Być może to czysty przypadek, ale dzień po tym jak zamieściłem na swoim blogu artykuł w którym „objechałem” naszych biskupów w „Na ostrzu pióra…”, ukazał się felieton P. M. Fijołek zatytułowany „Ci okrutni, źli i obciachowi biskupi” w którym autorka wzięła w obronę tychże biskupów. Zrobiła jednak to w taki sposób, który dla mnie jest dziwny. Z jednej strony podobnie jak i ja, bez żadnej taryfy ulgowej mówi o niedoskonałościach codziennych naszych hierarchów, z drugiej pisze następujące zdanie:” Ale coraz częściej dociera do mnie, że ciągłe narzekanie na naszych hierarchów i demonstracyjne odcinanie się od ich mniej lub bardziej sensownych wypowiedzi zaczyna niszczyć naszą wspólnotę”
Może najpierw o tym „odcinaniu”. Krytyka mało sensownych ( w niektórych wypadkach jest to nad wyraz łagodne określenie) wypowiedzi, nie tylko zresztą biskupów, nie jest żadnym niszczeniem wspólnoty. Jeżeli jest to czynione z elementarną życzliwością (zapewniam, że usilnie o tę życzliwość się staram, podobnie jak wiele innych osób) to wszystko jest w porządku. Nie mam również wątpliwości, że są to moi bliźni. W moim przekonaniu wspólnotę niszczą i to radykalnie, złe słowa wypowiadane przez niejednego biskupa i księdza. Może w ramach troski o tę wspólnotę zechcieliby oni więcej zastanowić się nad swoimi słowami. I tu przypadek z ostatnich dni, otóż arcybiskup Skworc wystosował list pasterski w którym ostrzega rodziców przed deprawacją jaka może spotkać ich dzieci w szkołach na lekcjach edukacji seksualnej i antydyskryminacyjnej. Zwraca również uwagę, że nie można przymuszać dzieci do takich zajęć.
Takie sformułowanie sugeruje, że coś jest na rzeczy, że biskup wie coś o czym nie wiemy my. Wobec tego bardzo proszę o podzielenie się z nami rodzicami tą wiedzą. Moje dzieci są już wprawdzie dorosłe, ale los mojego wnuka bardzo leży mi na sercu. Nie ostrzega się w taki ważny sposób, przed czymś, co nie jest realne, choćby przed kosmitami. Trzeba jak sądzę mieć uzasadnione faktami podejrzenia. Stąd dwa moje pytania.
Na czym owa deprawacja ma polegać? Póki co, trochę wiem ze źródeł dobrze poinformowanych, że armia deprawatorów seksualnych przeszkolonych w pięciogwiazdkowych hotelach na koszt ONZ-tu, ma uczyć przedszkolaków masturbacji. Wydaje mi się to szczególnie od strony praktycznej, ale też od strony zastosowanej metodologii, rzeczą szalenie ciekawą. Jestem wprawdzie uświadomiony, ale nie aż tak bardzo. Biskup pisze, że może do tej deprawacji dochodzić w trakcie tzw. edukacji seksualnej czy antydyskryminacyjnej. Na tej pierwszej trochę się znam, bo śmiechu warto, przez wiele lat ją za pozwoleniem swojego biskupa, prowadziłem. W nastawieniu tych, którzy wtedy i dziś ją organizują na gruncie kościelnym, jest aby te lekcje edukowały na temat rozmnażania najlepiej przy pomocy przedstawiania rozmnażania pszczółek czy motylków. Dobrze by było, aczkolwiek nieco trudno to zorganizować, aby te lekcje odbywały się na polu kapusty, albo pod bocianim gniazdem. Przypuszczam, że dzieci nieco znudzone przesiadywaniem w szkolnych ławkach, chętnie i bez żadnego przymusu w takich zajęciach brałyby udział. Jeżeli chodzi o zajęcia antydyskryminacyjne, to oczywiście naszych bliźnich o odmiennej orientacji seksualnej należy kochać, ale bez przesady. Miejsce pedałów jak wiadomo jest w… rowerze, a wszelkiej maści kolorowi niech…, znaczy oczywiście chciałem powiedzieć, niech jadą do Afryki czy Azji. Mogą też zamieszkać na Grenlandii, bo póki co znanemu i jakże wybitnemu mężowi stanu na razie nie udało się jej kupić, a Skandynawowie słyną z tolerancji.
Pytanie drugie. Czy jest znany przypadek/przypadki gdzie zmuszano dziecko do uczestniczenia w zajęciach mających charakter demoralizujący? Jeżeli miało to miejsce czy wiedziała o tym dyrekcja szkoły czy przedszkola i czy powiadomiono prokuraturę? Z tego co wiemy w przeszłości całkiem niedawnej biskupi doskonale wiedząc już nie tylko o deprawacji, ale o zbrodniach popełnianych na dzieciach, nie tylko nie powiadamiali prokuratury, ale nie reagowali na te wydarzenia nawet zgodnie z prawem kościelnym.
