Każdy z nas ma swój osobisty pogląd na wiele różnych spraw i jest to zupełnie zrozumiałe. Każdy też uważa, że te jego poglądy są słuszne i prawdziwe. Mniemanie to bierze się stąd, że to są właśnie jego poglądy, no i koło się zamyka. Dopóki są prywatną tajemnicą właściciela w zasadzie problem jest niewielki, lub żaden. W momencie kiedy je przedstawiamy na takim czy innym forum, zasadnym staje się ich weryfikacja pod kątem:” Prawda to, czy fałsz?” Dość często w taki sposób są konstruowane różne quizy. Przekonanie, że mój pogląd jest prawdziwy, bo jest mój jest dalece nie wystarczające, choć dla wielu ludzi jest to argument ostateczny. Niestety takie podejście jest nie do obronienia ani od strony racjonalnej, ani nawet zwyczajnego rozsądku. To nie wyklucza przypadku, że mój pogląd może okazać się prawdziwy, ale stać się tak może dopiero wtedy, gdy potrafimy to udowodnić przy pomocy powszechnie przyjętych zasad i procedur. Te procedury, zasady są dorobkiem cywilizacyjnym, kulturowym i naukowym ludzkości. To jest wielowiekowa mądrość i doświadczenie ludzkości, dzięki któremu, każde następne pokolenie nie musi na nowo „odkrywać Ameryki”. Gdyby było inaczej nie wykluczone, że dziś siedzielibyśmy sobie na drzewie i radośnie konsumowali banana czy jakąś inną sympatyczną roślinkę. Czy jednak można inaczej?
Można. To „inaczej” jest główną cechą charakteryzującą wszelkie rewolucje polityczne i społeczne. Ich przywódcy stwierdzają, że odkryli „kamień filozoficzny” i posiedli wiedzę z drzewa poznania, a historia zaczyna się od nich. Przeszłość, czasem numerowana np. III Rzeczypospolita, to była republika komunistów i złodziei i oni wiedzą gdzie stało ZOMO , a gdzie stoją oni. Oni wiedzą, co uczynić aby zapanował powszechny dobrostan, który stworzy nowy, wspaniały człowiek. Jak w przeszłości tego typu rojenia się kończyły doskonale wiadomo, niestety historia wbrew popularnemu powiedzeniu nie zawsze jest nauczycielką życia.
Dlaczego o tym piszę? Jesteśmy świadkami niesłychanego podziału społeczeństwa, to brzmi ogólnie, ale to dotyczy naszego Kościoła, naszych rodzin, przyjaciół i znajomych. Ludzie potrafią obrzucać się obelgami w sklepie, w tramwaju czy na rynku. Jesteśmy świadkami podziału wobec którego intensywności, wszystkie poprzednie wydają się błahe. Czy jest możliwe aby go przezwyciężyć? Ciągle wierzę, że tak, bo ten podział przebiega także wewnątrz wspólnot w których przyszło mi żyć. Warunkiem brzegowym jest dobra wola i umiejętność wolnego, bez uprzedzeń myślenia. To ma być racjonalne myślenie ludzi, którzy potrafią rozważać, analizować i porównywać. F. Nietzsche jest autorem powiedzenia:” Kto dużo myśli, nie może należeć do partii”. Nie traktuję tych słów ortodoksyjnie, ale może warto nad nimi się zastanowić. To co poniżej jest propozycją, jeszcze raz, propozycją uważnego przyjrzenia się otaczającej nas rzeczywistości społecznej i politycznej. Nie uciekniemy od tego spojrzenia. To nie są rekolekcje „o nawrócenie”, o zmianę poglądów i sympatii. Zdanie Conrada mówiące, iż zadaniem pisarza jest wymierzenie sprawiedliwości widzialnemu światu, jest tak naprawdę zadaniem każdego myślącego człowieka.
W obiegu cywilizacyjnym Europy od dawna funkcjonują i są precyzyjnie zdefiniowane pewne pojęcia, nazwy i instytucje. Spróbujmy przyjrzeć się dwóm z nich.
1/ Sąd
Pojęcie znane niemal od zawsze od kiedy ludzie zaczęli tworzyć wspólnoty. Ewoluowało ono przez tysiąclecia, ale jego istota jest niezmienna. Ma on ustalać prawdę i wymierzać sprawiedliwość tym, którzy się jej domagają. To niezwykle trudne zadanie, dlatego w czasach nowożytnych jego działanie poddano bardzo rygorystycznym postanowieniom. Mają one na celu zapewnienie takich warunków, aby wyroki sądów były, w dostępnym człowiekowi wymiarze, bezstronne i sprawiedliwe. Wszyscy się zgodzili, że bezstronność sądu i sędziów jest absolutnym i koniecznym dobrem, które trzeba w maksymalny sposób zabezpieczać i chronić. Sąd i sędziowie w związku z tym muszą być niezależni od każdej innej władzy. Mają się posługiwać ustanowionym prawem, swoim doświadczeniem i, co bardzo ważne, sumieniem. Muszą być wolni od jakichkolwiek „podszeptów”. Czy faktycznie tak zawsze jest? Niestety, nie zawsze. W każdym zawodzie znajdą się ludzie, którzy sprzeniewierzą się ustalonym standardom tego zawodu. Pokonają oni wszelkie zabezpieczenia prawne, obyczajowe i moralne i będą czynić zło. Na szczęście istnieją bardzo rozbudowane struktury, których zadaniem jest zarówno kontrola wydanych orzeczeń, jak i eliminacja z zawodu ludzi, którzy sprzeniewierzyli się swemu powołaniu. Niezależność władzy sądowniczej nie jest absolutna w tym znaczeniu, że tworzą ją ludzie, ale politycy, niezależnie od opcji jaką reprezentują, powinni się trzymać od niej jak najdalej. Mają jedynie ją organizować i jej strzec. Oczywiście sędzia, który popełni przestępstwo np. przekupstwa, także podlega sądowi.
To co obserwujemy od trzech lat jest przekroczeniem dopuszczalnej ingerencji władzy ustawodawczej i wykonawczej w działanie sądów i sędziów. Rozumiem i przyjmuję do wiadomości, że części społeczeństwa może się to podobać i wyrażają akceptację dla takich działań. Konkretne działania władz są sprzeczne z istotą słowa „sąd”. Ta nazwa jest jakby opatentowana, zastrzeżona i o tym czy coś możemy nazwać sądem nie decyduje taki, czy inny polityk. Jest takie holenderskie powiedzenie, które dobrze oddaje istotę sporu o nazwę instytucji, którą nazywamy sądem:” Można nazwać strusia krową, ale mleka z tego nie będzie”.
I jeszcze jedno porównanie dotyczące tej sprawy. Społeczność europejska w prawie handlowym zdecydowała, że nazwa produktu musi odpowiadać cechom oddającym istotę produktu. I tak masłem można nazwać tylko i wyłącznie produkt zawierający ok. 70% tłuszczu mleka krowiego. Produkt regionalny nazwany oscypkiem musi zawierać odpowiednią relację między mlekiem owczym i krowim, z którego fermentacji został wykonany. Oczywiście są konsumenci, którzy zamiast masła wolą różnego rodzaju tłuszcze roślinne i mieszanki tychże z tłuszczem z mleka krowiego. Mogą oni przekonywać, że jest to smaczniejsze i nawet zdrowsze, ale masłem tego nazwać nie można, bo byłoby to oszukiwanie klientów. Są oczywiście pewne różnice między np. masłem duńskim i polskim, ale nie co do zasady.
2/ Media publiczne
To pojęcie stosunkowo młode, ale jego znaczenie jest powszechnie ustalone. To są media, które w szczególny sposób są własnością całego społeczeństwa. O tej własności świadczy fakt, że wszyscy, którzy posiadają odbiornik radiowy czy telewizyjny, muszą płacić specjalny podatek na utrzymanie tychże mediów. Z tego już prosty wniosek, że muszą one służyć całemu społeczeństwu, muszą odzwierciedlać różne poglądy tego społeczeństwa. Jeżeli jakaś grupa społeczna czy partia polityczna chce prezentować tylko swoje poglądy, to tworzy sobie media prywatne, na które składają się tylko ci, którzy chcą z nich skorzystać. Myślę, że do tego momentu wszyscy się zgadzamy.
