Zdarza się, że słyszymy następujące stwierdzenie:” Mnie już nic nie jest w stanie zdziwić”. W zamyśle wypowiadającego je, ma znaczyć, że posiadł on już wystarczająco duże doświadczenie i mądrość, aby czemukolwiek się dziwić. On nie musi się dziwić, on już wie! No to ja nie jestem ani doświadczony, ani mądry, bo nie tylko się dziwię, ale dziwię się ciągle temu samemu.
Nie mogę wyjść ze zdziwienia, co my chrześcijanie (to prawda, że nie wszyscy) zrobiliśmy z Adwentu i Bożego Narodzenia. Jeszcze trochę a żłóbek będzie w supermarkecie, kolędy już są (w toalecie też), urocze anielice też. Tzw. święci Mikołajowie pocąc się pod głupkowatą czapeczką udają, że mają coś wspólnego z tym prawdziwym św. Mikołajem. Co ten cyrk, kabaret i komedia w jednym , mają wspólnego z wcieleniem Syna Bożego w człowieka, nie wiem i już się nie dowiem. Ale przecież to nie wina tych wstrętnych korporacji handlowych, tylko nasza osobista, że nie wiemy o co w tym wszystkim chodzi.
Biznes, niczym pies gończy, wyczuł atmosferę do robienia interesów i poniekąd trudno o to mieć pretensję do niego. On ma sprzedawać, rozbudzać popyt i z tego żyje. Naszym zadaniem jest myśleć i wiedzieć czym jest Adwent, czym jest narodzenie Syna Bożego! My tymczasem wpadamy w „religijny” amok podlany ckliwym sosem dość wątpliwej tradycji. Żeby to jeszcze faktycznie dawało nam szczęście, ale gdzie tam. Ktoś odczuwa szczęście robiąc generalne porządki i uganiając się po sklepach? Ktoś dostaje psychicznego orgazmu na myśl, że zje dwa razy więcej szynki i bigosu, że ulepi dwieście pierogów i wypije dwa wina zamiast jednego? Z „wywieszonym językiem” siadamy do wypasionej wieczerzy, teraz już nawet nie postnej, i konsumujemy „meduzy i w trzech smakach drób”. Dodatkowy talerz stawiamy, modląc się po cichu acz skutecznie, żeby żaden bezdomny czy inny „ciapaty” nie wpadł na pomysł i nie zechciał skorzystać z tego nakrycia, nie tylko w naszym domu, ale i w tym ojczystym domu też. Dzieciątko oczywiście ma błogosławić Ojczyznę miłą. Przepraszam, te pełne nienawiści podziały i obelgi też?
Wcześniej jeszcze będzie:” zdrowych i wesołych świąt”. Jasne, wszystko musi być zdrowe i wesołe. Niech żyje 20 programów telewizyjnych, niech żyją miski z karpiami (one akurat nie żyją) i wszelakie inne jadło. Zjemy, wypijemy, będziem się radować. A potem z ulgą stwierdzimy, że Pasterka nie jest obowiązkowa, Jezusek pod postacią tłustej laleczki sobie śpi, to niech śpi, zresztą co to za Pasterka bez „trzaskającego” mrozu i śniegu.
Jak my głupio i daleko odeszliśmy od tego prawdziwego żłóbka w jakiejś nędznej chałupie czy grocie, jak daleko od faktycznego ubóstwa i trudu świętej Rodziny. Zrobiliśmy sobie ( też biję się w piersi) parodię tamtego wydarzenia. A potem tylko głupkowate:” święta, święta i po świętach”. Jakich świętach do jasnej cholery? Wstyd!
