Słowo „bałamucić” jest takim lżejszym odpowiednikiem słowa „kłamać”. Jest udawaniem, czasem nieświadomym, jest niezauważaniem istoty problemu, a raczej „ślizganiem się” po jego powierzchni. I tak odbieram artykuł P. T. Krzyżaka zamieszczony we wczorajszym wydaniu „Deonu” pod tytułem „Czy Polska zmierza w stronę państwa wyznaniowego?”
Autor sugeruje swoistą rozdzielność opinii publicznej dotyczącej zaangażowania Kościoła w bieżącą rzeczywistość, ale ta rozdzielność jest pozorna. Nie sądzę, aby jakiś chrześcijanin uważał za nieodpowiednie nauczanie Kościoła w sprawie aborcji, nauczanie wskazujące, że jest to zło. Sugestie zawarte w niektórych lewicowych gazetach, że nie powinien tego czynić, uważam za zwyczajnie głupie. Problem w czym innym. Kościół ustami swoich oficjalnych przedstawicieli, a jeszcze bardziej przez organizacje świeckich, które popiera, agresywnie żądał od konstytucyjnych organów państwa całkowitego zakazu aborcji. I tu chyba jest „pies pogrzebany”. To jest przede wszystkim problem ogromnej wagi moralnej, same zakazy w dzisiejszym zglobalizowanym świecie, dalece nie wystarczą. Najpierw sam Kościół powinien wywiązać się z pracy duszpasterskiej w tym temacie. Ewentualny taki czy inny zakaz powinien być ukoronowaniem tejże pracy. Przy czym za pracę nie uznaję ciągłego pokrzykiwania o nowym holokauście, mordowaniu dzieci i tym podobnych. Aby mieć czyste sumienie w tej materii potrzebna jest żmudna praca u podstaw, potrzebna jest pokora i miłość do każdego życia, tego urodzonego też!
Dla wielu katolików w naszym kraju zgorszeniem była kompletna obojętność Kościoła wobec protestu niepełnosprawnych osób w sejmie walczących o swoją godność. Oprócz kuriozalnej wizyty kardynała i dwóch czy trzech podłych wypowiedzi biskupów, zupełna cisza. To była polityka? Wolne żarty! Wobec tego problem ochrony życia nienarodzonych to też jest polityka? I to oburza ludzi, to powoduje ową rozdzielność opinii na temat zaangażowania Kościoła.
Autor artykułu sugeruje, że Kościół daje się wykorzystywać politykom. Faktycznie trafiło na małego chłopczyka w piaskownicy, którego wykorzystują sprytniejsi koledzy. Bardzo proszę mnie nie rozśmieszać. Kościół niesłychanie entuzjastycznie, a niektórzy jego hierarchowie wręcz bałwochwalczo przyjęli wyborcze zwycięstwo wiadomej partii, sukces wyborczy prezydenta niemal jako interwencję Ducha Świętego. Teraz przyszło delikatne otrzeźwienie, oczywiście nie u wszystkich.
Że niby Kościół za mało mówi o nie mieszaniu wiary z polityką? Bardzo dobrze, że mało mówi, bo grzech hipokryzji i zgorszenia byłby jeszcze większy.
Autor dalej przytacza wypowiedź biskupa Jareckiego, który bardzo ceni sobie milczenie Kościoła. Z pewnością milczenie jest wygodne, wszak „pokorne ciele (milczące ciele) dwie matki ssie”, ale chyba nie taka jest rola Kościoła.
To nieprawda, to niesamowite kłamstwo, że każdy pogląd polityczny, jest tak samo uprawniony. Oczywiście poglądy społeczne, polityczne czy ekonomiczne to nie jest dwa dodać dwa, równa się cztery. To prawda, że tam gdzie idzie o oceny moralne otaczającej nas rzeczywistości, trzeba włożyć wiele wysiłku intelektualnego i wrażliwej wyobraźni, ale to nie oznacza, że poznanie prawdy jest nieosiągalne! Kościół to nie stowarzyszenie kibiców, to mądrość i standardy myślenia wypracowane przez wieki. I teraz ten Kościół, nie potrafi, nie umie, jest bezradny wobec tego co się dzieje? Jeszcze raz – wolne żarty! Dziwnym (oczywiście jest to całkowity przypadek) trafem przy poprzedniej koalicji jakoś potrafił zabierać głos. Potrafił oceniać, co jest dobre, a co złe i słusznie taka jest jego Kościoła rola, choć prawdą jest, że raczej widział zło ale bywało, że się z nim zgadzałem. Kościół tak jak Temida powinien mieć opaskę na oczach i wskazywać gdzie dobro, a gdzie zło, niezależnie kto jedno, czy drugie czyni. I to nie jest do jasnej cholery żadna polityka!
