Daremne żale – próżny trud, Świat wam nie odda, idąc wstecz
Bezsilne złorzeczenie! Znikomych mar szeregu –
Przeżytych kształtów żaden cud Nie zdoła ogień ani miecz
Nie wróci do istnienia Powstrzymać myśli w biegu
Trzeba z żywymi naprzód iść, Wy nie cofniecie życia fal!
Po życie sięgać nowe… Nic skargi nie pomogą –
A nie w uwiędłych laurów liść Bezsilne gniewy, próżny żal!
Z uporem stroić głowę. Świat pójdzie swoją drogą.
Adam Asnyk
Dedykuję ten wiersz A. Asnyka naszym duchownym i tym na górze i tym w naszych parafiach. Ale do rzeczy. Istnieją osoby wśród nas dla których sens życia wyraża się w ciągłych zmianach, w odkrywaniu nowych zadań. Zdecydowana jednak większość ludzi, choć może trochę wstyd do tego się przyznać, woli pewną stabilizację. Nie lubimy być zaskakiwani nowymi zadaniami, nie lubimy porzucać wygodnych i nawet pożytecznych schematów i oczywiście najbardziej lubimy piosenki, które już znamy („Rejs”). To jest ludzkie i nie ma potrzeby znęcać się nad tą potrzebą wielu z nas.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy tak bardzo przyzwyczajamy się do wydeptanej ścieżki, że idziemy nią „na pamięć”. Nie rozglądamy się i nie zauważamy, że tam gdzie była sympatyczna łąka i słychać było piękny śpiew ptaków, teraz stoją domy. Pełne ludzi i pełne różnych problemów. Krótko mówiąc, źle się dzieje, gdy przyzwyczajenie, miła tradycja i równie miłe wspomnienia zastępują nam myślenie. To dotyczy nas wszystkich, to dotyczy także naszego Kościoła. I tak jak kiedyś romantycy nie mogli zrozumieć pozytywistów, tak dzisiaj nasi biskupi i księża zachowują się i myślą tak, jakby czas dla nich się zatrzymał. W ciągu ostatnich dwudziestu ośmiu lat w naszym kraju zaszły zmiany tak radykalne, że aż trudno je pojąć. Dobre czy złe to temat na inne rozważanie, bezsprzeczne jest to, że zmiany te nastąpiły. Koniec. Kropka. Można się oburzać i nic więcej, można z nostalgią wspominać dawne czasy, ale „próżny trud…” Jedynym sensownym podejściem jest stwierdzenie faktu, że zmiany dokonały się. Te które są dobre trzeba zaakceptować, złym przeciwdziałać, ale na litość nie metodami z przed pół wieku! Dziś dużo studentów nie wie co to jest kartka katalogowa i rewers, ale z biblioteki korzystają. Nie ważne przy pomocy czego będą czytali książkę, ważne żeby czytali. Czy to tak trudno zrozumieć? Czy takie podejście to jest atak na kulturę, naukę i biblioteki? Biblia w tłumaczeniu ks. Wujka jest pięknym pomnikiem języka polskiego, ale gdyby dziś się nią posługiwać, większość wiernych zapewne nie wiedziałaby o czym są niedzielne czytania.
Prawdy Boże są niezmienne, przykazania zostały wyryte w kamieniu, Pismo św. wytycza nam drogę, daje wskazówki jak postępować, by osiągnąć zbawienie, ale nie rozstrzyga tysięcy problemów, jakie spotykają człowieka w otaczającej go rzeczywistości. Po to Bóg obdarzył nas rozumem, wolną wolą i sumieniem, by kierując się nimi podejmować stosowne rozwiązania. To tylko dzisiejsi biurokraci muszą na wszystko mieć „papierek”. Zapisują opasłe księgi, albo zapełniają twarde dyski swoich komputerów rozporządzeniami, którymi chcą uregulować nasze życie od rana do wieczora. Im wydaje się, że jak zapiszą albo powiedzą to się stanie. Otóż nie stanie się. Oni mogą się jeszcze ratować państwowym przymusem, ale w Kościele to niemożliwe, choć niektórzy duchowni takie ciągotki mają. A w naszym Kościele panuje naiwne przekonanie hierarchów, że jak ogłoszą list pasterski, to wszyscy wierni na wyścigi będą się stosować do ich pouczeń. Otóż nie będą! Gdyby było inaczej, to sądząc po częstości tych listów (nie mówiąc o innych wypowiedziach), bylibyśmy najbardziej bogobojnym narodem na ziemi, obawiam się jednak, że nie jesteśmy.
Ileż to razy słyszałem w kazaniach jak to pierwszych chrześcijan rozpoznawano po wzajemnej miłości i słowa wyrzutu, że dziś już tak nie jest. To prawda ale patrzę też na oficjalne zdjęcia naszych hierarchów. Siedzą, przepraszam rozparci na tych swoich tronach (nie wszyscy!), w tych kolorowych, śmiesznych fatałaszkach i tylko brakuje im korony na głowie. Gdzie podobieństwo do pierwszych Apostołów?! To może drobiazg, ale kochani to nie ten język, lud nawet ciemny już tego nie kupi. Nie zmienicie swojego języka, nawyków i przyzwyczajeń, trudno, tylko nie dziwcie się, że ludzie, szczególnie ci młodzi i gniewni, będą na was patrzeć jak na postacie z Disneylandu, a nie na autorytety w których głos warto się wsłuchać. Zacznijcie, jak radzi kochany Franciszek, pachnieć stadem, któremu przewodzicie.
A w sprawach ważnych do rozstrzygania których nie mam kompetencji, zachowajcie pokorę. Kościół, jego ojcowie i święci nie raz zwyczajnie się mylili. Bywało, że później ich następcy przepraszali lud boży za bzdury, które wygadywali ich poprzednicy.
No cóż, moje” umiejętności” edycji tekstu wiersza okazały się żałosne. Przepraszam. Ufam, że mimo to da się go przeczytać.