Nie wiemy na co zachorował Łazarz, ale nie ma to wielkiego znaczenia, choroba jak choroba, każdego może dotknąć. Z pewnością próbowano go leczyć domowymi sposobami, ale nie powiodło się. Ano tak bywa, Łazarz umarł. Wcześniej, kiedy chory jeszcze żył, powiadomiono Jezusa. Był przyjacielem domu, był przyjacielem Łazarza. Normalną reakcją każdego, kto dowiaduje się o ciężkiej chorobie kogoś bliskiego, jest chęć jak najszybszego zobaczenia się z nim, na to liczyły siostry Łazarza. Reakcja Jezusa nie jest wszakże normalna, nic więc dziwnego, że siostry Łazarza z trudem ukrywają żal – „Panie gdybyś tu był…”. Tajemnica „powolności” Jezusa szczęśliwie się wyjaśnia, ale wcześniej niektórzy z zebranych słusznie wyrażają swoje zdziwienie:” Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?”
Wieki minęły, a my niemal w niezmienionej formie zadajemy to samo pytanie: czy Ten, który…. nie mógłby? No pewnie, że mógłby! My składamy prośbę, to na początku, potem pewnie żądanie. Mała dygresja – szopka bożonarodzeniowa, a w niej aniołek – skarbonka. Wrzucisz monetę, to aniołek kiwa ruchomą główką w podziękowaniu. Jakiś malec co chwila biega do rodziców po pieniążki, wrzuca je, aniołek kiwa główką, jest radość dzieciaka. W końcu rodzicom drobniaki się wyczerpały i aniołek nie kiwa. Chłopczyk przez chwilę patrzy na aniołka jakby czekając na jego podziękowanie, a nie doczekawszy się, wyraźnie rozzłoszczony, rączką łapie aniołka za główkę i energicznie nią kiwa. No więc prosimy, Bóg spełnia prośbę, jest fajnie. No nie jest fajnie! Nie tylko z powodu kakofonii tych próśb, ale pominąwszy to warunkiem ich spełnienia musiałaby być utrata naszej wolności, naszego samostanowienia. Bóg nie chce nas uzależnić od siebie, uzależnić można niewolnika. Pełna micha, obroża na karku i Bóg zredukowany do roli chłopca na posyłki. Za tym tęsknimy?
Kreatywność, uczucia, dar bliskości i miłości, możliwość powiedzenia „tak” lub „nie”, to nie jest rzeczywistość niewolnika. Tak, mógłby spełniać nasze prośby i żądania, mógłby ingerować we wszystko, co nas dotyczy, tylko to „wszystko”, byłoby odebraniem nam godności dziecka Bożego. On nie odbiera nam możliwości prośby, co więcej obiecuje ich spełnienie, ale w sposób „niekomercyjny”, nie w sposób jaki nam wydaje się właściwy.
Nie wiemy jak wyglądało życie Łazarza po wskrzeszeniu go z martwych, ale z pewnością było to nowe życie. Może to jego nowe życie darowane mu przez Przyjaciela, który przecież jest też naszym Przyjacielem, jest wezwaniem do nas byśmy powstali z martwoty grzechu. Jezus zwraca się do Łazarza donośnym głosem. Kiedy używamy donośnego głosu? Ano wtedy gdy chcemy mieć pewność, że zostaniemy usłyszani. Łazarz jest w grobie, w jakiejś pieczarze, jest martwy, nic dziwnego, że Jezus mówi donośnym głosem. Łazarz Go słyszy, wstaje i wychodzi na zewnątrz. Trudno nie mieć skojarzenia, że Jezus wzywając nas do powstania z grzechu, też mówi do nas donośnym głosem.
I tu moja bardzo osobista refleksja. Jezus choć „korzysta” ze śmierci Łazarza, w najmniejszym stopniu nie przyczynia się do niej. Bóg na co dzień, jak mówi Pismo św. przemawia do nas w łagodnym powiewie wiatru. Może jednak gdy indywidualnie i zespołowo zmierzamy w kierunku przepaści, mówi do nas donośnym głosem. On tak jak nie przyłożył swojej ręki do śmierci Łazarza, który był jak i my wszyscy grzesznikiem, tak nie przykłada ręki do przeżywanej przez nas tragedii pandemii. Ona nie jest, jak niektórzy usiłują przedstawić – biczem w ręku zagniewanego Boga. Jedyny Jego „udział” w tej katastrofie jest taki, że donośnym głosem woła nas do wielorakiego nawrócenia.
Wielu ludzi już dzisiaj w środku epidemii, wskazuje, że świat po niej, czyli po prostu my, musi się odmienić. Czyżby to było echo tego wołania Pana? Oby tak było, jeżeli jednak zasłonimy nasze uszy i serca przed tym wołaniem miłosiernego Boga, to nasza przyszłość może stać się tak tragiczna, że zatęsknimy za czasami pandemii. Wtedy będziemy zadawać Mu pytania:” Czy Ten, który…, nie mógł sprawić…?” Jest tajemnicą Boga Wszechmocnego jak odpowie na te nasze pytania, ale dany nam rozum i Jego słowo, powinno nas skłaniać do tego byśmy naszymi niegodnymi postępkami, tej tajemnicy nie testowali.
Potworny zamęt, duchowni mówiący różnymi głosami, wypowiadający się w zupełnie odmienny sposób na kluczowe dla każdego katolika tematy…dlatego tak bardzo potrzebne są takie słowa jak te powyżej dziękuje!
Tak
Wielu oskarża Boga a przecież to człowiek wyrządza zło – bo ma wolną wolę. Bóg nam ją dał bo cóż by była warta miłość z przymusu???
Trudno też traktować takie sytuacje jak obecna jako Karę Bożą.
To rzeczywiście bardziej głos który mówi do nas: OPAMIĘTAJCIE SIĘ!