I słusznie wstyd,że ludzie są takimi ignorantami.Nie czytają Pisma Świętego i tak na prawdę nie wiedzą nic o narodzeniu Syna Bożego.Kiedy się urodził?,Gdzie się urodził?,Dlaczego się urodził?,Jaką miał misję do spełnienia.W tradycję chrześcijańską wplecione są tradycje pogańskie.Chodzi między innymi o datę narodzin tudzież okoliczności.Prawdziwe doniesienie ewangeliczne wskazuje na coś zupełnie innego.Sprawozdanie ewangeliczne mówi,że Jezus był młodszy od Jana Chrzciciela o pół roku.Jezus urodził się zapewne w miesiącu Etanim (wrzesień/październik) 2 r. p.n.e., został ochrzczony mniej więcej w tym samym okresie w r. 29 n.e., a umarł ok. trzeciej po południu w piątek 14 dnia wiosennego miesiąca Nisan (marzec/kwiecień) r. 33. Oto uzasadnienie przedstawionych tutaj dat:
Narodziny Jezusa nastąpiły jakieś sześć miesięcy po narodzinach jego krewnego Jana (Chrzciciela), za panowania Cezara Augusta, władcy Rzymu (31 p.n.e.-14 n.e.), pod koniec rządów Heroda Wielkiego, króla Judei, gdy namiestnikiem Syrii był Kwiryniusz
Dodatkowym argumentem za przyjęciem powyższej daty narodzin Jezusa jest relacja z Łukasza 3:1-3, gdzie podano, że Jan Chrzciciel zaczął głosić i chrzcić „w piętnastym roku panowania Tyberiusza Cezara”. Piętnasty rok rządów Tyberiusza rozpoczął się w drugiej połowie 28 r. n.e. i trwał do sierpnia lub września r. 29 . Jakiś czas po rozpoczęciu służby przez Jana przyszedł do niego Jezus i dał się ochrzcić. A gdy odtąd sam rozpoczął działalność, „miał około trzydziestu lat” (Łk 3:21-23). Jako 30-letni mężczyzna (w tym samym wieku Dawid został królem; 2Sm 5:4, 5) nie podlegał już władzy rodziców (por. Łk 2:51).
Jak podano w Liczb 4:1-3, 22, 23, 29, 30, przymierze Prawa przewidywało, że służbę w sanktuarium mogą pełnić mężczyźni „od trzydziestu lat wzwyż”. Całkiem rozsądne jest założenie, że Jan Chrzciciel, który był Lewitą i synem kapłana, również w tym wieku rozpoczął swą służbę — co prawda nie w świątyni, lecz w ramach specjalnego zadania przydzielonego mu przez Boga (Łk 1:1-17, 67, 76-79). Ponieważ Biblia dwukrotnie wspomina o różnicy wieku między Janem a Jezusem
i wyraźnie łączy ze sobą orędzia o ich narodzinach przekazane przez anioła (Łk 1), można przypuszczać, że obaj rozpoczęli służbę publiczną w takim samym odstępie, tzn. że Jan podjął ją jakieś sześć miesięcy przed Jezusem, którego był zwiastunem.Zatem Biblia nie podaje dnia ani nawet miesiąca narodzin Jezusa. Skąd więc wzięła się data 25 grudnia? Jak informuje Britannica — edycja polska, ludzie uważający się za chrześcijan dążyli do „uzgodnienia tej daty z rzymskim pogańskim świętem „. W święto to czczono” przesilenie zimowe, gdy dni znów zaczynają się wydłużać, a słońce pojawia się wyżej na niebie”. W tym samym dziele wyjaśniono, że wiele zwyczajów bożonarodzeniowych wywodzi się właśnie „z pogańskich obrzędów związanych z rolnictwem i słońcem”, odprawianych podczas przesilenia zimowego.
Czy Jezus pochwalałby obchodzenie jego urodzin 25 grudnia? Pomyśl: Data narodzin Jezusa jest nieznana. Ponadto w Biblii w ogóle nie nakazano nam świętować tego wydarzenia i nie ma w niej żadnej wzmianki, by robili to pierwsi chrześcijanie. Słowo Boże podaje natomiast dokładnie, kiedy Jezus umarł, a on sam polecił swym naśladowcom upamiętniać właśnie ten dzień (Łukasza 22:19). Z całą pewnością Jezus chciał, by koncentrowano się nie na jego narodzinach, lecz na wartości ofiarnej śmierci (Mateusza 20:28).