Mamy więc w naszym kraju media publiczne, których jestem współwłaścicielem, muszę płacić podatek za możliwość ich oglądania i jednocześnie liczona w miliony część społeczeństwa dostaje ogląd rzeczywistości z którym całkowicie się nie zgadza. W przypadku mediów prywatnych nie muszę ich oglądać, w przypadku mediów publicznych też nie muszę, tylko dlaczego mam za nie płacić? Jest swoistym przekleństwem mediów publicznych, że każda władza próbuje coś „uszczknąć” z niezależności tych mediów. W warunkach niedoskonałości wszelkich działań człowieka, nie pozostaje nic innego, jak mierzyć to „uszczknięcie”,to jest możliwe. Jeżeli media publiczne w swoich przekazach starają się odzwierciedlać opinie tych, którzy popierają aktualną władzę i tych, którzy są jej przeciwni, to lepiej czy gorzej, ale swoją misję spełniają. Jeżeli te proporcje są zdecydowanie przekroczone na korzyść aktualnej władzy, jeżeli marginalizują rolę opozycji czy w ogóle ludzi myślących inaczej, jeżeli wręcz odmawiają tym inaczej myślącym godności i uczciwości , to nie zasługują na miano mediów publicznych.
Jestem jednym z tych, których media publiczne opluwają w najgorszy sposób. Ja uczestnik Kościoła Katolickiego, ja bloger katolickiego portalu, tylko dlatego, że nie popieram aktualnej władzy, co jest moim świętym prawem, jestem obrzucany przez te media najgorszymi wyzwiskami. Przypisuje mi się najgorsze intencje, odmawia mi się miłości do mojej Ojczyzny, tytułuje mnie zdrajcą tejże, a w najlepszym razie mówi się o mnie jako o tym, który mniej kocha tę Ojczyznę. Kto i jakim prawem ustala to „mniej”? To nie są media publiczne, to jest łajdactwo i kłamstwo!
Tak jak zaznaczyłem na początku, to nie są „ rekolekcje o nawrócenie”, to jest zachęta aby uważnie przyjrzeć się rzeczywistości, która nas otacza, w której żyjemy i którą czy nam się podoba, czy nie, musimy moralnie oceniać. Te obelgi, które czasami spotykam pod swoimi tekstami, niczego nie załatwią, mogą co najwyżej spowodować ujście emocji, ale to sprawy nie rozwiązuje.
W sprawie sądów:
Wszystko to prawda w teorii, gorzej z praktyką. Jeśli sąd zamyka do więzienia chorego umysłowo chłopaka za kradzież wafelka za 99gr, to minister powinien mieć prawo do interwencji. Akceptacja dla „przekraczaniem dopuszczalnej ingerencji (…) w działanie sądów” wynika ze złego działania sądów.
W sprawie mediów:
Problemem jest to, że niektórzy ludzie oglądają tylko jedne wiadomości na jednej antenie. Jeśli się ogląda i TVN i TVP, to można wyciągnąć jakąś średnią bliską prawdy. Przy okazji wiadomości podawane w tych stacjach dotyczą często różnych spraw, czyli w sumie jest ich więcej. Poprzednio często bywało tak, że niczym się od siebie nie różniły – czy to faktycznie było dobre?
Pozdrawiam.
Mam wrażenie, że nie zrozumiał Pan moich intencji wyrażonych w tym artykule, dlatego precyzuję. Wyraźnie napisałem, że bywają sędziowie nie godni. Ten który wydał ów wyrok z pewnością był niedouczony i co gorsze zobojętnił swoje sumienie. Minister sprawiedliwości ma zgodne z prawem środki interwencji by na takie czy podobnie skandaliczne wyroki reagować, zresztą nie on jeden. Takie uprawnienia ma też RPO. Przecież nie o tym pisałem.
Co do mediów publicznych, oczywiście jestem za pluralizmem, ale jaki to pluralizm, gdy wali się nienawistnymi komentarzami i zwykłym kłamstwem w jedną stronę. Jaka to jest średnia prawda, gdy mojej czyli wielu milionów ludzi opinii, w ogóle nie ma. Wyraźnie napisałem, że z mediami publicznymi zawsze był kłopot, nikogo i niczego nie idealizuję, ale dziś granica podłości i łajdactwa została przekroczona w stopniu kiedyś niewyobrażalnym. Zapewne każdy z nas pozostanie przy swoim stanowisku, o tym też pisałem, prosiłem tylko o uważny ogląd rzeczywistości. Dziękuję i pozdrawiam.