„I opowiedział im następującą przypowieść:” Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika:” Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je : po co jeszcze ziemie wyjaławia?” Lecz on mu odpowiedział:” Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopie je i obłożę nawozem; może wyda owoc .A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć” (Mt 13, 6-9)
Pan – właściciel winnicy jest cierpliwy. Trzy lata czekał na zbiory, przychodził z nadzieją, że może tym razem ujrzy upragniony owoc i nic. To nie jest miłe uczucie, gdy wkładamy w coś naszą pracę, nasze nadzieje i okazuje się na koniec, że wszystko to na próżno. Reakcja Pana jest jak najbardziej zrozumiała i słuszna, każdy ziemski właściciel tak właśnie by postąpił. Ale Jezus opowiadając tę przypowieść nie przekazuje instrukcji z zakresu poradnictwa ogrodniczego.
Bóg jest właścicielem ogrodu, to On go stworzył, umieścił w żyznej glebie, zsyła słońce i deszcz, aby drzewa przynosiły owoc. To my jesteśmy bohaterami tej przypowieści. To od nas Bóg oczekuje dobrego owocu, przychodzi „co rok” i cierpliwie czeka. To bardzo ładnie z Jego strony, ale niech to nie wpędza nas w głupkowaty optymizm.
Polecenie dane ogrodnikowi jest jednoznaczne. To prawda, ogrodnik prosi o jeszcze jeden rok, (miejmy nadzieję, że symboliczny rok) chce jeszcze usilniej zadbać o drzewo. To wzruszająca prośba, ale nawet On miłosierny i cierpliwy Ogrodnik – Jezus, mówi o wycięciu drzewa, gdy dalej nie zaowocuje. „Możesz je wyciąć”, możesz czyli nie musisz – to kolejna odsłona naszej nadziei.
Warto wszakże pamiętać o słowach Jana Chrzciciela:” Już siekiera do korzenia drzew przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone”