O moim Kościele. Cz. 2

 

 

W poprzednim wpisie przedstawiłem kilka refleksji dotyczących relacji na linii ksiądz i świecki. Dziś w paru punktach o problemach, które od wielu lat są w Kościele złem i zgorszeniem.

   1/ Finanse Kościoła.

Dużo bym dał, aby ktoś kompetentny wytłumaczył mi dlaczego finanse Kościoła nie mogą być w stu procentach przejrzyste i dostępne dla każdego wiernego, dla niewierzących zresztą też. Kościół w swojej strukturze finansowej jest jakimś połączeniem fundacji i tzw. budżetówki. Finanse fundacji muszą być transparentne do bólu. Pensje pracowników budżetówki są jawne i powszechnie znane. Wiemy ile zarabia prezydent i minister. Wiemy ile zarabia nauczyciel, wójt i policjant. Na litość, co stoi na przeszkodzie aby parafianin wiedział ile zarabia jego wikary, proboszcz czy biskup. Przecież muszą zarabiać! Woda święcona i kadzidło są dostępne w każdym kościele i absolutnie nie lekceważąc ich wewnętrznej wartości, są jednak zero kaloryczne. Ksiądz musi jeść i musi jeszcze mieć parę innych rzeczy za które jak każdy z nas musi płacić. Ksiądz utrzymuje się z ofiar składanych przez wiernych( tzw. prawo stuły). Może przestańmy rżnąć głupa i ustalmy czy to są ofiary czy opłaty? Jeżeli zamawiam intencję mszalną i słyszę krótkie żołnierskie pytanie: „ A pięćdziesiąt złotych pan ma?”, to czy to jest ofiara, czy cena usługi? Daję kartkę z nazwiskami na „wypominki” i sto złotych (jedno i drugie kilka lat temu) i słyszę :” Powinienem wziąć trzysta”. Nie twierdzę, że tak jest zawsze i wszędzie, może to jest nawet i mniejszość, ale nagłaśniana przez media, budzi powszechne zgorszenie. Podobnie jest z ofiarami (?) za chrzty, śluby czy pogrzeby. To nie jest marginalny problem, skoro tak często mówi o nim kochany Franciszek. On mówi, że wierni są w stanie wiele wybaczyć księdzu, ale nie wybaczą chciwości. Chciałbym też wiedzieć czy cmentarze będące pod zarządem kurii, to przedsiębiorstwo biznesowe, które wypracowuje zysk na smutku i cierpieniu ludzi. Oczywiście musi ono być gospodarczo samowystarczalne.

  2/ Zaangażowanie polityczne duchowieństwa.

       To zaangażowanie wbrew jasnym przepisom kościelnym i zwykłej przyzwoitości nie jest nawet publiczną tajemnicą, ono nie jest żadną tajemnicą! Znacząca część biskupów i niższego duchowieństwa nie dba w tym zakresie nawet o pozory i głosi przekaz partyjny w czasie kazań. Czy oni zdają sobie sprawę, że ocierają się o profanacje przestrzeni świętej? Czy ktoś z braci upomniał ich tak, jak nauczał Jezus?

Zadam bezczelne pytanie. Zdaję sobie sprawę, że nie mam odpowiednich kwalifikacji teologicznych, by głosić kazania, ale jeśli chodzi o znajomość spraw politycznych to twierdzę, że jestem profesjonalistą, na pewno nie gorszym niż niejeden biskup. A skoro biskup może z ambony głosić swoje prywatne przemyślenia np. na temat katastrofy smoleńskiej, to nie widzę żadnego logicznego, podkreślam logicznego powodu dla którego ja nie mógłbym z tej ambony głosić swoich poglądów. Na początek chętnie skorzystam z ambony w katedrze w Krakowie i Gdańsku, proszę tylko mi nie poczytać wyboru tak szacownych lokalizacji za brak skromności. Z przyjemnością przedstawię swoje poglądy także w Częstochowie i Białymstoku. Kpię z rzeczy poważnych? A co mam innego zrobić, skoro głos ludzi ode mnie mądrzejszych i godniejszych jest totalnie lekceważony? Niech wobec tego nie zabraknie i mojego stanowczego „dość”!

