„Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina” Jezus Jej odpowiedział :” Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto ? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: ”Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus:” Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział:” Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego:” Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory” ( J 2, 1-10)
Ktoś mógłby powiedzieć, że Jezus zaczął swoją publiczną działalność od cudu” z nie najwyższej półki”. To nie było wskrzeszenie zmarłego, uzdrowienie paralityka, przywrócenie wzroku niewidomemu, czy choćby rozmnożenie chleba, tak potrzebnego do życia. Wino do życia niekoniecznie jest potrzebne.
Ale było wesele, na które Go zaproszono. Była radość dwojga zakochanych, młodych ludzi, była duma rodziców. I nagle taki kompromitujący brak. .Można sobie wyobrazić ile byłoby plotek, cała okolica miałaby o czym mówić przez wiele dni. Nie wykluczone, że część gości poczułaby się urażona, inni może wcześniej by wyszli.
A młodzi ? Oblubieniec czerwony ze wstydu, oblubienica ze łzami w oczach. Miało być tak pięknie i radośnie.
I Chrystus pochyla się nad tą zagrożoną ludzką radością, pragnie by w tym szczególnym dniu wszyscy się radowali, tańczyli, bawili. Wie, że młodzi w swym wspólnym życiu nieraz napotkają trud i smutek, ale teraz jest czas wesela. I przemienia wodę w wino. Czyż to mało ?