Najzabawniejsze, rzecz jasna w cudzysłowie, jest stwierdzenie, że jednym z źródeł poparcia Kościoła dla obecnej władzy, są zbieżne z poglądami owej władzy opinie na temat wiary i Ewangelii. Przecież to jest szczyt bałamuctwa. O tym jak rządzący odwołują się do wiary, świadczą zapewne pełne nienawiści opowieści o zarobaczonych uchodźcach, nienawiść w podejściu do przeciwników politycznych, a nawet do tych, którzy aktywnie ich nie popierają. Przecież to do mnie kierowane są słowa o kanaliach, drugim sorcie, zdrajcach, komunistach i złodziejach. To jest wiara czy chichot Złego, który dzieli i ustawia braci w roli wrogów? A powoływać się na wartości chrześcijańskie każdy może, aż strach pisać kto to czynił.
I jeszcze jedno – ciągle ktoś nas katolików atakuje, wprawdzie osobiście nie czuję się atakowany (życzliwi powiedzą, że co za chrześcijanin ze mnie), ale mam te ataki w głębokim niepoważaniu. Nie ma ktoś co robić, nudzi się, ma kompleksy niższości, to atakuje. Pewien znany profesor, śmiechu warto etyki, najchętniej postawiłby cały Kościół pod ścianą i… . Jasne trzeba się za niego modlić, raczej o zdrowie, bo na rozum chyba już za późno, ale mam się przejmować jego chorą wyobraźnią? Jak wiadomo „psy szczekają, karawana idzie dalej”. Ja wiem jedno – bramy piekielne Kościoła nie przemogą, a najlepsza obroną jest atak. Tym „atakiem” powinno być głoszenie Dobrej Nowiny i tu całkowicie z autorem omawianego artykułu, się zgadzam. Resztę zostawmy Panu Bogu. Poradzi sobie!
Dziwny artykuł. Z jednej strony dowodzi Pan, że Kościół „umie”, a jednocześnie wspomina szkolne błędy wyraźnie wskazujące na brak tych umiejętności. Oczywiście, każdy robi błędy, ale jeśli ktoś coś umie, to nie robi błędów poniżej pewnego, podstawowego, poziomu.
Pozdrawiam.
W czasie poprzednich rządów przez znaczącą część Kościoła odbieranych jako liberalne czyli złe, Kościół wielokrotnie się wypowiadał strofując rządzących i nie uważał tego za mieszanie się do polityki. Aktualnie tego nie czyni, bo ponoć do tej polityki nie chce się wtrącać, co nie przeszkadza mu popierać tę politykę. I o to między innymi mi chodziło.
Hmm, jak nie wiadomo, o co dokładnie chodzi to może chodzi o pieniądze? Mam takie podejrzenie. Bo jeśli to nie mały chłopczyk w piaskownicy, który dał się ograć to może dał się po prostu przekupić?
BRAWO. Dziękuję za ten artykuł ! Mam podobne odczucia po przeczytaniu artykułu P.T. Krzyżaka.
Widać, że bazuje pan na przekazie GW, TVN itp., który się ma nijak do prawdy. Pańskie słowa, cytuję: „pełne nienawiści opowieści o zarobaczonych uchodźcach, nienawiść w podejściu do przeciwników politycznych, a nawet do tych, którzy aktywnie ich nie popierają. Przecież to do mnie kierowane są słowa o kanaliach, drugim sorcie, zdrajcach, komunistach i złodziejach” to ewidentne bałamucenie, a nawet powiem wprost: kłamstwo. Proszę podać źródło i miejsce takich zdarzeń. Zna pan kto to Cyba, do jakiej partii należał i kogo zabił w pełni świadomie? A słowa pana Schetyny o „szarańczy…” którą trzeba strząsnąć, czy pana Sikorskiego o watasze, którą trzeba wyrżnąć. To konkretne fakty. Co pan na to?
Na niczym nie bazuję, wiem, że to może być dla Pana trudne do uwierzenia, ale:” Ja patrzę, patrzę i słucham” (Wyspiański). Słowa, które przytoczyłem są powszechne znane, widać Pan nie bazuje na niczym, skoro ich nie zna. A wszelkich nienawistnych słów nie akceptuję, niezależnie kto je wypowiada.
