Mogło być inaczej. Niestety nie było wówczas specjalistów od wizerunku, nie mówiąc o fotoshopie, kamerach, technice 3D, nawet głupich komórek nie było. Cóż jak to mówią „tak krawiec kraje jak materii staje”, ale pomarzyć wolno.
Moment Zmartwychwstania, trzeba to jasno powiedzieć, fatalny, o świcie to ludzie smacznie śpią, po obudzeniu jedzą śniadanie i dopiero potem idą na spacer i to jest właściwy czas na ważne wydarzenie. Jak zaznaczyliśmy kamer nie było, ale jakieś efekty specjalne można było zrobić – małe trzęsienie ziemi, jakiś wicher, pioruny, oczywiście nie za dużo, żeby nie wystraszyć uczestników wydarzenia. Nagle olśniewająca jasność, faryzeusze tracą wzrok od razu, reszta dostaje zapalenia spojówek.
Potem Jezus kroczy(?) do Świątyni, tłum z radości tańczy na ulicach i gromko wykrzykuje : „ukrzyżuj Go, ukrzyżuj, co ja gadam, oczywiście wykrzykuje Hosanna. Mesjasz wchodzi do świątyni, zasiada na tronie i przyjmuje hołd, Apostołowie jak zwykle zaspali (to wersja dla dziennikarzy), tak byli wystraszeni, że początkowo nie wierzyli. Ponieważ już wtedy był, była (?) gender, zamiast mężczyzny wieść o zmartwychwstaniu przyniosła kobieta. Teraz jednak biegną do świątyni na czele z synami Zebedeusza, po prawicy i lewicy Mesjasza jest jeszcze vacat. W międzyczasie arcykapłani tłumaczą Jezusowi, że nie chcieli, ale musieli, bankierzy, niepomni doznanego niedawno despektu, obiecują współfinansować nowo powstałe królestwo. Są już Apostołowie. Jezus grozi palcem Piotrowi, ogłasza amnestię i ustanawia go namiestnikiem. Udziela jeszcze paru ważnych rad i pełnomocnictw, następnie oznajmia, że spieszy się do domu Ojca, ale na wszystko będzie miał oko więc… i wychodzi na świątynny plac. Tłum, podobnie jak tydzień temu, tylko teraz pod przewodnictwem arcykapłanów, wznosi kolejne wiwaty. Małe trzęsienie ziemi, wicher, błyskawice, płomienie otaczają postać Mesjasza, a Ten wznosi się do góry i znika w obłokach. Tłum powoli się rozchodzi, zmartwychwstanie, zmartwychwstaniem, a obiad trzeba zjeść.
Mogło tak być, ale było tak, jak to pięknie opisali Ewangeliści. Nie trzeba jednak dodawać, że gdyby było jak wyżej, losy świata potoczyłyby się inaczej. Jakiś wyjątkowo nielicznych i upartych ateistów można by zamknąć w rezerwatach i pokazywać pobożnym turystom, cała reszta spacerowałaby z polnymi liliami śpiewając Hosanna i Alleluja ewentualnie, to dla wybranych – Alleluja i do przodu!