Używając języka wielbicieli piosenkarzy i piosenkarek, nie jestem fanem arcybiskupa Hosera, ale wyznaję zasadę, że nie ważne kto mówi, ważne co mówi. Czytam więc streszczenie homilii arcybiskupa zamieszczone na” Deonie”i kiwam głową z uznania, niestety do czasu. Czytam i nie wierzę swoim oczom, biskup oznajmia, że płacimy Unii Europejskiej… kontrybucję. Absolutnie nie wierzę, że ks. arcybiskup i racji wieku i z racji wykształcenia nie wie co oznacza słowo „kontrybucja”. Według Słownika wyrazów obcych PWN kontrybucja to:” 1/ Danina pieniężna narzucona przez państwo zwycięskie w traktacie pokojowym państwu pokonanemu. 2/ Danina nakładana przez władze okupacyjne na ludność kraju okupowanego w czasie wojny, mająca charakter opresyjny.
Mam więc rozumieć, że żyję ja i moi rodacy w kraju okupowanym przez Brukselę („Wczoraj Moskwa dziś Bruksela” – tytuł z „Naszego Dziennika”). Ale to nie koniec. Arcybiskup ostrzega przed arbitrażem „obcych mocarstw” w sprawach wewnętrznych i podaje przykład Polski w czasie rozbiorów, gdy zdrajcy i zaprzańcy za judaszowe srebrniki otrzymane od wrogich mocarstw, niszczyli Polskę. Cienką aluzję arcybiskupa pojmuję i uważam ją za obrzydliwą. Nie podważam władzy arcybiskupiej, tam jednak gdzie wypowiada się w sprawach politycznych ma takie same prawa jak ja. Jesteśmy równi wobec majestatu Rzeczpospolitej i nie ma prawa mnie i bardzo wielu moich rodaków obrażać i poniżać. Za mały jestem dla arcybiskupa, aby te moje słowa dotarły do niego. Może ktoś większy i ważniejszy ode mnie uświadomi mu zło jakie czyni.