Tytuł zapożyczyłem sobie z wpisu O. G. Kramera. W minioną sobotę w programie „Fakty po faktach” rozmowa red. Katarzyny Kolendy – Zalewskiej z ks. P. Rytlem – Andrianiukiem i red. A. Sporniakiem. Pierwszy jest rzecznikiem prasowym KEP, drugi red. T.P. Ksiądz nieprzypadkowo został rzecznikiem prasowym, jak przystało na rzecznika, gładko, żeby nie powiedzieć, jak dobrze naoliwiona maszyna (przepraszam za porównanie) przedstawiał racje i osiągnięcia Episkopatu w dziedzinie zwalczania pedofilii wśród duchownych. Na każde pytanie, na każdą uwagę miał gotową odpowiedź i rzecz jasna żadnych wątpliwości. Jego wystąpienie przebiegało według schematu: było źle, ale to w zamierzchłych czasach, teraz jest świetnie, a będzie jeszcze lepiej. Stwierdzenie, że Episkopat już kilka lat temu (zdaje się, że padło stwierdzenie, że dziewięć lat temu) wydał bezwzględną walkę pedofilii jest, oględnie mówiąc, naciągane choć zapewne teoretycznie poprawne.
Ale zostawmy to, interesuje mnie jeden aspekt spraw związanych z pedofilią duchownych, aspekt dziś niesłychanie głośny. Otóż ks. rzecznik stwierdził, że Kościół oczywiście pomoże ofiarom pedofilii. Na czym ta pomoc będzie polegała konkretnie nie powiedział, a ks. Biskup Kamiński stwierdził, że zrobią wszystko by ofiary mogły „bezpiecznie wrócić do Kościoła”. A ja chciałbym zapytać szanownego ks. rzecznika czy on nie widzi różnicy między pomocą, a odszkodowaniem za krzywdę? To są pojęcia zupełnie dobrze zdefiniowane i oczywiście różne. To tak jakby P. K. Komendzie za 19 lat spędzonych niewinnie w więzieniu powiedziano: no dobra damy ci terapeutę, jakiegoś opiekuna społecznego i przeproszenie na piśmie. Finansowe odszkodowanie za doznane krzywdy, choć bardzo niedoskonałe, jest nie tylko powszechnie przyjętym zwyczajem, ale także prawnym standardem. To, że w polskim prawie nie jest to jednoznacznie sformułowane nie jest żadnym argumentem, gdyż jak to celnie zauważył P. red. A. Sporniak dla nas ostatecznym argumentem jest Ewangelia i to jej przesłanie powinno być dla nas chrześcijan wiążące i żadne kruczki prawne tego nie zmienią.
A co się stanie jeśli ofiara, czemu trudno się dziwić, nie chce mieć nic wspólnego z Kościołem, jeśli nie chce „bezpiecznego powrotu” do Kościoła? Umywamy wtedy kościelne ręce?
Oczywiście o formie i wysokości odszkodowania powinien decydować sąd, to on ma wymierzyć sprawiedliwość ofierze i przestępcy. Warto jednak zwrócić uwagę na to, co powiedział red. Sporniak. Sytuacja księdza zasadniczo różni się od sytuacji zwykłego pracownika. Za to co ten robi po godzinach pracy, odpowiada on i wyłącznie on. Jakie są godziny pracy księdza? Ano właśnie, księdzem jest się zawsze, nie tylko wtedy kiedy odprawia Mszę św. czy udziela sakramentów. Ksiądz nigdy nie jest” prywatnym człowiekiem”, trudno takie jest kapłaństwo i Kościół jako struktura prawna musi się z tym faktem zmierzyć. Oczywiście inna jest odpowiedzialność Kościoła w osobach przełożonych księdza, gdy faktycznie nie wiedzieli o jego przestępczej działalności, a inna gdy nie tylko mieli jej świadomość, ale kryli ją i faktycznie umożliwiali mu jej kontynuowanie. Życie pokazało, że niestety ta druga opcja była powszechna. W każdym jednak wypadku Kościół musi się zgodzić, że to wspólnota Kościoła ma ponieść konsekwencje. Do tego zobowiązuje nas przesłanie Ewangelii i taka też jest jak sądzę, główna myśl przywołanego na początku tego artykułu, mądrego i dobrego wpisu blogowego ks. G. Kramera.