Jest taka stara anegdota jak to pobożny Żyd modli się do Boga o wygraną na loterii, raz, drugi, trzeci i nic, wreszcie słyszy głos z nieba:” Mosiek, ty mi daj szansę, ty wypełnij kupon”. Ta zabawna opowieść niesie jednak bardzo ważną myśl, myśl dotyczącą naszego współudziału w dobru, które jest dziełem Boga i złu, które jest dziełem diabła.
„Gdzie byłeś, gdy zakładałem Ziemię?” (Hi 38,4). Wyrywam to zdanie skierowane przez Boga do Hioba, z obszernego kontekstu, zostawiam jedynie owo „gdzie byłeś”. To jest pytanie nie tylko do Hioba, to może być pytanie do każdego z nas, do społeczności w której żyjemy, do Kościoła w którym uczestniczymy. Śląc prośby do Boga, jakże często zapominamy o naszym osobistym wkładzie w tę prośbę. Nie jeden raz uważamy, że Bóg nie spełnia naszych próśb, być może On nieraz czeka na nasz współudział, chce współpracy, chce relacji. Może tak być jak w popularnym przykładzie – student pilnie przygotowuje się do egzaminu, a przed nim prosi Pana o pomoc w szczęśliwym jego zdaniu. Wersja druga student przez cały semestr nic nie robi, ale przed egzaminem zanosi gorące prośby do Boga i z reguły do wszystkich świętych też, aby ten egzamin zdał. Bóg ma oczywiście swoje priorytety, ale po ludzku rzecz biorąc, aż się prosi, aby nie zdał.
Pewnie bywają sprawy, które spadają na nas znienacka i wtedy nadzieja w nieskończonym miłosierdziu Boga, którym to miłosierdziem, a wiemy to ze źródeł dobrze poinformowanych, Bóg nigdy się nie męczy. W swojej wszakże codzienności należy zachowywać się jak istota rozumna, nie jak stado baranów idące na rzeź. Można przytoczyć setki przykładów, choćby z dziedziny naszego zdrowia, gdzie najpierw ochoczo prezentujemy nasz ptasi móżdżek, a potem z żalem wołamy – Panie gdzie byłeś?
Gdzie byłeś mój bliźni, gdzie byłem ja, gdy obok nas działo się zło, albo nieraz gorsza od niego – obojętność? Staję nieraz w przedsionku kościoła, gdy do puszek zbierane są datki na pomoc ofiarom głodu, wojny czy klęski żywiołowej. Co najmniej połowa wychodzących mija te puszki obojętnie. Dlaczego? Czy doprawdy uważają, że choćby ta symboliczna złotówka jest ponad ich siły? Przed chwilą jeszcze zanosili prośby do Boga, może przyjmowali Jego Ciało, za chwilę zasiądą do niedzielnego obiadu z deserem. Gdzieś, a właściwie nie gdzieś tylko w konkretnym miejscu nasi bliźni, nasi bracia umierają z głodu i wycieńczenia. Gdzie byłeś, gdzie my byliśmy? Gdzie byłeś, gdy naszych bliźnich wyzywano od zarazy, gdy ich nazywano „ciapatymi”, „pedałami” i drugim sortem, ciężko obrażając ich człowieczeństwo?
Gdzie byłeś gdy na głowy dzieci, ich matek i ojców leciały bomby, a my, „my naród”, nie chcieliśmy nawet garstki z pośród nich przyjąć do naszej chrześcijańskiej Ojczyzny? Mieli jakoby zniszczyć naszą wiarę i pozamykać kościoły. Wielki Boże, jak to dzisiaj brzmi? Czy my to jeszcze pamiętamy, czy my zdajemy sobie sprawę gdzie byliśmy podle rechocząc z tego, co oznajmiał nam Pan w ewangelicznej scenie Sądu Ostatecznego?
