Przed wielu laty słuchałem rekolekcji prowadzonych przez oblata ks. W. Łyko. To była bez żadnej przesady uczta duchowa. Ale powiedział on zdanie, które niemal wzbudziło moje zgorszenie. Otóż stwierdził , że można całe życie spędzić przy łóżku chorego, a na koniec usłyszeć od Jezusa: „Nie znam cię”. Dopiero uważne zamyślenie nad” Hymnem o miłości” św. Pawła uświadomiło mi jak bardzo miał rację ów rekolekcjonista. Apostoł mówi to jeszcze bardziej radykalnie, możesz wszystko rozdać, ciało wydać na spalenie, a jeśli nie masz miłości, będziesz nikim, staniesz przed Bogiem bez imienia.
Mamy niezłe zdanie o sobie jako o społeczeństwie, wprawdzie Norwid gorzko stwierdza:” Oto jest społeczność polska! Społeczność narodu, który nie zaprzeczam, iż o tyle jako patriotyzm wielki jest, o ile jako społeczeństwo jest żaden.” Ale kto tam słucha dziś Norwida skoro można posłuchać… no dobra nie będę mówił kogo. Każdy kto wątpi w moralną doskonałość naszego społeczeństwa, naszego Kościoła, naraża się na zarzut kalania własnego gniazda. No to jeszcze raz Norwid:” Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala, czy ten, co mówić o tym nie pozwala?” Aż dziw bierze, że jeszcze zbiorowo nie zostaliśmy kanonizowani. Ale świętego Jana Pawła mamy, świeczki Caritasu kupujemy? – No kupujemy. A na Owsiaka to niby kto daje ? Może w kościołach robi się nieco luźno, ale w takich Niemczech to kościoły rozbierają, bo nikt do nich nie chodzi. Niechby ktoś u nas spróbował! A przecież są jeszcze procesje, drogi krzyżowe i rozświetlone cmentarze we Wszystkich Świętych. No cóż nie lekceważę tego, taka tradycja i zwyczaje.
Kiedy jednak dzwony ucichną i wtopimy się, jak to ładnie mówią socjolodzy, w tkankę społeczną to gryziemy, warczymy i szczerzymy na siebie kły. O co? Właściwie o nic W większości to szczerzenie kłów pozbawione jest choćby cienia racjonalności. Kierowca który trąbi na mnie i wariacko wyprzedza, po kilkudziesięciu sekundach zatrzymuje się pod tym samym co ja czerwonym światłem. Lekarka, która z trudem ukrywa swoje niezadowolenie z mojej wizyty, jeśli tych wizyt nie będzie miała, straci pracę. Pan ważny urzędnik po maturze traktuje mnie jak półgłówka, ale nazajutrz pójdzie do lekarza lub innego urzędnika i ten potraktuje go tak samo jak on mnie. Przecież to jest chore! Większość naszego społeczeństwa to ludzie ochrzczeni i wobec tego nieśmiertelne pytanie – co z tego wynika? W zgodnej relacji wielu ludzi przyjeżdżających z za naszej zachodniej granicy, gdzie niestety kościoły są puste, mówi jednak o panującej tam zwyczajnej, codziennej międzyludzkiej życzliwości, o radości z tego, że obok jest drugi człowiek.
Przypomina się mi gdzieś zasłyszana anegdota:” Jak modli się austriacki baca? – Panie Boże spraw abym miał więcej owiec od mojego sąsiada, zaś polski baca? – Panie Boże spraw aby owce mojego sąsiada szlag trafił” I tu jest pies pogrzebany. A propos psa, A. de Mello SJ opisuje jak to pies wbiegł do komnaty zwierciadlanej i nagle zobaczył sto psów. Nie wiedząc, że to zwielokrotnione jego odbicie, groźnie wyszczerzył kły, sto psów „zrobiło” podobnie. De Mello smutnie konstatuje : a gdyby przyjaźnie pomerdał ogonem?
I choć tekst gorzki, to jest i nuta optymizmu. Nie mamy wpływu na wiele spraw, wiadomo globalizacja, międzynarodowy kapitał, jak twierdzą dobrze choć głupio poinformowani, wiadomo w czyich rękach.I media, które usiłują robić nam sieczkę z mózgu – ot życie. Nikt jednak nie może powiedzieć, że nie ma wpływu na relację z sąsiadem, z kolegą w pracy, na uczelni. Nikt nam nie każe traktować spotykanych po drodze ludzi jak potencjalnych wrogów, możemy jak to pięknie śpiewała Anna German, uśmiechać się do każdej chwili. To jest właśnie chrześcijaństwo bez wielkich słów, to jest chrześcijaństwo, którego tak bardzo nam wszystkim brakuje.
I jeszcze jedno. Coraz częściej w naszych dyskursach pojawia się pojęcie „oni”. Wprawdzie nie bardzo wiadomo kto to są ci „oni”, ale to „oni” nie my, są winni za wszystko. To „oni” stawiają radary, tropią kierowców łamiących przepisy, chcą zniszczyć naszą gospodarkę, religię i Kościół. To „oni”, nie my, kradną, załatwiają, gnębią i jeszcze jak by tego było mało, każą nam robić różne wstrętne rzeczy i na dodatek sprawiają, że krasnoludki sikają nam do mleka.
A my niebożątka tacy biedni, niewinni i bezwolni wznosimy oczy do nieba i mówimy:” Jakim nas Panie Boże stworzyłeś, takim nas masz”. Amen!