3/” Zamiatanie pod dywan”

Wszyscy jesteśmy grzesznikami i ja i biskup i papież. Prawda jakie to odkrywcze? Ale to uczy pokory. Nie mogę znęcać się nad tym, że w moim Kościele gości czasami nieprawość. Byli i są w nim grzesznicy, także w sutannach. Trzeba prosić Boga i czynić wszystko co w ludzkiej mocy, aby tej nieprawości było jak najmniej. W najgłośniejszej w ostatnich latach sprawie jaką jest pedofilia w Kościele, nie sądzę było to było najważniejsze, że ten grzech w osobach niegodnych kapłanów się pojawił. Proszę sobie wyobrazić sytuację: oto lekarz pediatra molestuje swych małych pacjentów, dyrektor szpitala dowiaduje się o tym i… przenosi go na inny oddział małych pacjentów w tymże szpitalu. „Świeże mięsko”, krótko mówiąc. A tak właśnie było w moim Kościele. Nie to było największą tragedią, że pojawili zdeprawowani księża, choć ich wina jest straszna, tragedią trudną do ogarnięcia było to, że ich przełożeni, starsi w Kościele zdecydowali, że zło jest ważniejsze od dobra. To nie jest tylko bolesna historia. Rok temu media poinformowały, że ksiądz z jednego ze stowarzyszeń o pięknie brzmiącej nazwie, skazany przez sąd za wyjątkowo okrutną praktykę pedofilską, po opuszczeniu więzienia jak gdyby nigdy nic, podjął obowiązki duszpasterskie w ramach swojego zgromadzenia. Wcześniej jego przełożeni włożyli sporo trudu, by jego kara była jak najmniejsza. Ich troska oczywiście nie objęła ofiary. Trzeba było osobistej interwencji arcybiskupa, aby przełożony stowarzyszenia po niesłychanie mętnym tłumaczeniu, nadał tej sprawie właściwy bieg.

Jeszcze jeden głośny przypadek „zamieciony pod dywan”. Ksiądz meloman słucha muzyki (nie wykluczam, że kościelnej), w pokoju obok kobieta rodzi jego dziecko. Ponieważ przeżycia artystyczne księdza okazały się ważniejsze niż dobro dziecka, to dziecko umiera. Ksiądz jest przeniesiony na Ukrainę, ale w szczerym wywiadzie mówi, że jak sprawa ucichnie to on wróci i się „odkuje”. Biskup miejsca odmawia komentarza dziennikarzowi, bo ten według niego nie jest wystarczająco godny, by z nim rozmawiać.  Ile takich i pomniejszych spraw jest w naszym Kościele? Głupie pytanie, prawda?  Ile jest gorszących nieprawidłowości o których pasterze milczą?

            4/ Kazania.

Kochani kaznodzieje i autorzy listów pasterskich zauważcie, że na tym świecie oprócz tego, że on i ona śpią ze sobą, znaczy uprawiają seks, jest jeszcze ogromne mnóstwo naprawdę ważnych spraw. Wiem jak wielką tragedią jest zabijanie nienarodzonego dziecka, kilkadziesiąt lat starałem się dotrzeć do serc narzeczonych, by nie popełnili nigdy tego zła, ale Kościół nie jest tylko stowarzyszeniem antyaborcyjnym!

