„A oto mąż imieniem Józef, który był Senatorem, mąż dobry i sprawiedliwy, (Ten był nie zezwolił na radę i na uczynki ich) z Arymatyj miasta Żydowskiej ziemi, który też i sam oczekiwał królestwa Bożego. Ten przyszedł do Piłata i prosił o ciało Jezusowe. I zjąwszy uwinął w prześcieradło, a położył go w grobie wykowanym, w którym jeszcze żaden nie był położon.” (Łk 23,50-53)
Dobry i sprawiedliwy! Tylko dwa słowa, ale oddające całą prawdę o człowieku. Ewangelista, w odróżnieniu od nas, nie wpada w wielosłowie. My, jeśli oczekujemy na jakieś określenie przed swoim nazwiskiem mamy nieco inne wymagania : wybitny, uznany, ceniony, laureat nagrody, kawaler orderu itd. Nie budzi naszego niepokoju czy znajdzie się ktoś, kto o nas powie „dobry i sprawiedliwy”. Sami też pewnie mielibyśmy kłopot, by tak o kimś powiedzieć. Jakoś głupio, niemodnie, nie życiowo. Już lepiej profesorze, ekscelencjo, dostojny gościu.
A w innym miejscu Pisma św. przeczytamy, że Jezus przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc. Najbardziej lapidarne, genialne w swej prostocie streszczenie Ewangelii.
Czy zdanie mówiące o tym, że Jezus przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc, nie zarezerwowane przecież tylko dla Jego dziejów, będzie receptą także na moje życie ? Czy zamiast obszernego pogrzebowego CV będzie nam dane usłyszeć: „ Był dobry i sprawiedliwy, a przez swoje życie przeszedł dobrze czyniąc”.