Panie Rafale, dalej nalegam o konkrety: piękny cytat z Wyspiańskiego, ale gdzie pan to słyszał i widział? Co znaczy powszechnie znane? Powtarzane kłamstwo (szczególnie medialnie) też jest powszechnie znane, ale nigdy nie stanie się prawdą. Proszę podać konkretne źródło, miejsce i czas – jak ja to uczyniłem. Niemcy (propaganda Goebels’a) przed wojną też mówili: powszechnie wiadomo, że Żydzi są roznosicielami tyfusu. Tak wyglądają pańskie argumenty i taką mają wartość. Bazuję na faktach, a nie na opiniach żurnalistów o wątpliwej moralności i ich ideologicznych hasłach (fałszywych). Staram się każdy istotny fakt sprawdzić u źródła, a jeżeli nie jest pewny, to go w publicznej dyspucie nie przytaczam.
Proszę poczytać wypowiedzi Kaczyńskiego na temat uchodźców, kanalie padły w sejmie , komuniści i złodzieje bodaj na miesięcznicy. Naprawdę nie słyszał P. O drugim świecie, o targowicy i animalnych charakterech. Wszystkie te wypowiedzi słyszałem osobiście. Pan wybaczy nie prowadzę rejestru wypowiedzi Kaczyńskigo. Szans na porozumienie nie widzę i to. jest oczywiście dramat
Szkoda, że jednak nie podaje pan konkretów, a jedynie cytuje wyrwane z kontekstu słowa. Ja nie jestem fanatykiem PiS-u, ale dostrzegam fakty: w sejmie śmiano się gdy pan Kaczyński mówił o zamkniętych niebezpiecznych strefach w Szwecji, gdzie boi się wejść policja, nie minęło kilka miesięcy i można było to zobaczyć i co tam się dzieje. Który z posłów, lekceważący swoich kolegów ostrzegających przed zagrożeniem niekontrolowanej imigracji, przeprosił za swoją nierozważną postawę po dramacie zamachu, w którym zginął polski kierowca z rąk imigranta w Berlinie? Nagle wyparowali, głowa w piach, nie ma problemu? Sam osobiście już przed 7 laty widziałem takie ulice w Hamm, gdzie pokazujący mi je znajomy powiedział, żebym tylko nie wychodził z samochodu, bo muzułmanie stojący przy meczecie bywają bardzo agresywni, a policja raczej nie przyjedzie. A nie jest targowicą ustalenie przez Pawlaka cen gazu? O ironio Rosjanie chcieli niższą! Nazywajmy rzeczy po imieniu. A bierność wobec wyłudzeń VAT? Nie jest złodziejstwem mafia VAT-owska lub kupowanie kamienic za grosze na nieboszczyków? Nie mam dziś już czasu, ale znajdę wspomniane słowa i podam panu z całym kontekstem. Na koniec jedno pytanie: na jakie porozumienie pan nie widzi szans?
To byłby niezły komentarz, gdyby znów nie był tak jednostronny. Np. co do uchodźców: są tacy, którzy ich nienawidzą, ale wielu ludzi pisze po prostu o problemach wiążących się z migrantami – uchodźcy stanowią tylko ich cześć. Inne określenia, cóż, już nawet nie napiszę, że to wykrywanie z kontekstu, ale zapytam, czy tylko jedna strona używa takiego języka? Zarzuca Pan wreszcie niektórym brak wiary i inspirację diabelską. Doprawdy, cóż to za miłość i delikatność w używaniu języka. Ma Pan prawo do bycia przeciwnikiem obecnej koalicji rządzącej, ale proszę nie mieszać Boga i Kościoła do Pańskich politycznych idiosynkrazji.
Wie Pan możemy tak wymieniać w nieskończoność różne przypadki, Pan jedne , ja drugie, ale sensu to niema żadnego. Sprawdziłem to wśród swoich znajomych. To jest sytuacja w której na każdy przykład można znaleźć inny będący jego zaprzeczeniem. Każdy będzie przekonany do swojego, dlatego staram się nadać swoim wpisom nieco ogólniejszy charakter, ale to nie skutkuje. Trudno. Różni nas tak naprawdę świata ogląd. Nie wiem w którą stronę to pójdzie. Nie kwestionuję, że jesteśmy dziećmi tego samego Boga, a Pan jest moim bliźnim. Reszta jest przepaścią. Mądrzejsi ode mnie ludzie też to stwierdzają i co gorsza nie widzą z tego wyjścia w sensie społecznym. W czasie rozmowy z bliskim krewnym stwierdziłem podłamany, że w razie wojny domowej pewnie byśmy strzelali do siebie, co on przyjął z głębokim zrozumieniem. Dzieli nas Zły, problem w tym, że jego emanację w realnym świecie, każdy z nas nazywa inaczej. Dziękuję za zainteresowanie, za komentarze i pozdrawiam.