zostawiamy przed drzwiami firmy czy urzędu. Zwykły tzw. przyzwoity człowiek miałby moralnego kaca gdyby sąsiadowi ukradł nawet niewielką sumę pieniędzy, to że okrada swoich pracowników ze sprawiedliwej zapłaty to właściwie powód do dumy, znaczy dobrze prowadzi interesy.
Czytam bardzo mądre opracowania na temat ekonomii kryzysów, skądinąd napisane przez inteligentnych ludzi, i ogarnia mnie pusty śmiech. Niesłychanie poważnie „odkrywają Amerykę” i z zapałem wyważają dawno otwarte drzwi. Po głębokim namyśle stwierdzają, że przyczyna wyniszczających kryzysów tkwi… w ludzkiej chciwości, w niesprawiedliwym podziale dóbr, w traktowaniu pieniądza jak boga i że kapitalizm bez systemu wartości, nie jest prawdziwym kapitalizmem. Pięknie, tylko to „odkrycie” jest nieco spóźnione.
A wystarczyłoby poczytać Stary i Nowy Testament pod kątem tego, co jest tam napisane o pieniądzu, o bogaczach i o tym do czego prowadzi bicie pokłonów przed bożkiem mamony. List św. Jakuba powinien być lekturą obowiązkową bankowców, menadżerów i właścicieli firm. Może wówczas zrozumieliby, że nie da się zjeść dwóch obiadów i jeździć dwoma samochodami równocześnie, a ich nieuczciwie zdobyte bogactwa prędzej czy później diabli wezmą, a oni staną na Sądzie Bożym tak jak ich matka urodziła.