W sportach motorowych, wyścigach i rajdach jest coś, co nazywa się punktem, czy punktami kontrolnymi. Zawodnik musi przez ten punkt kontrolny przejechać, musi go” zaliczyć”, w przeciwnym razie wypada z gry.
W życiu codziennym każdego chrześcijanina takim punktem kontrolnym jest Dekalog. I nie chodzi o to, choć byłoby pięknie, żeby go bezbłędnie przestrzegać. Skażenie skutkami grzechu pierworodnego to niestety uniemożliwia. Swoją grzeszność w sakramencie pokuty wyznają wszyscy od Ojca św. i kanonizowanych świętych począwszy. Problem jest gdzie indziej, choć nie jest on nowy. Polega na selektywnym podejściu do Dekalogu. Po za najbardziej zatwardziałymi wrogami Pana Boga, nie znajdzie się nikt kto uważałby, że Dekalog należy wyrzucić do kosza na śmieci. Ale chętnych do jego modyfikowania przybywa niestety lawinowo. Prawie przy każdym przykazaniu stawia się odnośnik – w zasadzie tak, ale… I następuje wyliczanka owych „ale”. Że jest to dewiacja nie tylko moralna, ale i intelektualna? Nie szkodzi, ważne aby wykazać, że po pierwsze Pan Bóg też może się mylić, a po drugie nie takie zabytki jak Dekalog poddaje się renowacji i reinterpretacji. Najbardziej kreatywni mają chęć napisania tegoż Dekalogu od nowa. Na dole drobnym drukiem byłaby informacja: na motywach Dekalogu przekazanego Mojżeszowi.
Póki co w obiegu chrześcijańsko – publicznym funkcjonują potworki myśli „religijnej”. Swego czasu znany publicysta stwierdził:” Jestem wiernym synem Kościoła katolickiego, ale na temat aborcji mam inne zdanie”. Niestety niemal codziennie słyszymy podobne wypowiedzi. Sens tego przytoczonego zdania jest taki sam jak innego:” Jestem dyplomowanym astronomem, ale uważam, że to słońce obraca się wokół ziemi”. Nieprzypadkowo podałem ten przykład. Tam gdzie mamy do czynienia z piątym przykazaniem, panuje wyjątkowe załganie, także wśród nas chrześcijan. Nie wchodząc w meritum różnych dyskusji i ustaw, trzeba jasno powiedzieć: to nie Kościół wtrąca się w nasze życie, to Bóg „wtrąca” się w to życie. I tak naprawdę, jeżeli mówimy nasze „nie” życiu od poczęcia do naturalnej śmierci, to mówimy to nie Kościołowi, nie takiemu czy innemu duchownemu, ale Stwórcy! Nie szukajmy zastępczych podmiotów!
Jesteśmy wolnymi ludźmi, skoro chcemy Bogu powiedzieć „nie” to zróbmy to. Jedyne co wiemy na pewno to, że w momencie połączenia gamety męskiej i żeńskiej powstaje nowe życie. Wiemy, że Bóg utkał to życie w łonie matki i to On wyrysował je na swojej dłoni. Przestańmy tworzyć zawiłe i poniżające intelektualnie konstrukcje myślowe, sprowadzające się do tego, że człowieczeństwo mierzy się w centymetrach i gramach, przy jednoczesnym patrzeniu w kalendarz.
Nie wolno nam pod żadnym pozorem rozliczać czyjeś grzeszności, także w tej materii, ale na litość, na litość Boską, przestańmy się oszukiwać. To może być początkiem nawrócenia.