„I Ja wam powiadam : Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka znajduje; kołaczącemu otworzą” (Łk 11, 9-10)
„Proście, a będzie wam dane”. Pięknie, tylko jak to ma się do naszego życia? Setki razy prosimy dobrego Boga o coś dla nas niesłychanie ważnego i co ? I nic. Więc może to „proście… „ przypomina trochę reklamę tego środka przeciwbólowego, który to „inteligentnie” trafi w nasz ból. I aż dziw bierze, że jeszcze coś nas boli. Trochę jednak głupio, oględnie mówiąc, zestawiać Boże słowa z reklamą czegoś tam. Wobec tego mała dygresja.
Zdarzyło mi się kiedyś jeść potrawę, która w czasie upalnego lata, całą noc była po za lodówką. Nie wykazywała żadnych objawów zepsucia więc smakowicie zajadałem ją na śniadanko. Pech chciał, że zauważył to mój dwuletni wtedy syn i uparł się, że on też chce. Gdzieś tam „w tyle głowy” mówiło mi, żeby powiedzieć nie, ale on tak prosił, prawie płakał, w końcu mu ustąpiłem. Kosztowało go to parę dni cierpienia spowodowanego zatruciem pokarmowym. Oczywiście gdybym o tym wiedział, za nic bym się nie zgodził. I odwrotnie, gdybym wiedział, znał konsekwencje, a mimo to dał, byłbym zaprzeczeniem dobrego ojca.
Nie wiemy dlaczego Bóg nie zawsze spełnia nasze oczekiwania i marzenia. Ale może właśnie jest tak. On wie jakie będą konsekwencje naszych próśb i właśnie z miłości do nas ich nie spełnia. Bywa zresztą, że my sami po latach widzimy w jakie bagno byśmy się wpakowali, gdyby nasza prośba została wysłuchana. Czy i wtedy mielibyśmy pretensje do Pana Boga?
Oczywiście ma Pan rację, że zdarza nam się pragnąć rzeczy, które w konsekwencji (czasem dalekiej) są dla nas szkodliwe. Niespełnienie przez Pana Boga naszych próśb o te rzeczy właśnie może być przejawem miłości i troski jaką ma dla nas Bóg.
A jednak, zapytajmy siebie uczciwie. Czy są rzeczy dobre, o które ludzie proszą Pana Boga i wówczas też – te prośby bywają niewysłuchane?
Na przykład jakiś misjonarz w dawniej Japonii ogarniętej terrorem wobec chrześcijaństwa modlił się, żeby terror ustał, to chciał czegoś w konsekwencji złego? Szkodliwego? I terror nie ustał i chrześcijaństwo, które pierwotnie zapuściło w Japonii korzenie zostało wówczas wymazane z tego kraju i społeczeństwa?
Takich przykładów można by mnożyć. Jak na nie odpowiedzieć?
Oczywiście to tylko cząstkowa próba zrozumienia tego ewangelicznego tekstu. Mimo wszystko sądzę, że problem leży w tym co my uważamy za dobro. Bóg potrafi wyprowadzić nawet ze zła jeszcze większe dobro, potrafi pisać prosto na krzywych liniach. Trzeba też zgodzić się, że nie wszystko dla nas jest teraz zrozumiałe, ale mamy obietnicę samego Jezusa, że przyjdzie czas, że to co teraz jest tajemnicą będzie odkryte. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za komentarz. Rafał
Dobra modlitwa nie polega na proszeniu 🙂 Generalnie powinna ona dotyczyć Męki Pańskiej i jej rozważania. Gdy Pan Jezus poucza, jak się należy modlić mówi by o nic nie prosić bo „Ojciec wie co nam potrzebne”. Święci zawsze modląc się rozważali Świętą Mękę Pańską i chyba dalej jest to najlepszy sposób na modlitwę, wymaga: skupienia, zaangażowania i uruchomienia swoich emocji. Z takiej modlitwy płyną też najlepsze owoce… Warto poczytać o modlitwie zwanej „Tajemnice Szczęścia”… spodoba się wam 🙂 🙂 🙂
Nie jestem pewien, aż tak mądry nie jestem, na czym polega dobra modlitwa, ale tak sobie myślę, że dobrego Ojca można prosić o wszystko, tak jest w całym Piśmie św., a On zdecyduje co dla nas jest dobre. Nie sądzę aby to było sprzeczne z tym co Pan napisał. Dziękuję za refleksje. Rafał