„Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość :”Panie , oto choruje ten, którego Ty kochasz […] A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. […] Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. […] Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu napotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa :”Panie gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga.” Rzekł do niej Jezus : :”Brat twój zmartwychwstanie”. Rzekła Marta do Niego :”Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”. Rzekło niej Jezus :”Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to ?” Odpowiedziała Mu :”Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat” ( J11,1-4 ;17;20-27”)
Kiedyś Marta zapytała z żalem Chrystusa : -„ Panie, czy jest Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Wiemy, co Jezus odpowiedział Marcie. Nie wiemy, co pomyślała Marta. Pewnie zrozumiała napomnienie Jezusa, ale może też gdzieś w głębi serca pozostał jakiś okruch żalu, choć przecież bardzo miłowała Nauczyciela.
Przyszedł czas, że zachorował Łazarz, ciężko zachorował. Marta, doświadczona kobieta, niejedną chorobę widziała, wiedziała, że tej choroby Łazarz sam nie przezwycięży. Dlatego razem z Marią posłały do Jezusa wiadomość :”Panie oto choruje ten, którego Ty kochasz”. Więcej mówić nie było potrzeby. Były pewne, że Jezus, który otwierał oczy ślepcom i uzdrawiał trędowatych, dotknie swoją ręką Łazarza, a on wstanie z łoża.
Chrystus jednak odebrawszy wiadomość, czeka jeszcze dwa dni, wiemy dlaczego, ale Marta nie wie. Między domowymi zajęciami, a doglądaniem chorego brata, wypatruje czy nie nadchodzi ich Mistrz. Wie, że już powinien przyjść. Nie doczekała się Marta i Maria. Łazarz znalazł mieszkanie w grobie. Kiedy Jezus wreszcie nadchodzi, wybiega Mu naprzeciw Marta:
”Panie gdybyś tu był…”, no właśnie, gdybyś tu był, ale nie było Ciebie, tak czekałam, wyglądałam, liczyłam czas potrzebny na przyjście do nas.
Marto czy wierzysz we Mnie ? Nieważne, że Mnie tu nie było, czy wierzysz we Mnie? – Tak Panie, ja wciąż wierzę w Ciebie, chociaż tak po ludzku jest mi żal. Tak nie traktuje się przyjaciół. Przekazałam Ci przecież wyraźnie, że Łazarz jest chory, a Ty przychodzisz gdy on, wybacz, ale już cuchnie. Nie rozumiem tego, jestem prostą kobietą, ale ja wiem, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego, ja wciąż wierzę w Ciebie.
Marto, Marto, jak bardzo nam po tylu wiekach od tamtego zdarzenia potrzebna twoja trudna wiara. Jakże potrzebna, kiedy niebo w płomieniach, a mrok w duszy, na krawędzi bólu i rozpaczy.
Matka kochała, pieściła synaczka, tyle trudu włożyła w leczenie, nasłuchiwała po nocach, czy jego małe serce bije. Jak wiele miała miłości i nadziei. I przyszedł dzień, kiedy to wszystko na nic, kiedy trzeba było oddać go ziemi. Otchłań bólu, którego nikt na całej ziemi nie pojmie.
Marto przy grobie umiłowanego brata módl się za matką, której serce stężało od cierpienia, módl się za nami małej wiary.