„Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym macie się przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich” (Mt 6, 25-30)
Jeżeli ktoś bardzo by się uparł mógłby te słowa Jezusa potraktować jako swoistą zachętę do lenistwa. Wtedy warto mu przytoczyć, bardzo lapidarne i nie pozostawiające żadnych złudzeń, słowa św. Pawła:” Kto nie pracuje niech też nie je”. Kluczem do zrozumienia tego ewangelicznego tekstu jest jedno słowo: „ zbytnio”. Trudno wymagać od rozumnego człowieka, by żył beztrosko jak konik polny ze znanej bajki. Całe lato grywał on na skrzypkach i tańczył ciesząc się słońcem i zielenią, ale gdy przyszła zima został bez środków do życia. Troska o innych, ale także o siebie, jest piękną i głęboko ludzką cechą. Tylko gdzie jest granica między troską, a zbytnią troską?
Gotowych recept nie ma, ale gdzieś w głębi duszy na ogół wiemy gdzie kończy się troska a zaczyna chciwość. Czy to są sensowne zapasy roztropnego człowieka, czy może raczej wypełnione po brzegi stodoły pewnego bogacza z Ewangelii? Trzeba i to nieustannie pytać o to swoje sumienie i … rozum. Trzeba „wbić” sobie do głowy słowa Jezusa: nie troszczcie się, nie zamartwiajcie…