Pochwalam wezwanie do czujności rodziców. Ta czujność, zapisana zresztą w Ewangelii, jest faktycznie bardzo potrzebna. Nasze dzieci, i to już nie jest fantazja, są rzeczywiście zagrożone przez „wartości” promowane przez ten świat, co oczywiście nie jest żadną nowością, inna jest tylko skala tego zagrożenia. To jest obojętność na cierpienie innych ludzi, dążenie do przyjemności bez myślenia o drugim człowieku i zrównywanie tej przyjemności ze szczęściem. Ideologia nie pohamowanego niczym konsumpcjonizmu, nie tylko niszczy naszą planetę, ale powoduje, że szczególnie dzieci i młodzież są narażone, by ów pęd do posiadania uczynić osią swoich wyborów moralnych.
I tu otwiera się już nie okienko, ale okno do działań duszpasterskich. Na proste żołnierskie – nie wolno, młodzi wzruszają ramionami i robią właśnie to, co im podpowiada świat. Zadaniem Kościoła, biskupów i duszpasterzy jest aby w „terenie” dotarli do serc, uszu i rozumu młodych ludzi, tak aby najpierw dążyli do Królestwa Bożego wierząc, że wszystko inne będzie im dodane. Oni żyją, wszyscy żyjemy w świecie gdzie pokusy grzechu istnieją. Ani nie wsadzimy młodych do szklanej bańki, ani nie zlikwidujemy pokus i grzechu. Wolny człowiek musi nauczyć się odróżniać plewy od ziarna. I to jest zadanie każdego wychowawcy, duchowego i religijnego też!
Zbyt długo żyję, by nie wiedzieć, że wszędzie mogą zdarzyć się ludzie złej woli, biskupi powinni akurat dobrze o tym wiedzieć. Ale ja głęboko wierzę, że ludzi dobrej woli jest więcej i to do nich należy Królestwo niebieskie.
A głupie, mniej czy więcej sensowne wypowiedzi, niezależnie czyjego autorstwa, dalej będę krytykował i demonstracyjnie się od nich odcinał, także na tych łamach, przynajmniej tak długo jak Redakcja „Deonu” pozwoli.
Serdecznie dziękuje za ten artykuł tak bardzo potrzebny, wreszcie konkretny i bez emocji, po prostu merytoryczny !!! Jest oczywiście bardzo wyraźny rozłam wśród naszych duchownych, to znosi się ciężko, czasem trzeba wyjść z kościoła w trakcie kazania …potem rodzą się wątpliwości, może nie tak, może lepiej zostać i pomodlić się o światło dla tego duchownego, który jest bardzo daleki od Ewangelii. Takie artykuły, jak Pański bardzo pomagają …ale i tak oburzenie na słowa wielu duchownych mnie nie opuszcza!
Przepraszam, że dopiero teraz zamieściłem ten komentarz, ale jestem w miejscu gdzie mam ograniczony dostęp do internetu. Dziękuję za dobre słowa!
Jest takie przysłowie „głupich nie sieją, sami rosną”….
Tak Pan pięknie rozwinął stwierdzenie biskupa o deprawacji, tyle się Pan napisał…
Wszystko to co miał na myśli ten biskup o ile chwała Bogu, nie dotarło jeszcze do Polski funkcjonuje już w państwach tzw.zachodu.Lekcje takie są obowiązkowe i gwałci się tam prawo rodziców do decydowania o tym jaki światopogląd mają mieć ich dzieci. Za niewysłanie dziecka na takie ” zajęcia”grożą sankcje włącznie z odebraniem dzieci rodzicom. Są to sprawy znane, wystarczy poszukać w internecie.
Pisał Pan w ktòrymś z poprzednich tekstów , że spędza Pan dużo czasu na przeglądaniu różnych źródeł w celu poszukiwania informacji. Jakoś słabo Panu, bardzo wybiórczo Pan szuka.
No ale uderzyć w episkopat to modne ostatnio.
Płynie Pan z prądem a zgrywa Pan mentora.
Słabe to bardzo i merytorycznie i po ludzku…..
Jak wyżej, choć bez podziękowań.
Za to ja podziękuję, bo choć kompletnie się z Panem nie zgadzam to muszę przyznać , że publikuje Pan również komentarze krytyczne, a nawet bardzo krytyczne.
To się chwali.
No to dziękuję. Tak czy owak jesteśmy braćmi, bo Ojciec ten sam.