Gdzie byłeś gdy publicznie opluwano ludzi, gdy szczuto jednych na drugich, gdy dzień i noc kłamano, gdy podzielono nasz naród na dwa wrogie obozy, gdy wyrósł mur gniewu między rodzinami, przyjaciółmi, nawet sąsiadami? Bo takie masz poglądy! Gorzki śmiech i równie gorzkie łzy.
Mamy zamknięte kościoły, kryjemy się pełni obaw i zwierzęcego lęku nie przed uchodźcami, nie przed biednymi czyhającymi na nasze bogactwa, ale przed świństwem, o którym nikt wcześniej nie wiedział.
Wszyscy gdzieś byliśmy, ale nie tam gdzie powinniśmy być!
Gdzie byłeś mój Kościele, gdzie byliście moi pasterze zajęci robieniem dealu z władzą, gdy to wszystko się działo? Upojne brednie o lewactwie, bezbożnej Unii, o gender i tęczowej zarazie. Wszechobecne tropienie urojonych wrogów, także wśród tych kapłanów, którzy widzieli panoszące się zło w naszym Kościele. Gdzie byłeś mój Kościele, gdy krzywdzono dzieci, gdzie byłeś gdy w tragicznym smutku, gdy w proteście przeciw podłej rzeczywistości, nieszczęsny człowiek targnął się na swoje życie? Gdzie byliście, gdy sączona publicznie nienawiść zabiła w Gdańsku naszego brata, który szeroko otwierał swoje ramiona dla innych.
Gdzie byliście?
To nie jest jałowe wypominanie, to jest wołanie jednego z wielu, to jest wołanie o refleksję w czasie, gdy w tak w przeraźliwie smutnej atmosferze oczekujemy na znak nadziei, na znak Zmartwychwstania naszego Pana
Boże jedyny, co obrzydliwa manipulacja! I to w Wielkim Tygodniu!
Powinien Pan się wstydzić, za napisanie czegoś takiego.
W głowie się nie mieści , że ktoś może wrzucić to wszystko do jednego tygla ( czyt. do jednego tekstu) i udawać „świętoszka”.
Okropne.
Cudowny tekst, prawdziwy równocześnie prosty i oczywisty. Dziękuję za te słowa, które są równocześnie smutne ale i w pewien sposób dodają otuchy i wskazują drogę.
Dziękuję! Taki był zamiar, aby mimo oczywistego smutku, także dla mnie, było jednak „światełko w tunelu”, a mówiąc językiem naszej wiary – nadzieja na nowe życie w obliczu Zmartwychwstania naszego Pana.
Witam. Nic dodać, nic ująć… Trafione w PUNKT, zapewne „czuły”… DZIĘKUJE i pozdrawiam, życząc Błogosławionych
Świąt…
Dziękuję. Niech dobry Pan pozwoli przeżyć te święta w pokoju i radości.
Dziś jest Wielki Piątek… Napiszę więc tylko, że reformę Kościoła należy zacząć od siebie. Na przykład od tego, żeby zawsze i do każdego zwracać się z szacunkiem i miłością. Żeby uznawać, że można się mylić, nawet bardzo. Że uczucia mogą być nieoczyszczone.
Czy przyszło Panu do głowy, że Pana słowa mogą sprawiać ból, obrażać, krzywdzić, jątrzyć? I wreszcie, że Pana wpis może być nie głoszeniem Ewangelii w porę i nie w porę, lecz egzaltowanym, pogardliwym i inteligentnie płytkim wrzaskiem rozpieszczonego lewicującego inteligenta?
Z modlitwą.
Cytuję za Encyklopedią PWN:
konwencja literacka,
jeden z gł. składników tradycji literackiej;
zespół norm określających właściwości utworów danego typu, utrwalony w praktyce pisarskiej, odpowiadający gustom i oczekiwaniom publiczności lit. określonego miejsca i czasu.
…
I teraz mam pytanie, Panie Rafale – czy to tylko taka konwencja, czy Pan tak na serio ???
Dziekuje Panu! Sam bym tego lepiej nie napisal. Zycze duzo sil i Bozego blogoslawienstwa!
Ja również dziękuję, miło, że można się komuś przydać.