Ten tytuł to pewna nowość w mojej blogowej historii, dlatego jeszcze raz powtórzę – jestem spokojny o los mojego Kościoła katolickiego w Polsce. Obserwując ostatnie wydarzenia w tym Kościele, także czytając na „Deonie” list do KEP, sygnowany przez Prof. A. Strzembosza i odpowiedź jaką otrzymał z sekretariatu KEP, zdaję sobie sprawę, że ten Kościół w swoim widzialnym kształcie, odchodzi w przeszłość.
Odchodzi w przeszłość większość jego pasterzy i niemała część podległego im duchowieństwa. Odchodzą, bo nie potrafili, czy nie chcieli odczytać znaków czasu, także tego znaku, który ma na imię Franciszek. Ich pasterstwo staje się coraz bardziej jałowe, coraz bardziej zwrócone w stronę samych siebie, a nie tych, których mają prowadzić do Boga. Idą w kierunku samowystarczalności i samozadowolenia. Trudno, choć boli. Gdyby Kościół Chrystusowy był oparty wyłącznie na doskonałości, czy raczej niedoskonałości ludzkiej, byłby wyłącznie domeną zainteresowań archeologów. My chrześcijanie mamy jednak to szczęście, że wiemy kto jest kamieniem węgielnym tegoż Kościoła i stąd mój spokój.
W każdym zamęcie, w każdym popiele jest „gwiaździsty dyjament”, będzie kogo naśladować, będzie od kogo uczyć się wiary i poznawać Niewidzialnego. Będziemy patrzyli na opustoszałe plebanie i kościoły, z czasem też pewnie zamknięte. Skończy się wychodzenie na niedzielną Mszę św. dziesięć minut przed jej rozpoczęciem. Może trzeba będzie poświęcić parę godzin, by dotrzeć do otwartego kościoła, ale kiedy już w nim się znajdziemy, zobaczymy naszych bliźnich, którzy faktycznie chcą w nim być. Ucieszymy się sobą, ucieszymy się radośnie, gdy kapłan z ludu i dla ludu dokona na ołtarzu cudu przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Pańską. Będziemy z uwagą słuchali, gdy od tego ołtarza będzie nam głosił Dobrą Nowinę o Panu, który nigdy nie zmęczy się przebaczaniem naszych grzechów, który nigdy nie zmęczy się miłosierdziem wobec każdego człowieka. Poprzez dar swojego kapłaństwa będzie nam przybliżał najważniejsze przykazanie miłości Boga i człowieka.
Będziemy z radością patrzeć na dziecko przyniesione do Chrztu św., bo ono powiększy naszą wspólnotę. Staniemy obok grupki chłopców i dziewcząt, którzy w zwyczajnych ubraniach będą po raz pierwszy przyjmowali Eucharystię, a potem, tak jak zachęcał prorok Nehemiasz, pójdziemy do naszych domów jeść świąteczne potrawy i pić słodkie napoje, wcześniej posyłając je tym, którzy ich nie mają. Będziemy celebrowali podniosłą radość gdy” on i ona” staną przed ołtarzem, by ślubować sobie miłość i wierność. A kiedy na kogoś z nas przyjdzie kres ziemskiej wędrówki, kapłan razem z nami odprowadzi go na drogę do wieczności i będziemy razem się smucić, bo „nikt nie jest samotną wyspą”.
Może ktoś przedstawi to mądrzej, racjonalniej, zresztą zrobił to już na wiele lat przed tym jak został papieżem, ks. J. Ratzinger. W formie literackiej pięknie to ukazał ks. M. Maliński w swoim opowiadaniu „Ostatni zakonnik”, ale jak zwał, tak zwał.
Pewnie, nadzieja jest cnotą, nie zamierzam z niej rezygnować, ani tym bardziej odbierać jej innym. Będę więc pisał dalej. Będę apelował, zwracał uwagę, może nawet będę złośliwy i zrzędliwy (wiek!), czyli będę żył aż do czasu jak nadejdzie kres, czego wszystkim też życzę (nie kresu, ale życia)
Już po napisaniu tego tekstu znalazłem świetne jego zakończenie:” Byłbym niespełna umysłu, gdybym narzekał na to, że w chrystusowym Kościele nie głosi mi się Ewangelii, że Duch Święty nie działa w nim przez swoich ludzi, że ogień gaśnie. Nie gaśnie. Po prostu pali się też w innym miejscu niż to, na które przywykliśmy się gapić” (Szymon Hołownia T.P 2019/15)
Panie Rafale,
dziękuję za wszystkie wpisy na blogu, które są dla mnie nieustającą pociechą, ze nie jestem jakąś dziwną, złą katoliczką, bo są jeszcze ludzie, którzy tak samo myślą.
Życzę Panu dobrego, pięknego przeżycia Triduum, a na nadchodzące święta Zmartwychwstania Pańskiego życzę prawdziwej radości i nadziei, bo skoro Chrystus zmartwychwstał, to wszystko jest możliwe
Dziękuję za dobre słowa. Dziękuję za :”skoro Chrystus zmartwychwstał, to wszystko jest możliwe”, i właśnie tego „wszystkiego możliwego „z całego serca życzę na nadchodzące święte dni. Rafał