„ A kiedy Piotr wchodził, Korneliusz wyszedł mu na spotkanie, padł mu do nóg i oddał mu pokłon. Piotr podniósł go ze słowami:” Wstań, ja też jestem człowiekiem” . ( (Dz 10, 25-26)
Jest takie nieco ironiczne powiedzenie o wyważaniu otwartych drzwi, albo ponownym odkrywaniu Ameryki. Sens tego powiedzenia wyraża się w sugestii, aby wykorzystać już istniejące możliwości, często bowiem są one bardziej inspirujące niż te wymyślane od nowa. Trwa w mediach dyskusja jak powinien wyglądać dziś Kościół Chrystusowy. Ważną sprawą w tych rozważaniach i dyskusjach jest rola kapłana i to, jaki po prostu powinien być. Nie neguję potrzeby takiej dyskusji, ale może warto w większym stopniu rozwinąć to, co mówi Pismo św. o kapłanach.
Kiedy Jezus rozsyła swoich uczniów – „księży”, wyraźnie poucza ich co mają czynić, a czego nie, oni zaś bez żadnego przymusu, to wypełniają. Mają więc nie brać ze sobą trzosa, odzieży na zapas i nie szukać dobrego jedzenia. Jest jednak oczywiste, że gdzieś muszą w czasie swojej misji mieszkać i odżywiać się, „bo godzien jest robotnik zapłaty swojej”. Można oczywiście ośmieszyć te wskazówki Jezusa przenosząc je „żywcem” w dzisiejsze czasy, gdzie ksiądz bez „trzosa” nie kupi sobie nawet bułki na śniadanie. Trudno też oczekiwać, że nawet najbardziej skromnie żyjący ksiądz będzie miał jedną koszulę i jedne spodnie. Z tego przekazu ewangelicznego płynie jednak wyraźne przesłanie – uważajcie na pieniądze i dostatek. Niech wam się nie myli powołanie kapłańskie z powołaniem biznesmena. Godzien jest robotnik zapłaty swojej, ale problem pojawia się gdy ta zapłata zaczyna się niepokojąco oddalać od zapłaty za pracę innych ludzi. To jest kwestia sumienia, to powinno być kwestią sumienia księdza i życzliwej troski jego przełożonych. Troski i przykładu! A jak jest? – „Koń jaki jest, każdy widzi”
„Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga” . Niby oczywiste, ale kłopot jest z jednym, drugim i trzecim. Z tym pierwszym wcale rzadko zdarza się, że „Nie pamięta wół, jak cielęciem był”. Dotyczy to tak samo wiejskiego wikarego, jak i hierarchy. Niemała ich część zachowuje się tak, jakby wczoraj była zaproszona na imprezę z samym Mistrzem, a już ze św. Piotrem na pewno. Można też, odwołując się do znanego dowcipu, stwierdzić że księża, wbrew sugestii pewnej pani katechetki, siusiają tak samo jak wszyscy inni. Jeżeli mniej, to wizyta u urologa bardzo wskazana. Tym wszystkim, którzy z balonikiem pychy mają kłopoty, kochany Franciszek zaleca spacer po… cmentarzu, tam jest demokracja jak jasna cholera.
A „ dla ludzi”. Nieraz można odnieść wrażenie, że raczej dla siebie samych. Wierni oczywiście są pożądani, ale raczej jako statyści, warunek jest wszakże jeden – niech nie przeszkadzają i nie wtrącają się niepotrzebnie do pełnej godności i namaszczenia profesji księżowskiej. U. Eco w zabawnym szkicu o bibliotece i bibliotekarzach, zauważa, że ideałem tych ostatnich jest biblioteka bez… czytelników. To oczywiście humorystyczna złośliwość, ale coś w tym jest. A przecież św. Paweł w „Liście do Hebrajczyków” poucza, że kapłan jest po to by współczuć z tymi, którzy nie wiedzą, którzy błądzą. To współczucie rozumiem w nieco szerszym tego słowa znaczeniu, nie tylko jako użalanie się nad niedolą bliźniego, ale raczej jako wspólne przeżywanie tejże niedoli. Uzasadnienie potrzeby takiego zachowania jest proste. Kapłan też ulega słabościom i niedoli, nie jest od nich wolny. Kanonizowani święci chodzili do spowiedzi, księża też oczywiście do niej chodzą, tylko jakby o tym zapominają, gdy wierny klęka w konfesjonale. Jeszcze bardziej zapominają o tym ,gdy ogarnie ich zapał kaznodziejski w ganieniu wiernych świeckich, zupełnie tak, tak jakby konsekwencje grzechu pierworodnego ich ominęły, a nie ominęły i jest kłopot. Dlatego, jak mówi św. Paweł, arcykapłani składają ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem dopiero za grzechy ludu. Wydaje się, że nieraz jest odwrotnie, a przecież jest tylko jeden Arcykapłan, który nie musi składać ofiary za swoje grzechy. I wreszcie „w sprawach odnoszących się do Boga”. Nie chcę przytaczać konkretnych przypadków wypowiedzi księży i biskupów, bo już o tym pisałem, ale niejeden raz słyszymy słowa odnoszące się do różnych spraw, ale nie są to sprawy Boże.
Wszyscy jesteśmy pogubieni i zagubieni w otaczającej nas rzeczywistości społecznej, politycznej i religijnej, ale to właśnie na kapłanach i starszych Kościoła ciąży szczególny obowiązek, by to pogubienie nie pogłębiało się, by rany nienawiści mogły się zabliźnić. Niestety, powtórzę raz jeszcze:” Koń jaki jest, każdy widzi”
Każdy z nas ma swoją godność, ale nikt, także kapłani, nie mają jej z samych siebie, wszyscyśmy ją otrzymali jako dar Ducha Św., bo jak śpiewamy:” Bez Twojego tchnienia, nie ma nic wśród istnienia”. W powołaniu kapłańskim przeświadczenie o tym musi być obecne w dzień i w nocy.
I na zakończenie mądra wypowiedź księdza Grzegorza Strzelczyka:” Zawaliliśmy wszyscy, ale odpowiedzialności są różne. Pasterze są w Kościele po to, żeby paść. Trudno mieć pretensje do owcy, że ona nie potrafi znaleźć pastwiska albo żre nie najlepszą trawę”.