Błagam was, nie rozśmieszajcie mnie, bo nie miejsce na to, potworami gender, których nikt obecny w kościele nie widział. Nie rozśmieszajcie mnie informacjami o  rzekomym sprzysiężeniem wszystkich lewaków, liberałów, Żydów (kiedyś masonów), którzy o niczym innym nie marzą tylko o tym, by zniszczyć katolicyzm w Polsce. Zanim zaczniecie na nowo chrystianizować bezbożną Europę, lepiej zobaczcie nasze kościoły, w których na niedzielnej Mszy św. zajęta jest połowa miejsc siedzących.

Zacznijcie mówić o tym, że każdego roku na naszych drogach ginie więcej osób, niż w dopuszczonych przez prawo aborcjach. Najczęstsza przyczyna – kierowca, statystycznie katolik, nie przestrzega praw ani boskich, ani ludzkich.

Zacznijcie mówić o tym, że nienawiść, także wyrażana publicznie wobec „ciapatych”, „pedałów” i innych „odmieńców”, jest obelgą rzuconą w twarz Jezusowi.

Mówcie o tym, że jest zwyczajnym łajdactwem obojętność wobec ludzi umierających z głodu i pragnienia, bo my syci żałujemy kilku złotówek na miesiąc, by im ulżyć w ich cierpieniu.

Mówcie o tym, jak bardzo opuszczony jest Jezus w bezdomnych, śmierdzących, umierających z alkoholizmu i chorób. Krajowy konsultant – Siostra M. Chmielewska.

Mówcie jakim złem jest pogarda wielu właścicieli firm do swoich pracowników, mówcie o bezczelnym wykorzystywaniu cudzoziemców.

Powinienem zacząć od tego: mówcie ludziom, mówcie nam i sobie, o niewyobrażalnej miłości Boga do swoich dzieci. Możecie to robić nawet nieporadnie, ale jeśli z serca, to będziemy was za to kochali. Przybliżajcie nam Boga nie gromowładnego, ale objawiającego się w łagodnym powiewie wiatru, Boga, który uśmiecha się do swoich dzieci, Boga, którego Syn umarł dla mnie i dla ciebie, dla wszystkich, Syna, który wszystkim przebaczył, a skrócony proces kanonizacyjny łotra przeprowadził z tronu krzyża.

3 komentarze do “O moim Kościele. Cz. 2”

  1. No i końcówka drugiej części jest wreszcie o tym, o czym być powinna. Dodam oszustwa podatkowe, lewe zwolnienia itp.
    Czytając część pierwszą miałam nieodparte wrażenie, że Autor utożsamia Kościół z duchowieństwem, bo tak to właśnie brzmiało.
    A prawda jest taka, że ciągle wszyscy – traktując współsiostry i współbraci w jednym OJCU jak zawalidrogi na naszej drodze życia, plujemy temu OJCU w Twarz i dołączamy do oprawców Jezusa. W sposób jednoznaczny i oczywisty. Nie mam nic więcej do dodania.

  2. Dodałbym jeszcze punkt 5 ,,Wiara a nauka”. Ks. Heller, kapłan i kosmolog w jednym, wspomniał w jednej z książek, że słyszał, jak ksiądz podczas kazania próbuje poruszać tematy naukowe i było to tak żenujące, że wg księdza dobrze, iż dzieje się to rzadko, choć nie powinno. Mamy internet, stacje popularnonaukowe, katolicy to oglądają i część z nich uznaje, że Biblia to prymitywna księga napisana przez pastuchów, niezgodna z osiągnięciami nauki, zdrowym rozsądkiem oraz niemoralna (psychopata Abraham składający ofiarę z Izaaka, twierdzący, że Bóg mu kazał, no skoro tak, to wszystko w porządku, można zabić, trauma dziecka jest tu nieistotna). Odchodzą więc z Kościoła i od Boga, bo nikt im nie wyjaśnił jak czytać i rozumieć Biblię (gatunki literackie) oraz do czego służy wiara a do czego nauka i jakie są (lub powinny być) między nimi relacje. Pięknie ujął to papież Jan Paweł II: ,,Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy” (Fides et ratio).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.